"To miała być krótka wojna, szybka kasa, pokazanie, kto tu rządzi"

Redakcja
Bilans I Wojny Światowej jest przerażający. Poległych, zmarłych, rannych,  zaginionych i jeńców było prawie 38 milionów.
Bilans I Wojny Światowej jest przerażający. Poległych, zmarłych, rannych, zaginionych i jeńców było prawie 38 milionów. Wikimedia Commons
- W trzy miesiące Niemcy miały pokonać Francję - mówi prof. Zbigniew Karpus z UMK w Toruniu. Jesienią miało być już po wszystkim, bo kto by to walczył jesienią
Profesor Zbigniew Karpus.
Profesor Zbigniew Karpus. Adam Willma

Profesor Zbigniew Karpus.
(fot. Adam Willma)

Co by było. gdyby "Przygody dobrego wojaka Szwejka" zaczynały się od słów: "A to nam prawie zabili Ferdynanda", a portret miłościwie panującego cesarza nadal spokojnie "obsrywały muchy"?

Jednostkowe zdarzenia nie wpływają na dzieje społeczeństw. Gdyby nie zabójstwo w Sarajewie zdarzyłby się inny pretekst. Pierwsza wojna światowa wcale nie wybuchła bezpośrednio wskutek wydarzenia 28 czerwca 1914 roku. Pogotowie wojenne trwało już od dawna, można nawet powiedzieć, że od końca pierwszego dziesięciolecia XX wieku. Kończyła się "piękna epoka" i rozpoczynał się nowy okres w historii - kilka państw od dawna szykowało się do objęcia roli mocarstwa.

Po co to zamieszanie? Ostatnia duża wojna była 40 lat wcześniej. Francuzi zdążyli już zapomnieć o kontrybucjach. Prusy miały się nieźle, postęp cywilizacyjny dostrzegali wszyscy, a rządy wprowadzały reformy społeczne. Jaki piękny czas na odtrąbienie końca historii.

Wojnę 1870 roku przegrali Francuzi. Zapłacili 5 miliardów marek w złocie i stracili piękne prowincje. Ale szybko odbudowali przemysł, zbudowali nową armię, dozbroili się, rozszerzyli panowanie kolonialne, podpisali sojusze... Nadszedł więc czas na spłacenie starych rachunków. Przecież to najzupełniej normalne w historii.

Niestety.

Jednocześnie ogromny skok robią Niemcy, a do wyścigu włączają się również Amerykanie, którzy uporali się z wewnętrznymi problemami i przejęli kontrolę nad Kubą i Filipinami grając na nosie Hiszpanom. Wszyscy pretendenci światowej rozgrywki starają się teraz wypracować bezpieczne szlaki komunikacyjne do swoich kolonii, więc na potęgę budują flotę.

To jest bardzo ważna sprawa, bo do rozwoju potrzebne są surowce z kolonii, gdzie można je było wydobywać odkrywkowo. Wydajność przemysłu jest coraz większa, produkty coraz doskonalsze, można je sprzedawać na całym świecie, ale do tego znowu potrzebne są bezpieczne szlaki, a więc wracamy do floty.

Niemcy stają się na tyle silnym konkurentem, że dochodzi do rzeczy zdumiewającej - przymierze zawierają odwieczni wrogowie: Francja i Anglia.

Układa nam się to wszystko w logiczną całość, ale co ma do francuskich i niemieckich interesów Gawriło Princip. który gdzieś na głuchej europejskiej prowincji mierzy do Franciszka Ferdynanda?

W1914 ta układanka różnych państw ma już od kilku lat wyraźne oblicze: Trójprzymierza i Trójporozumienia. Z jednej strony mamy państwa skupione wokół Niemiec, z drugiej układ francusko-brytyjsko-rosyjski. Mniejsze państwa grupują się wokół tych dwóch osi.

I wszyscy czekają na okazję. Pierwsza taka była w 1908 roku, gdy Austro- Węgry, obserwując rosyjską ekspansję na Bałkany, włączyły do swojego terytorium Bośnię i Hercegowinę. Przeciwko wystąpiła zaprzyjaźniona z Serbią Rosja. Może już wówczas wybuchłaby wojna, ale Rosja nie była jeszcze do niej przygotowana, Francja również potrzebowała jeszcze czasu na dozbrojenie, ale 700-tysięczna niemiecka armia działała już jak w zegarku. Kolejną próbą sił były wojny bałkańskie (1912-1913), w wyniku których Serbia została odcięta od Adriatyku. Zabójstwo Ferdynanda było konsekwencją frustracji ruchu młodo-serbskiego, który miał wielkie ambicje.

Żołnierze francuscy w okopach na froncie I wojny światowej.
Żołnierze francuscy w okopach na froncie I wojny światowej. Wikimedia Commons

Żołnierze francuscy w okopach na froncie I wojny światowej.
(fot. Wikimedia Commons)

Ludzie w Europie czuli, że strzały w Sarajewie mogą zakończyć się wielką wojną?

Czuli pewne napięcie, tak jak my po zestrzeleniu boeinga na Ukrainie. Pod wpływem Rosji, która nadal w 1914 miała problemy z własną armią, Serbia przyjęła ultimatum, wpuściła komisję do zbadania okoliczności zbrodni, wydała zamachowca. Wszystko mogło rozejść się w po kościach. Ale decyzje podejmowane były w Berlinie - stratedzy niemieccy uznali, że nie ma na co czekać, bo czas jest idealny. Po miesiącu (!) od zamachu cesarz Niemiec wypowiedział wojnę.

Działania wojenne rozpoczęły się jednak nie w Serbii, z którą łat wo mogły sobie poradzić Austro-Węgry, ale od wkroczenia Niemiec do neutralnej Belgii. Wówczas klocki domina zaczęły się przewracać - Wielka Brytania, jako gwarant bezpieczeństwa Belgii, wypowiedziała Niemcom wojnę.

Ale co w zasadzie Niemcy chcieli ugrać?

To miała być błyskawiczna akcja, w trzy miesiące miała zostać pokonana Francja, tak aby Brytyjczycy nie zdążyli przerzucić swoich wojsk. Krótka wojna, szybka kasa, pokazanie, kto rządzi. Taki przekaz propagandowy pojawił się w prasie. A przekaz prasowy urósł w tym czasie do wielkiej roli (sama tylko "Gazeta Grudziądzka" rozchodziła się w nakładzie 130 tysięcy egzemplarzy).

Ludziom perspektywa wojny bardzo się podobała, powszechne było oczekiwanie zmiany społecznej. Społeczeństwa stanęły entuzjastycznie po stronie swoich rządów, zapanował ogólny entuzjazm. Jesienią miało być przecież po wszystkim, bo kto by prowadził wojny jesienią?

Nawet Józef Szwejk wyjechał manifestować poparcie na wózku inwalidzkim.

Pamiętajmy, że smak prawdziwej wojny pokolenie młodych Francuzów czy Niemców z 1914 roku znało jedynie z opowieści dziadków. Swoją rolę miała szkoła, która kształciła w duchu wspólnoty narodowej i patriotyzmu. Nic dziwnego, że w dniu ogłoszenia mobilizacji do wojska zgłaszały się całe klasy.

Może spełniony scenariusz błyskawicznej wojny uchroniłby Europę od tragedii, która nastąpiła później.

Ciekawa kwestia. Gdyby Niemcy w 1914 roku zajęli Paryż, Brytyjczycy byliby zmuszeni do ugody. Mielibyśmy w Europie pax germanica, zjawisko, o którym coraz częściej mówi się również dziś.

I przeprowadzalibyśmy ten wywiad po niemiecku...

Niemcy nie miały koncepcji dotyczącej wschodniej Europy. Po planowanej wygranej z Francją myśleli o ewentualnej ugodzie z Rosją. Nie było im na rękę iść dalej na Wschód, bo to oznaczało m.in. otwarcie problemu polskiego. Mieli już 3 miliony Polaków w zaborze pruskim, kolejne 3 w zaborze austriackim.

Wygrana wojna spowodowałaby rozwój Niemiec i kontynuację dotychczasowej polityki narodowościowej. Mniejszości byłyby dopuszczane do awansu, ale pod warunkiem przeniesienia się do centralnych Niemiec. To trochę tak, jak z generałową Zawadzką.

???

Pani Zawacka urodziła się w Toruniu w 1909 roku. Jej pierwszym językiem był niemiecki, a gdy nadeszła Polska, w szkole nazywano ją Niemrą, bo nie mówiła po polsku. Dlaczego? Jej ojciec był niższym urzędnikiem sądowym w Toruniu. Gdyby mówił po polsku, musiałby się liczyć z przeniesieniem do zachodniej części Niemiec. Zawaccy zdecydowali się więc, że będą mówić w domu po niemiecku. Po wygranej dla Niemiec wojnie proces integracji byłby zapewne jeszcze bardziej dynamiczny.

Pole bitwy pod Verdun współcześnie.
Pole bitwy pod Verdun współcześnie. Wikimedia Commons

Pole bitwy pod Verdun współcześnie.
(fot. Wikimedia Commons)

Coś o tym wiemy, mamy okazje przyglądać się losom dwóch milionów obecnych emigrantów.

Musimy zrozumieć - polityka germanizacyjna Bismarcka nie wynikała z tępego szowinizmu, ale była elementem tworzenia nowoczesnego państwa. Podstawą tej polityki była lojalność do państwa, a nie wyznanie czy narodowość. Jednak awans społeczny był możliwy jedynie poprzez zgodę na daleko idącą integrację. Z tego powodu mamy do czynienia np. z wielkim awansem ludności żydowskiej, która się niemal całkowicie zgermanizowała.

Co nie zmienia faktu, że z polskiego punktu widzenia była to złowieszcza polityka.

Taką samą politykę prowadziła Polska w okresie międzywojennym wobec Kresów wschodnich. Nauczycieli, adwokatów, sędziów ukraińskich przesiedlano np. na Pomorze. Koncepcja Bismarcka była nowoczesnym pomysłem politycznym, ale spowodowała też niezamierzony efekt - to za sprawą tej polityki Polacy zaczęli się organizować i definiować. W pewnym sensie powinniśmy więc stawiać Bismarckowi pomniki.

Przełom wieków obfitował w różne nowinki techniczne, ale tak masowego zabijania nikt chyba nie przewidział.

Już wcześniej pojawiły się na przykład samopowtarzalne karabiny, które siały spustoszenie na frontach, ale przede wszystkim był to czas wielkiego tryumfu chemii. Wszyscy z wielkich graczy zastanawiali się, jak wykorzystać chemię na placu boju. Prekursorem tego typu badań był prof.

Fritz Haber z Uniwersytetu Wrocławskiego, laureat nagrody Nobla. Ponurą ironią losu jest to, że ten naukowiec pochodzenia żydowskiego był również później twórcą Cyklonu B. Haber wierzył, że broń chemiczna może paradoksalnie ograniczyć liczbę ofiar wojennych

Eksperyment z gazem pod Ypres pokazał co innego.

Ale pamiętajmy, że pierwsze użycie gazu to wcale nie Ypres, ale okolice Kutna w 1915 roku. Akcja była nadzorowana przez samego Habera, zginęło w niej 11 tysięcy Rosjan.

Może gdyby sprawdził się nasz scenariusz niemieckiego Blietzkriegu nie tylko nie użyta zostałaby broń masowej zagłady, ale też nie doszłoby do kolejnej, jeszcze straszniejszej wojny.

Nie mam pewności. Wielka zmiana wisiała w powietrzu. Miliony ludzi po raz pierwszy wyszły ze swoich wsi i małych miasteczek i zobaczyły inny świat. Nowi suwereni - Niemcy i Austro-Węgry mieliby do rozwiązania mnóstwo problemów z kształtującymi się nowymi narodami. Tego procesu nie dało się zatrzymać.

Trzeba byłoby i tak zaoferować tym nowym krajom jakąś wizję autonomii. Wobec części z nich wizję stworzenia własnych królestw Niemcy rzeczywiście tworzą, ale dopiero w 1915 roku.

Tuż po zakończeniu I wojny światowej powstaje wielki ruch pacyfistyczny. Wydaje się, że wojna totalna nie ma prawa się powtórzyć. Powtórzyła się zaledwie 20 lat później. Jak to możliwe?

Przeholowano z sankcjami dla Niemiec. Francja odegrała się w ten sposób za wojnę francusko-pruską, gdy sama została obarczona ciężkimi warunkami kapitulacji.
Poza tym pierwsza wojna uruchomiła ogromne zmiany społeczne.

Na scenę weszła wielka grupa młodych, którzy bili się w wojnie i poczuli się teraz podmiotem, o poparcie którego trzeba zabiegać. Na znaczeniu zyskały kobiety, które przez kilka lat skutecznie zastępowały mężczyzn. Wojna zabrała 10 milionów konsumentów, a jednocześnie pozostawiła po sobie rozwinięty przemysł ciężki, który domagał się rynków zbytu i rynków surowcowych.

Jeśli doda pan do tego lęk związany z hiperinflacją i zamieszanie związane z rosnącym w siłę mchem komunistycznym, mamy konkretne powody do społecznego wrzenia. Warto też pamiętać, że wszystkie państwa wskutek wojny straciły swoje zasoby złota, wszystkich też dotknął wielki kryzys. To sprawiło, że na scenie politycznej pojawił się nowy projekt polityczny - faszyzm, czyli rodzaj socjalizmu w autorytarnej wersji, z wielkim sukcesem aż do 1940 roku wprowadzany we Włoszech. Samowystarczalność żywnościowa, rozbudowa mieszkań dla robotników, urlopy, opieka nad matką i dzieckiem. To była polityka socjalna, rozwinięcie polityki Bismarcka.

Czy zaistniał wcześniej konflikt na taką skalę jaki wojna?

Absolutnie nie. Nawet wojna 30-letnia nie miała takiego wpływu na Europę, a przede wszystkim świat. Wszystkie inne wielkie wojny trwały jednak etapami. Tu mamy do czynienia z sytuacją, w której miliony Europejczyków siedzą w okopach i strzelają do siebie nie mogąc posunąć się o krok. A jednocześnie okazuje się, że świat zaczyna stawać się globalną wioską. Rozpoczyna się wielkie przyspieszenie, którego jesteśmy dziećmi.

Grozi nam wojna na podobną skalę?

Nie. Takiej wojny na pewno już nie będzie. Druga wojna była niejako dokończeniem pierwszej, próbą rewanżu, ale to wyczerpało dalsze wojny. Dziś mamy do czynienia z zupełnie innymi doktrynami wojennymi, innymi narzędziami do prowadzenia wojen. Nie wiem czy kolejne wojnybędą mniej straszne, ale na pewno będą zupełnie inne.

Tym niemniej o pierwsza wojnie, która jest nieco zapomnianym konfliktem, bo przykryły ją okropieństwa drugiej wojny, powinniśmy pamiętać. To właśnie ten konflikt zmusił polityków do baczniejszego wsłuchiwania się w głos obywateli brania pod uwagę ich oczekiwań. Niestety procesowi temu zaczęło towarzyszyć inne zjawisko - tryumf populizmu.

Pierwsza wojna prawie na stulecie ustawiła nowy porządek świata. Niestety, teraz czas na nasze pokolenie. Na światowej scenie pojawili sięnowi wielcy gracze: Chiny i Indie. Obserwujemy jednocześnie najprawdopodobniej słabnięcie Ameryki. Najwyższy czas wymyślić świat na nowo.

Rozmawiał Adam Willma

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia