Z wsi została tylko cerkiew

Dragan Sotirović, zastępca dowódcy 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich Armii Krajowej
Dragan Sotirović, zastępca dowódcy 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich Armii Krajowej Wikimedia Commons
11 czerwca 1944 doszło do zbrodni na ludności ukraińskiej w Szołomyi koło Lwowa, której dokonały oddziały leśne Armii Krajowej

Do zbrodni w Szołomyi doszło w nocy z 10 na 11 czerwca. Oddziały Armii Krajowej spaliły w tzw. „akcji odstraszającej” wieś. Według różnych szacunków, w akcji zginęło od dziewięciu do kilkudziesięciu mieszkańców wsi.

Ponieważ oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii zbliżały się do Lwowa, napadając na kolejne wsie polskie, dowództwo Armii Krajowej we Lwowie podjęło decyzję o wznowieniu „akcji represyjno-zapobiegawczych”. Pierwszym ich celem miała być wieś Szołomyja, określona jako baza UPA.

Według planu, wieś miała zostać zniszczona bez względu na obronę, jednak możliwie z uniknięciem ofiar wśród ludności cywilnej. W ataku miały wziąć udział oddziały 14 pułk ułanów AK, oraz ochotnicy z sąsiednich wsi.

W nocy z piątku na sobotę żołnierze AK wyspowiadali się w kościele w Czyszkach. W sobotę pod wieczór około 100 żołnierzy i ochotników wyruszyło z Czyszek w kierunku Szołomyi. W Dawidowie grupa żołnierzy AK natknęła się na 2 własowców, z których 1 zlikwidowano. Zaalarmowało to żołnierzy niemieckich, którzy otworzyli niecelny ogień, powodując jednak szybki odwrót Polaków do lasu.

O zmierzchu oddział dotarł do Szołomyi. Kilometr przed wsią nastąpiła odprawa z przydzieleniem zadań. Następnie kpt. "Draża" przemówił do żołnierzy, wspomniał o polskich ofiarach. Oddział podzielił się na dwie grupy: mniejsza, dowodzona przez kpt. "Drażę," miała zaatakować wieś od północy. Większa, od południa.

Polacy, w celu odróżnienia w ciemnościach, założyli na rękawy białe opaski. Grupa kpt. „Draży” natknęła się na placówkę ukraińską uzbrojoną w karabin maszynowy, którą udało się zlikwidować bez wystrzału i bez strat. W tym momencie zaatakowała druga grupa. Nie natknięto się na żaden opór. Żołnierze polscy idąc tyralierą wrzucali przez okna chat granaty lub butelki z benzyną. Pozostawiono tylko cerkiew.

Po akcji żołnierze AK wycofali się z dwoma lekko rannymi. Według meldunków polskich spalono 55-60 gospodarstw, zginęło od dziewięciu do kilkudziesięciu ukraińskich mieszkańców. Zabrano również około 100 sztuk bydła.

Po tych wydarzeniach ukraińskie ataki na Polaków w okolicy Szołomyi już się nie zdarzyły.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia