"Bez tego strajku nie doszłoby do Okrągłego Stołu". Mija 35 lat od strajków 1988 roku
35 lat temu, w 1988 roku przez Polskę przelewa się kolejna fala strajków. W sierpniu protesty wybuchają na Śląsku, a dokładnie w Jastrzębiu-Zdroju. 15 sierpnia, strajk rozpoczyna kopalnia Manifest Lipcowy, gdzie niecałe 8 lat wcześniej podpisane zostało Porozumienie Jastrzębskie. Protesty zakończą się dokładnie 3 września 1988 roku w 8. rocznicę tych wydarzeń.
Jak twierdzą uczestnicy tamtych wydarzeń, protesty z 1980 i 1988 roku różnią się od siebie, a różnice wynikają między innymi z zachowań władzy, która ponad rok po strajkach z sierpnia 1980, wprowadziła stan wojenny i internowała ludzi związanych z "Solidarnością".
- Strajk z sierpnia 1988 roku był na pewno dużo trudniejszy. Rok 1980 to była "masówa". W roku 1988 strajkowało już o wiele mniej osób. Jeżeli dobrze pamiętam strajk kończyły 164 osoby. Ludzie pamiętali i mieli świadomość tego, co działo się w 1981 roku, jak zachowało się ZOMO - mówi Grzegorz Stawski, sygnatariusz Porozumienia Jastrzębskiego i uczestnik strajku z 1988 roku.
Do protestów w Jastrzębiu przymierzano się już wcześniej niż w sierpniu. Plany strajkującym krzyżowały jednak władze. - Bezpieka miała swoje źródła. Kiedy już miało się coś rozpocząć, dochodziło do aresztowań - wspomina Grzegorz Stawski.
15 sierpnia o 22:30 strajk jednak wybucha. - Był dobrze przygotowany - podkreśla Stawski, dodając, że nie bez znaczenia był również fakt, iż był to dzień wypłaty. A to właśnie zarobki górników były jednym z powodów obok fatalnej sytuacji gospodarczej kraju, dla których rozpoczęto protesty.
- Myśmy zarabiali w tygodniu jednego dolara na dniówkę. W soboty i niedziele - 4 dolary - wylicza uczestnik ówczesnego strajku. Dla górników było to też swego rodzaju brakiem respektu wobec jednego z postulatów Porozumienia Jastrzębskiego, czyli wolnych sobót.
Do Manifestu Lipcowego dołączyły kolejne kopalnie. Żądano większych płac i reaktywowania "Solidarności"
W ślad za pracownikami kopalni Manifest Lipcowy poszli kolejni górnicy. Do strajku przyłączyły się jastrzębskie kopalnie: KWK Jastrzębie, KWK Borynia i KWK Moszczenica, a także pobliskie: KWK XXX-lecie, KWK Morcinek, KWK ZMP, KWK Krupiński, KWK 1 Maja i KWK Marcel. Zastrajkowano także w kopalniach: Andaluzja i Lenin w Piekarach Śląskich oraz Mysłowicach.
Ostatecznie 17 sierpnia stworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. - U mnie w biurze za św. Barbarą zawiązał się komitet strajkowy, zostały podzielone role - mówi Grzegorz Stawski. Jeszcze zanim ten został powołany i zanim do strajku dołączyły kolejne kopalnie, jego uczestnicy sprecyzowali swoje żądania.
- Domagano się m.in. reaktywowania NSZZ "Solidarność", podwyżki płac, przywrócenia do pracy osób zwolnionych za działalność związkową, zwiększenia wynagrodzenia za pracę od poniedziałku do piątku, zmniejszenia administracji i liczby dozoru oraz wypłacenia wynagrodzeń za czas strajku - przypominał postulaty strajkujących przy okazji 30. rocznicy wybuchu protestów dr Bogusław Tracz z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach.
Przemysław Miśkiewicz: Gdyby nie strajk w Jastrzębiu, komuna upadłaby później
Zdaniem Przemysława Miśkiewicza, przewodniczącego Stowarzyszenia Pokolenie, strajki z sierpnia 1988 roku ostatecznie dopełniły dzieła upadku komuny w Polsce. - Bez tego strajku nie doszłoby do rozmów Okrągłego Stołu. Niepodległość prędzej czy później by przyszła, bo system chylił się ku upadkowi, ale nie w 1989 roku - przekonuje Przemysław Miśkiewicz.
Początkowo strajków i ich zakończenia nie oceniano jednak tak pozytywnie. Ostatecznie do końca - czyli do 3 września - strajkowała jedynie KWK Manifest Lipcowy w liczbie ok. 170 osób. Również nastroje, które towarzyszyły protestom wcale nie miały być najlepsze. - Ludzie nie do końca wierzyli, że ten strajk może się powieść - nawiązuje do ówczesnych nastrojów i stopniowego wygaszania strajków w kolejnych kopalniach, Przemysław Miśkiewicz, który Jastrzębie określa mianem "miasta-bohatera".
- Tam cały czas coś się działo, aż wreszcie przychodzi rok 1988. Organizowany jest strajk, który rozlewa się na cały ROW (Rybnicki Okręg Węglowy - przyp. red). Staje KWK Manifest Lipcowy, KWK Morcinek i inne kopalnie - przypomina ówczesne wydarzenia przewodniczący Stowarzyszenia Pokolenie, który zwraca uwagę, że do osób, które w strajkach brały udział już wcześniej dołączają kolejne związane z podziemiem, które były dotychczas ludźmi drugiego szeregu.
Ważne postacie miały być jednak nie tylko uczestnikami strajku. Istotną rolę miał wówczas - nie po raz pierwszy zresztą - odegrać ks. Bernard Czernecki, który udostępnił część swojego probostwa na rzecz działań sztabu wspierającego protesty i który negocjował ze strajkującymi.
W ocenie Przemysława Miśkiewicza, jastrzębskiego strajku z sierpnia 1988 roku nie byłoby jednak, gdyby nie wcześniejsze strajki z sierpnia 1980 roku. - W 1980 roku bez strajku w Jastrzębiu i bez strajku w Hucie Katowice nie byłoby podpisania Porozumienia Gdańskiego. Gdy Śląsk się zbuntował nie było wyjścia. Brak węgla to brak prądu - wskazuje Przemysław Miśkiewicz, który dodaje, że rok 1980 sprawił również, że w kolejnych latach w Jastrzębiu bardzo aktywnie działała opozycja, czy to w okresie legalnej "Solidarności", czy później, kiedy opozycjoniści musieli zejść do podziemia.
Źródła sukcesu strajkujących w Jastrzębiu, Miśkiewicz upatruje w fakcie, że w tamtejszym podziemiu działali przede wszystkim robotnicy. - To oni mieli być największym beneficjentem komunizmu - zaznacza, dodając, że na przekór temu, stanęli oni przeciwko niemu. - Tam wykluwa się nowa Solidarność najsilniejszego regionu w Polsce - dodaje.