Egon Schrenk swojego ojca ostatni raz widział w 1944 r. Miał wtedy trzy lata, ale doskonale zapamiętał 24-letniego wówczas tatę i to ich spotkanie. Piątek, 4 września 2015 r., Przemyśl. Na cmentarzu wojennym przy ul. Przemysława rozpoczynają się uroczystości ku czci ofiar II wojny światowej oraz z okazji 20. rocznicy poświęcenia cmentarza żołnierzy niemiec- kich poległych w tej wojnie.
Z Niemiec, w ramach podróży pamięci, przyjechały do Polski dwa autokary. Ich pasażerowie to rodziny Niemców poległych na ziemiach polskich i słowackich podczas wojny. Egon Schrenk spokojnym krokiem wchodzi na cmentarz. Nie idzie, jak większość gości, w kierunku kamiennego pomnika w kształcie krzyża i tablic z kilkoma tysiącami nazwisk. Kieruje się w bok. Tutaj też jest kilka tablic. Nowszych, które zawierają dane poległych zidentyfikowanych w późniejszym okresie.
Niemiec uważnie czyta nazwiska i imiona. Jest. Schrenk Otto. Urodzony 16 sierpnia 1920 r., zmarły 16 lipca 1944 r. - Mój ojciec. Tutaj leży mój ojciec - mówi cichym głosem pan Egon. Chętnie zgadza się na rozmowę, choć wydaje się nieco zaskoczony. Gdy wyjaśniam, kim jestem, że chcę z nim porozmawiać, aby napisać artykuł, jego oczy najpierw czerwienieją, a potem łzy ciekną mu po twarzy. Nie spodziewał się, że w Polsce ktoś może chcieć z nim przeprowadzić wywiad. Z synem żołnierza armii, która w 1939 r. napadła na ten kraj.
Wspólne zdjęcie - jedyna pamiątka po ojcu
- Gdy tato wyjeżdżał, to ktoś, może nawet on, wpadł na dobry pomysł, żebyśmy sobie zrobili wspólne zdjęcie. Tylko ja i mój tato. Mam to zdjęcie do dzisiaj, przywiozłem je do Przemyśla - opowiada pan Egon. Fotografię trzyma w portfelu, już chce po nią sięgnąć, ale jednak coś go powstrzymuje. - Okoliczności zrobienia tego zdjęcia, to spotkanie - to jedyne wspólne chwile z ojcem, które zapamiętałem - wspomina. W 1944 r. Schrenkowie otrzymali list od dowódcy oddziału ojca. Otto Schrenk został ranny, zmarł w czasie transportu. Został pochowany w okolicach Hrubieszowa (dzisiejsze woj. lubelskie).
- Lata powojenne były straszne. Praktycznie w każdym domu brakowało jakiegoś członka rodziny. W szkole wszyscy byli sierotami wojennymi. Była to taka wspólnota losów dzieci powojennych - wspomina. Mieszkał wówczas w malutkiej miejscowości niedaleko Fuldy w zachodnich Niemczech, nieco ponad 100 km od Frank- furtu nad Menem.
- Mama powtórnie wyszła za mąż. Ciężko pracowaliśmy w gospodarstwie rolnym. Każdy dzień był walką o codzienny byt. Wspomnienia o ojcu zanikały, zapamiętałem tylko to jedno, ostatnie - musi zrobić przerwę w opowieści, ma zbyt mocno ściśnięte gardło. - Najciężej było mi podczas Pierwszej Komunii Świętej. Moja ciocia zapytała mnie wtedy: "A co by było, gdyby twój ojciec mógł być tutaj z nami?" - kończy dopiero po chwili. Egon Schrenk, już jako dorosły, zaangażował się w życie społeczne nowych Niemiec. Przez wiele lat działał w CSU (Unia Chrześcijańsko-Społeczna), jakiś czas temu przeszedł do FDP (Wolna Partia Demokratyczna). Obecnie mieszka w Würzburgu.
Już od jakiegoś czasu wiedział, gdzie spoczywa jego ojciec. Volskbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge, czyli Niemiecki Związek Ludowy Opieki nad Grobami Wojennymi, dysponuje dokładnych spisem żołnierzy niemieckich, którzy podczas II wojny światowej polegli na terenie Polski. Głównie na podstawie imiennych meldunków byłego biura informacji Wehrmachtu. Zapisanych jest 300 tysięcy nazwisk, z blisko pół miliona Niemców poległych w granicach obecnej Polski.
5178 Niemców na cmentarzu w Przemyślu
- Ja nie pamiętam mojego ojca. Na front wyruszył w 1942 r. Gdy zginął, miałem zaledwie dwa lata - mówi Bernd Möwius z Eisenach. Przez ponad 70 lat, do zeszłego piątku, nie miał pojęcia, gdzie jest pochowany jego ojciec, Paul Möwius. Wiedział tylko, że gdzieś w Polsce.
- Teraz wiem, że na cmentarzu w Puławach. Byliśmy tam podczas tego wyjazdu - zdradza. - W Polsce jest trzynaście cmentarzy wojennych ze zbiorowymi mogiłami Niemców, podobnych do przemyskiego. Zaczęły powstawać na początku lat 90. Były budowane i są utrzymywane na koszt Niemiec - mówi Iza Gruszka, prezes fundacji Pamięć, która w naszym kraju reprezentuje Volksbund. Na przemyskiej nekropolii znajdują się szczątki 5178 Niemców.
W zdecydowanej większości - zidentyfikowanych. - Najłatwiej jest, jeżeli przy szczątkach uda się znaleźć nieśmiertelnik, czyli tabliczkę identyfikacyjną - mówi pani Iza. - Pomocna jest też archiwalna dokumentacja. Do pewnego okresu Niemcy, grzebiąc swoich poległych, dokładnie opisywali, gdzie i kto jest pochowany, na którym cmentarzu, w którym rzędzie. Ekshumacje zwłok Niemców w Polsce trwają od 25 lat. W ostatnich latach rocznie odkopywanych jest i przenoszonych na zbiorowe mogiły ok. 4 tysięcy ciał, ale bywały lata, że nawet po 12 tysięcy.
To Niemcy są winni ludobójstwa
Budowa cmentarza niemieckich żołnierzy w Przemyślu ruszyła w 1992 r., skończono ją w październiku 1995 r. Położona na uboczu nekropolia nie budziła większego zainteresowania. W 1995 r. za dbałość o wojenne nekropolie Przemyśl został uhonorowany flagą europejską przez Radę Europy. Potomkowie żołnierzy Wehrmachtu nie mają dziś wątpliwości, jak należy oceniać tamten wojenny czas. - 1 września 1939 r. historycznie jest bardzo obciążony - podkreśla Werner Hillen, przewodniczący Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge, oddziału w kraju Saary w Niemczech.
- Niemiecką napaścią na Polskę rozpoczęła się II wojna światowa. Ten dzień wyznacza cezurę w stosunkach obu krajów, której oddziaływanie wciąż jest odczuwalne. Niemcy wymordowali prawie całą ludność żydowską, prawie 3 mln ludzi, i ogromną część polskich elit. Łącznie ponad 5 mln obywateli polskich, prawie 15 proc. populacji z 1939, padło ofiarą wojny, terroru i ludobójstwa. Te zbrodnie w sposób oczywisty, również po wojnie, obciążały stosunki Polski z Niemcami. - Wrzesień to miesiąc szczególnie bolesny dla Polaków - dodaje Dariusz Łapa, sekretarz Urzędu Miejskiego w Przemyślu.
- Był początkiem konfliktu, który przyniósł wiele cierpień, który na zawsze zmienił historię Polski i świata. Na przemyskich cmentarzach leżą niemi świadkowie tych wydarzeń. Są dla nas dowodem długiej drogi, jaką przeszliśmy wspólnie w ciągu tych 70 lat, i tego, jak wielką wartość ma pokój. Powinniśmy myśleć, jak te doświadczenie możemy dziś wykorzystać.