75. rocznica zbrodni stalinowskiej w Lesznie: żołnierze ppor. Jerzego Przerwy zamordowani za obronę kobiety

Grzegorz Okoński
Podporucznik Jan Przerwa - zamordowany przez "sąd" wojskowy i Jana Młynarka
Podporucznik Jan Przerwa - zamordowany przez "sąd" wojskowy i Jana Młynarka repr. Krzysztof M. Kaźmierczak
Podporucznik Jerzy Przerwa, kanonier Władysław Łabuza mieli 22 lata, kapral Wiesław Warwasiński – 23 lata. Zostali rozstrzelani w efekcie wyroku sądu wojskowego, wydanego przez skład pod przewodnictwem stalinowskiego „sędziego” Franciszka Szelińskiego, za skuteczną obronę kobiety, uprowadzonej przez rosyjskich żołnierzy. „Rozprawa” toczyła się z jawnym pogwałceniem prawa i logiki, a wyrok miał wykonać osławiony kat poznańskiego Urzędu Bezpieczeństwa, Jan Młynarek, oficjalnie wówczas dowódca plutonu egzekucyjnego. Wydarzenia, które spowodowały tę zbrodnię, za którą stalinowskich sprawców nie osądzono, miały miejsce równo 75 lat temu, w nocy z 27 na 28 maja 1947 roku.

Wtedy do stacji kolejowej w Lesznie podążał pociąg, którym jechała 21-letnia Zofia Rojuk, w eskorcie grupy Rosjan. Kobieta została uprowadzona po tym, jak jej mąż, Władysław Romecki z podkoszalińskiej wioski chciał się jej pozbyć, bo nie chciała pracować w gospodarstwie. Najpierw domagał się od Milicji Obywatelskiej, by ją aresztowano i przesiedlono – mówił, że jest ona rzekomo Ukrainką, a gdy milicjanci nie posłuchali go, zwrócił się do rosyjskiej prokuratury w Koszalinie. 26 maja Rosjanie przyjechali po kobietę, jej mężowi mieli wręczyć butelkę wódki, a Zofię Rojuk zabrali, odrywając ją od rocznej córeczki i nie zwracając uwagi na jej prośby i tłumaczenia, że jest w ciąży. Miała być łupem dla czerwonoarmistów, wracających do bazy w Legnicy.

Kobieta próbowała znaleźć ratunek w pociągu – mówiła podróżnym, że jest Polką z Kresów, że została porwana i zgwałcona. Słysząc jej słowa krawiec Feliks Lis, jadący z Poznania do Osiecznej powiadomił o tym konduktorów i funkcjonariuszy Służby Ochrony Kolei. Gdy ci próbowali nakłonić Rosjan, by wypuścili kobietę, czerwonoarmiści sięgnęli po pistolety maszynowe, grożąc pepeszami. Pociąg tymczasem dojechał do stacji w Lesznie, gdzie miejscowy milicjant kapral Zygmunt Handke także próbował uwolnić Zofię Rojek. I on musiał odstąpić widząc skierowaną ku sobie broń.

Milicjant jednak nie odpuścił – o incydencie zameldował dyżurnemu wojskowej komendy miasta, a ten, komendantowi – młodemu, 22-letniemu podporucznikowi Jerzemu Przerwie z 86. Łużyckiego Pułku Artylerii Przeciwlotniczej. Przerwa miał doświadczenie frontowe, m.in. zdobywał Berlin. Teraz zebrał pluton alarmowy złożony z 15 żołnierzy i udał się na dworzec. Ustalił, że kobiety pilnuje 18-20 Rosjan, uzbrojonych w pistolety maszynowe…

Ludzie Przerwy mieli karabiny powtarzalne, nie dysponowali ani pistoletami maszynowymi, ani karabinem maszynowym. Młody oficer powiedział im, że Rosjanie przetrzymują Polkę, którą trzeba uwolnić, ale być może dojdzie do otwarcia ognia. Gdyby więc Rosjanie zaczęli strzelać, wówczas polscy żołnierze mają prawo odpowiedzieć ogniem. Jerzy Przerwa kazał więc swoim ludziom przeładować broń, po czym wraz z jednym z żołnierzy wszedł do budynku dworca. Tam nakazał, by wszyscy cywile natychmiast wyszli, i gdy dworzec opustoszał, wprowadził żołnierzy. Polecił, by nikogo nie wpuszczali, ani nie wypuszczali, po czym poprosił rosyjskiego kapitana Mikołaja Sokołowa na rozmowę do wartowni SOK. Pewny siebie Rosjanin odmówił okazania dokumentów uzasadniających przewożenie Polki w „eskorcie” - jednak ta rozmowa została niespodziewanie szybko zakończona…

Miasto-widmo na granicy województw wielkopolskiego i zachodniopomorskiego przyciąga żądnych wrażeń. Do 1992 roku mogło tam żyć nawet 5 tys. osób, teraz opustoszałe Kłomino popada w ruinę. Co wydarzyło się w tym tajemniczym miejscu? Zobaczcie, jak wygląda i poznajcie jego historię --->Czytaj też: Zajazd-widmo w Wielkopolsce. Kiedyś popularna restauracja jest ruiną. Poznaj jej mroczną historię

Opuszczone miasto-widmo nadal straszy. Stacjonowała tam armi...

Jak ustalił Krzysztof Kaźmierczak, dziennikarz, który ujawnił po latach sprawę strzelaniny na dworcu w Lesznie i tropił losy jej uczestników, w czasie rozmowy dowódców, zniecierpliwieni Rosjanie próbowali wyjść z dworca. Doszło do przepychanki, a oficerowie, kapitan Mikołaj Wachnij i major Borys Kudriawcow wyciągnęli pistolety, by wymusić przejście. Przeciwlotnicy podporucznika Przerwy podnieśli swoje karabiny i doszło do wymiany ognia. Mimo przewagi siły ognia jaką dawały pepesze Rosjan, Polacy strzelali celniej i po kilku minutach starcia w budynku na peronach okazało się że zginęło trzech Rosjan: ostrzeliwujący się z pepeszy Dymitr Michajłow i obaj rosyjscy oficerowie (zmarli po przewiezieniu do szpitala), trzech dalszych żołnierzy rosyjskich przewieziono także do szpitala, a kilku lżej rannych, po opatrzeniu ran, wróciło do pociągu. Polacy nie ponieśli żadnych strat.

Prowadzone po strzelaninie dochodzenie wykazało, że Rosjanie od początku przekazywali fałszywe informacje: mówili, że nikt z nich nie strzelał (choć ślady serii z pistoletów maszynowych i zeznania świadków temu przeczyli), że Polacy, którzy na nich rzekomo napadli używali broni maszynowej i… amunicji rozrywającej. Gdy wszystko wskazywało, że funkcjonariusze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i Milicji Obywatelskiej nie zebrali dowodów na wersję potwierdzającą słowa Rosjan, do akcji wkroczyli noszący polskie mundury i udający polskich oficerów Rosjanie – mjr Jan (Iwan) Pieskow z Głównego Zarządu Informacji Wojskowej w Warszawie, NKWD-zista, płk Antoni Skulbaszewski, zastępca naczelnego prokuratora Wojska Polskiego i Wilhelm Świątkowski – późniejszy prezes Najwyższego Sądu Wojskowego, który mimo polskiego orła na czapce, nie znał polskiego i musiał korzystać z tłumacza...

Krzysztof Kaźmierczak napisze później: „Do aresztu Informacji Wojskowej wtrącono 22 osoby. Oprócz komendanta miasta i członków plutonu alarmowego za kraty trafili Feliks Lis, milicjant Zygmunt Handke oraz strażnicy SOK. Poddano ich brutalnemu śledztwu, w którym stosowano tortury, m.in. bito do nieprzytomności i pozbawiano wody. Po trzydniowym śledztwie dziewięciu aresztowanym postawiono zarzuty, a akt oskarżenia przeciwko nim gotowy był zaledwie siedem dni po wydarzeniach na dworcu”. Oskarżenie mówiło o „podżeganiu do zamachu na żołnierzy armii sprzymierzonej, przeprowadzenia go lub przyczynienia się do spowodowania śmierci sojuszniczych żołnierzy, a sprawę prowadzili sędziowie Wojskowego Sądu Okręgowego i Wojskowego Sądu Rejonowego w Poznaniu. Wyrok miał być surowy, by nikt, kto nosi mundur Wojska Polskiego nie odważył się wystąpić przeciwko „sojusznikom”.

Podporucznikowi Przerwie odmówiono obrońcy. Decyzję w sprawie podjęli „sędziowie” - ppłk Franciszek Szeliński, mjr Jan Zaborowski i ławnik por. Andrzej Matuszewski z Dowództwa Poznańskiego Okręgu Wojskowego, którzy wobec ppor. Jerzego Przerwy, kpr. Wiesława Warwasińskiego oraz kanonierów Władysława Łabuzy i Stanisława Stachury orzekli karę śmierci, skazali na 10 lat więzienia kanoniera Tadeusza Nowickiego i milicjanta kaprala Zygmunt Handke, a na 12 lat - Feliksa Lisa. Prezydent Bolesław Bierut ułaskawił kanoniera Nowickiego i zamienił wyrok śmierci na 15 lat więzienia dla Stanisława Stachury. Trzej pozostali żołnierze zostali zamordowani – oficjalnie rozstrzelani, przy czym wykonawcą, a według dokumentów dowódcą plutonu egzekucyjnego miał być poznański kat, Jan Młynarek, od 1985 roku członek Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, zmarły w 1990 roku.

W 1990 roku wszyscy skazani zostali uniewinnieni i zrehabilitowani – niestety pośmiertnie. Sprawcy zbrodni i cierpień nie zostali skazani ani ukarani. Zofia Rojuk, która została wywieziona do Związku Radzieckiego, nigdy stamtąd nie wróciła. Zmarła w 1991 roku.

23 lutego 1945 roku w Poznaniu zakończyły się działania wojenne. Ostatnim punktem oporu wojsk niemieckich w stolicy Wielkopolski był Fort Winiary. Zobacz, jak po walkach o miasto wyglądała Cytadela. Przejdź dalej --->

Cytadela w Poznaniu. Tak wyglądał zniszczony po wojnie Fort ...

od 16 lat

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia