Spis treści
Pacyfikacja kopalni „Wujek”
Decyzja o strajku zapadła po tym, jak w nocy z soboty na niedzielę z 12 na 13 grudnia 1981 r. został zatrzymany i internowany Jan Ludwiczak, przewodniczący KZ NSZZ „Solidarność” w kopalni „Wujek”. Wówczas w pierwszym odruchu obrony przewodniczącego związku nocna zmiana wyjechała na powierzchnię.
Niespokojne nastroje wśród górników uspokoiła nieco msza św. odprawiona przez ks. Henryka Bolczyka w kopalnianej łaźni łańcuszkowej. W poniedziałek górnicy sprecyzowali swe postulaty i demokratycznie podjęli decyzję, że strajkują, żądając nie tylko uwolnienia Jana Ludwiczaka, ale również innych internowanych. Domagali się też przestrzegania porozumień zawartych przez stronę rządową z robotnikami w sierpniu i wrześniu 1980 r. oraz zakończenia stanu wojennego. Władza nie miała zamiaru ustąpić.
ZOMO otworzyło ogień
We wtorek, 15 grudnia 1981 r., funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO po raz pierwszy strzelali do strajkujących. Zostało wówczas postrzelonych czterech górników z jastrzębskiej kopalni „Manifest Lipcowy”. Informacje o tym i innych brutalnych pacyfikacjach zakładów pracy w woj. katowickim dotarły do górników z „Wujka”, którzy przygotowywali się do obrony swego zakładu pracy. Tego samego dnia na naradzie w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach, której przewodniczył komendant wojewódzki MO Jerzy Gruba, zapadła decyzja, że w dniu następnym zostanie „odblokowana” kopalnia „Wujek”. W akcji miało wziąć udział 1471 funkcjonariuszy milicji oraz 720 żołnierzy. Postanowiono, że wojsko użyje przeciwko strajkującym 22 czołgi i 44 bojowe wozy piechoty.
W środę, zanim doszło do wejścia sił milicyjno-wojskowych na strajkującą kopalnię, milicja zaatakowała armatkami wodnymi, granatami gazowymi i pałkami ludzi zgromadzonych przy „Wujku”, którzy od poniedziałku wspierali protestujących górników. Ludzie brutalnie zostali odsunięci od kopalni. W następnej kolejności czołgi, dokonując wyłomów w ogrodzeniu, otworzyły w trzech miejscach wejście na teren kopalni. Pierwszy atak, który nastąpił od strony bramy kolejowej, nie powiódł się.
Nieudane próby szturmu
W tamtym miejscu czołg zawiesił się na barykadzie, a górnicy zatrzymali trzech milicjantów. Nie powiodły się również dwa ataki od strony ul. Wincentego Pola, tak jak przy bramie kolejowej górnicy obrzucili funkcjonariuszy kamieniami, cegłami, śrubami, nakrętkami itp. Na górników posypały się ładunki gazowe, rzucane nie tylko przez zomowców, ale również zrzucane z helikoptera krążącego nad kopalnią.
Gdy kolejne ataki nie przynosiły oczekiwanego efektu, na teren „Wujka” weszli funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO. Byli oni uzbrojeni w pistolety maszynowe PM-63 RAK.
Gdy zniknęła chmura dymów, zauważyłem leżącego górnika. Od bramy i czołgu to była odległość około 50 metrów, a od magazynu około 70 metrów. Chciałem do niego podbiec i ściągnąć go za narożnik kotłowni. W tym momencie zostałem ranny. Poczułem szarpnięcie. W pierwszym momencie pomyślałem, że zostałem uderzony petardą. Dopiero gdy odskoczyłem za narożnik, zobaczyłem, że z rękawa cieknie mi krew. Wtedy zrozumiałem, że używają ostrej amunicji, wcześniej byłem przekonany, że strzelają „ślepakami” – wspomina Stanisław Płatek, przywódca strajku w kopalni „Wujek” i jeden z czterech skazanych przed sądem wojskowym w lutym 1982 r.
Śmierć 9 górników w kopalni „Wujek”
Zomowcy z plutonu specjalnego strzelali „w łeb i na komorę”, co w ich slangu oznacza celowanie w głowę i klatkę piersiową. Górnicy, którzy zostali zastrzeleni, byli trafieni w głowę, klatkę piersiową, brzuch i w jednym wypadku w szyję. Podobnie było w przypadku tych, którzy przeżyli postrzał.
Ranni górnicy byli przenoszeni przez swoich kolegów do punktu opatrunkowego, gdzie docierali lekarze spoza kopalni, a stamtąd byli wynoszeni lub wyprowadzani do karetek i przewożeni do szpitali. Zdarzało się, że sanitarki były zatrzymywane przez milicję, a sanitariusze byli bici.
Tego samego dnia w wyłomie dokonanym przez czołg naprzeciwko kotłowni stanął drewniany krzyż, ustawiony tam przez górników.
16 grudnia 1981 r. zginęło sześciu górników:
- Józef Czekalski,
- Józef Krzysztof Giza,
- Ryszard Gzik,
- Bogusław Kopczak,
- Zbigniew Wilk,
- Zenon Zając.
W następnych dniach zmarli od ran: Andrzej Pełka (17 grudnia 1981 r.), Joachim Gnida (2 stycznia 1982 r.) oraz Jan Stawisiński (25 stycznia 1982 r.).
Przez funkcjonariuszy plutonu specjalnego zostało postrzelonych również 23 strajkujących górników.
Procesy sądowe
Śledztwo w sprawie strzałów w kopalni „Wujek” zostało umorzone 20 stycznia 1982 r. Proces przeciwko pracownikom kopalni „Wujek” ruszył 3 lutego 1982 r. Wyrok w tej sprawie zapadł już 9 lutego 1982 r. Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu na sesji wyjazdowej skazał czterech przywódców strajku w kopalni „Wujek” na kary od trzech do czterech lat więzienia, cztery osoby uniewinniono, a postępowanie wobec jednego górnika zostało umorzone.
Najwyższy wyrok usłyszał Stanisław Płatek: cztery lata pozbawienia wolności. Jerzy Wartak został skazany na trzy i pół roku pozbawienia wolności. Adama Skwirę i Mariana Głucha sąd skazał na trzy lata więzienia.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!