Krasocin to wieś położona w powiecie włoszczowskim, jednym z jej charakterystycznych obiektów, jest murowany wiatrak w stylu holenderskim, postawiony w okresie międzywojennym. Tam też, po jego rewitalizacji w 2020 roku otwarto Muzeum Chleba.
W niedzielę 26 czerwca teren przy wiatraku zamienił się w przedwojenny plac targowy, gdzie zainscenizowano widowisko plenerowe „Na dawnym jarmarku krasockim”. Można było zobaczyć handel z wozu chłopskiego ziemniakami, zbożem, kapustą czy też mąką. Nie zabrakło też straganów z garnkami, koszykami z wikliny czy też dewocjonaliami.
Bednarz sprzedawał nowe i reperował stare beczki, a kowal na polowym stanowisku naprawiał popsute narzędzia gospodarskie. Z innego wozu sprzedawano kiszki i kiełbasy miejscowego wyrobu, do których można było dokupić swojski chleb, chałki i bułki. Kupującym i sprzedającym przygrywała kapela wiejska. Na porządkiem i prawem targowym czuwał patrol Policji Państwowej, ponieważ między straganami zauważono podejrzanych osobników. Przekupki był pod nadzorem policjantki, z referatu policji kobiecej. Wszystko to stylizowane było na okres dwudziestolecia międzywojennego, włącznie z ubiorami, wozami na drewnianych kołach i drobnymi elementami gospodarczymi.
Jarmarkowi towarzyszyła wystawa, zorganizowana przez członków Grupy Rekonstrukcji Historycznej Policji Państwowej z Radomia. Można było zobaczyć tam wyposażenie biurowe, jakie mogło być na przedwojennym posterunku policyjnym, telefon „na korbkę”, kałamarz, pudełka z ołówkami, pieczątki, rozkazy i druki służbowe. Obok prezentowano zbiór starych kajdanek i innych ówczesnych środków przymusu bezpośredniego. Największe zainteresowanie wzbudziła wystawa przedwojennych dokumentów tożsamości, zaświadczeń, paszportów i dowodów osobistych. W fachowym komentarzu rekonstruktorów, można było dowiedzieć się, że w okresie II Rzeczypospolitej, dokumenty te nie było obowiązkowe, i wydawano je na wniosek obywatela Były dość drogie i służyły niemal wyłącznie bogatszym obywatelom, których było stać na pobyt w drogich hotelach i na wyjazdy zagraniczne, czyli głownie tam, gdzie wymagano potwierdzenia tożsamości. Dla przykładu w 1930 roku opłata paszportowa wynosiła 101 ówczesnych złotych, co było nie małą sumą, równą niższej pensji.
- Po raz pierwszy uczestniczyliśmy w podobnej inscenizacji, odtwarzając pracę przedwojennej policji w terenie wiejskim. Nie zabrakło poszukiwania podejrzanych o przestępstwa, sprawdzania pozwoleń na handel, kontroli legalności sprzedawanego towaru, czy też jego stanu sanitarnego, czyli czystości. Tym właśnie zajmowała się ówczesna policji działając poza większymi ośrodkami zamieszkania. Pracę policjanta na wsi ułatwiał rower. Tak, że podczas tej inscenizacji nie mogło zabraknąć roweru marki „Łucznik” z radomskiej Fabryki Broni. – mówi podkomisarz Paweł Łuk-Murawski, komendant radomskich rekonstruktorów policyjnych.