Spis treści
Inka, Gusta, Marcysia, Zapora, Warszyc, Rój, Młot, Kmicic, Uskok, Ryba, Bartek, Jastrząb, Kotwicz, Bohun, Wołyniak, Podkowa, Orlik, Żubryd, Łupaszka, Ogień, Olech, Huzar, Bruzda, Żelazny, Klamra... i tysiące innych żołnierzy podziemia niepodległościowego, konspiratorów, uczestników antykomunistycznego powstania zbrojnego, walcząc o wolną Polskę oddało życie, wierząc, że ich przelana krew nie pójdzie na marne.
Powojenne podziemie niepodległościowe stanowiło prostą kontynuację działalności niepodległościowej z okresu okupacji niemieckiej i sowieckiej czasów II wojny światowej. Przez jego szeregi przewinęło się ponad 250-300 tys. ludzi, w tym kilkadziesiąt tysięcy w oddziałach zbrojnych, nie licząc współpracowników i sympatyków, a także około 20 tys. w szeregach konspiracji młodzieżowych.
Dziś już nikt nie kwestionuje, że niepodległościowy wysiłek tych ludzi wpisywał się w tradycje polskich powstań narodowych i wynikał ze sprzeciwu zarówno wobec celów, które w Polsce stawiali sobie komuniści, jak i praktyki ich rządów, nastawionych na eliminację polskich elit niepodległościowych. Zdecydowana większość Polaków nie chciała sowieckich porządków ustrojowych. Zwalczała je na polu politycznym, a gdy to się okazywało niemożliwe - także z bronią w ręku. Dla wielu osób partyzantka oznaczała po prostu dramatyczną walkę o życie w systemie, który nie tolerował jakiejkolwiek opozycji. Kto chciał uniknąć represji ze strony sowieckiego i polskiego aparatu bezpieczeństwa - także za opór stawiany w czasie okupacji niemieckiej - musiał „iść do lasu” lub emigrować.
Początek II konspiracji
Początek zbrojnego oporu przeciwko sowietyzacji Polski rozpoczął się jeszcze w roku 1943 na Kresach Wschodnich RP, kiedy to oddziały AK, szczególnie w Okręgu Nowogródzkim, prócz działań antyniemieckich, toczyły regularną wojnę z sowieckimi oddziałami partyzanckimi, których działalność od początku była przedłużeniem polityki organów bezpieczeństwa ZSRS, przygotowujących te tereny do ponownej okupacji i w efekcie trwałej ich aneksji. Mimo uzasadnionych obaw co do postawy „sojusznika naszych sojuszników”, zgodnie z rozkazem Naczelnego Wodza, oddziały AK w połowie 1944 r. przystąpiły do akcji „Burza”, wspierając w walce z Niemcami Armię Czerwoną. Po zakończeniu działań wojennych na Kresach dla wszystkich stało się jasne, że wkraczający ponownie na nasze ziemie Sowieci nie niosą Polakom wyzwolenia ani pokoju, lecz nową okupację. Po początkowym współdziałaniu z oddziałami AK, bolszewicy rozpętali przeciwko jej żołnierzom orgię prześladowań.
Polskie formacje partyzanckie zostały otoczone przez oddziały NKWD, rozbrojone, a tysiące żołnierzy (ponad 6 tys. z samej tylko Wileńszczyzny) zesłano do obozów w głębi ZSRS, skazano na wieloletnie więzienie, a nawet rozstrzeliwano na miejscu. W tej sytuacji oddziały, którym udało się uniknąć rozbrojenia bądź rozbicia, zostały rozformowane, a ich żołnierze podjęli próby przedarcia się na tereny położone w granicach dzisiejszej Polski. Część kresowych dowódców i żołnierzy AK, w tym najsłynniejsi - mjr Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”, por. Jan Borysewicz „Krysia”, ppor. Czesław Zajączkowski „Ragner” - postanowiła jednak pozostać za kordonem i walczyć do końca o niepodległość swoich rodzinnych stron. Ostatni z nich trwali z bronią w ręku jeszcze w połowie lat 50.
Po przekroczeniu Bugu i Sanu, działania sowieckie były analogiczne do tych na Kresach. Nastąpiły masowe aresztowania działaczy politycznych i wyższych dowódców AK oraz podstępnie rozbrajanych żołnierzy, których osadzano m.in. w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku, przekształconym w obóz filtracyjny NKWD, skąd wywożono ich do obozów w głębi ZSRS lub wcielano, jako „mięso armatnie”, do jednostek frontowych. Działania te zostały znacznie zaostrzone w październiku 1944 r. Polscy komuniści, nie mając żadnej realnej władzy i poparcia społecznego, zmuszeni byli do całkowitego oparcia się „na bagnetach” Armii Czerwonej, której liczebność na terenie „Polski Lubelskiej” wynosiła w tym czasie ok. 2,5 mln żołnierzy. Na podstawie zawartego 26 lipca 1944 r. porozumienia, PKWN oddał obywateli polskich pod jurysdykcję wojskowych władz sowieckich.
Walka zbrojna
Walka tzw. drugiej konspiracji z komunistami rozpoczęła się latem 1944 r., gdy nierozbrojone po akcji „Burza” na Kresach Wschodnich oddziały Armii Krajowej zaczęły być likwidowane przez oddziały wojskowe NKWD. Starcia te wkrótce przeniosły się na ziemie tzw. Polski Lubelskiej, czyli wyzwolone spod okupacji niemieckiej tereny Podlasia, Lubelszczyzny, wschodniego Mazowsza i Podkarpacia. Na obszarze tym, rządzonym przez komunistów podporządkowanych Związkowi Radzieckiemu, znajdowały się liczne struktury AK, w tym oddziały partyzanckie zmobilizowane do akcji „Burza”. Część żołnierzy podziemia zdecydowała się (lub została zmuszona) stawiać opór komunistom.
W tym samym czasie na zachód od Wisły wciąż walczono z okupantem niemieckim. Styczniowa ofensywa Armii Czerwonej w kierunku Berlina doprowadziła do wypędzenia Niemców z przedwojennych ziem środkowej i zachodniej Polski, a także zajęcia terenów niemieckich, które wkrótce stały się częścią powojennego państwa polskiego. Równolegle 19 stycznia 1945 r. doszło do rozwiązania Armii Krajowej, na bazie której działały kolejno organizacja „Niepodległość” (do maja 1945 r.), Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj (do września) i Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (do jesieni 1947 r., kiedy aresztowano ostatni Zarząd organizacji).
Jednocześnie nadal funkcjonowała konspiracja narodowa czyli Narodowe Siły Zbrojne, a później Narodowe Zjednoczenie Wojskowe. Część oddziałów i struktur poakowskich, niezorganizowanych w DSZ/WiN, również pozostała w gotowości bojowej, kontynuując walkę z komunistami. W zdecydowanej większości udział w II konspiracji był konsekwencją wyborów dokonywanych na początku drugiej wojny światowej. Większość dowódców służy w konspiracji niepodległościowej od roku 1939, 1940, 1941. Dla nich to, co zdarzyło się w Polsce w roku 1944-1945, było po prostu początkiem nowej okupacji, sowieckiej.
Odejście na zachód oddziałów sowieckich dało więcej przestrzeni do działalności podziemia niepodległościowego we wschodniej Polsce (do tej pory pacyfikowanej przez NKWD i aparat bezpieczeństwa PKWN). Stąd intensywny rozwój oddziałów partyzanckich w województwach białostockim, lubelskim oraz rzeszowskim. Siła partyzantki w ostatnim z regionów wynikała z faktu przetrwania tam wielu oddziałów AK, zmobilizowanych w 1944 r.
Szybkie przejście frontu przez ziemie na zachód od Wisły nie naruszyły tamtejszych struktur AK. I tak w województwie warszawskim w oddziałach „leśnych” działało 1128 żołnierzy, w łódzkim - 1050, w kieleckim - 1993, a w krakowskim - 2468. O wiele mniej było ich w województwie poznańskim (886 żołnierzy) oraz gdańskim i pomorskim (512). Warto dodać, że działały tam silne struktury regionalne: Konspiracyjne Wojsko Polskie kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca” w Polsce centralnej (zwłaszcza w rejonie Łodzi) oraz stworzona przez ostatniego komendanta Okręgu Poznańskiego AK ppłk. Andrzeja Rzewuskiego „Hańczę” Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza Warta.
Na Ziemiach Odzyskanych, ze względu na dopiero zaczynające się przesiedlenia ludności polskiej i związany z tym brak osadzenia w lokalnej społeczności, oddziały partyzanckie nie funkcjonowały. W szczytowym okresie działalności partyzantki antykomunistycznej (połowa 1945 r.) liczyła ona ok. 17 tys. żołnierzy w całym kraju, skupionych w 341 oddziałach partyzanckich.
Walkę prowadzono na różnych płaszczyznach. Prowadzono działania o charakterze propagandowym. Informowano społeczeństwo o tym, co się naprawdę dzieje, co wobec monopolu propagandowego komunistów miało wyjątkowe znaczenie. W zasadzie każda struktura obwodowa, czyli na szczeblu powiatu, wydawała jakieś pisemko, a pisma w rodzaju „Orła Białego” WiN ukazywały się w nakładzie kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy. Skala tej działalności była tak wielka, że dorównał jej dopiero drugi obieg w latach osiemdziesiątych. Natomiast prowadzone działania zbrojne, w zdecydowanej większości służyły samoobronie - reagowaniu na działania resortu bezpieczeństwa.
Nawet akcje o największym ciężarze gatunkowym, jak opanowywanie więzień czy obozów, rozbijanie siedzib powiatowych urzędów bezpieczeństwa, miały charakter samoobrony. Uwalniano współtowarzyszy broni, atakowano grupy operacyjne, dokonujące pacyfikacji, czy posterunki milicji, stanowiące zagrożenie dla konspiracji, wreszcie likwidowano agenturę. Agentura stanowiła największe zagrożenie dla członków konspiracji i ich rodzin, ale również dla zwykłych ludzi. Akcje likwidacyjne prowadziły właściwie wszystkie organizacje konspiracji powojennej, również WiN.
Wolność i Niezawisłość - podziemie cywilne
2 września 1945 r. w Warszawie powołał on w to miejsce cywilną strukturę podziemną Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość - Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji, zostając pierwszym Prezesem Zarządu Głównego WiN. W ciągu lat 1945-1947 władze komunistyczne aresztowały kolejne cztery Zarządy tej organizacji. Działacze I ZG zostali aresztowani już jesienią 1945 r.; z kolei II ZG WiN na czele z płk. Franciszkiem Niepokólczyckim (do tego momentu prezesem Obszaru Południowego Zrzeszenia) został rozbity jesienią 1946 r., a samego prezesa aresztowano 22 X 1946 r.
Jego następcą został ppłk Wincenty Kwieciński, dotychczasowy prezes Obszaru Centralnego WiN, aresztowany niemal natychmiast po objęciu swego stanowiska - na początku stycznia 1947 r. Ostatnim prezesem, IV ZG WiN, został wówczas ppłk Łukasz Ciepliński „Ostrowski”, „Pług” dotychczasowy prezes Obszaru Południowego Zrzeszenia. Został aresztowany w listopadzie 1947 r. Po aresztowaniu Cieplińskiego i ostatniego członka jego Zarządu (Mieczysława Kawalca w lutym 1948 r.), bezpieka przejęła kontrolę nad WiN-em, instalując tzw. V Komendę w ramach operacji krypt. „Cezary”.
W tym czasie aresztowani wcześniej przywódcy Zrzeszenia siedzieli w więzieniach. Członkowie ostatniego prawdziwego Zarządu z „Pługiem” na czele, wraz z nim Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Batory, Franciszek Błażej, Józef Rzepka i Karol Chmiel, zostali skazani sądownie na karę śmierci. Wykonano ją w warszawskim więzieniu na Mokotowie 1 III 1951 r.
Choć Zrzeszenie WiN było organizacją cywilną, to zarządzane było przez oficerów ze stażem w AK, a przez jego szeregi przeszło - głównie do amnestii z II 1947 r. - do 60 tys. żołnierzy. Znaczna ich część także mogła pochwalić się przeszłością akowską i czynnym udziałem w wojnie 1939 r. Mimo decyzji kierownictwa Zrzeszenia o przejściu z działań zbrojnych i dywersyjnych w kierunku aktywności politycznej, terror prowadzony przez komunistów polskich i NKWD w pierwszych latach powojennych wymuszał na dowódcach oddziałów prowadzenie akcji zbrojnych i trwanie w lasach. Po amnestii 1947 r. pozostały w podziemiu coraz mniej liczne oddziały, stopniowo tracące kontakt z wyższymi strukturami Zrzeszenia (Inspektoratami, Okręgami i Obszarami), których przedstawiciele zostali na ogół aresztowani.
W okresie od początku 1946 r. do kwietnia 1947 r. - czyli końca amnestii ogłoszonej po sfałszowanych wyborach do Sejmu w styczniu, w której ujawniło się 76 tys. osób - doszło do zmniejszenia liczebności oddziałów partyzanckich do 8,6 tys. żołnierzy skupionych w 260 oddziałach.
We wschodniej Polsce w istotny sposób zmniejszyła się liczebność niepodległościowych partyzantów. Prym wiodło województwo warszawskie i lubelskie. O ile w drugim z nich przodowały oddziały skupione wokół Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, na czele z mjr. Hieronimem Dekutowskim „Zaporą”, o tyle na Mazowszu (oraz w białostockim, w którym łącznie walczyło 806 partyzantów) na czoło wysuwała się konspiracja narodowa. Osłabł natomiast dotychczasowy „bastion” konspiracji - województwo rzeszowskie.
W środkowej Polsce na czoło wysunęło się województwo łódzkie, w którym w 1946 r. szczyt liczebności osiągnęło Konspiracyjne Wojsko Polskie. Silna pozostawała również konspiracja w województwie krakowskim, której jednym z głównych filarów był Józef Kuraś ps. „Ogień”. W województwie poznańskim dominowały oddziały KWP oraz mniejsze organizacje nieafiliowane, natomiast w katowickim i częściowo gdańskim znaczącą rolę zdobywała konspiracja narodowa.
Amnestia z 1947 r. rozbiła konspirację antykomunistyczną, w połączeniu z sytuacją międzynarodową zniechęcając część żołnierzy do kontynuowania walki zbrojnej. Szacuje się, że po kwietniu 1947 r. liczebność oddziałów partyzanckich w całym kraju wynosiła maksymalnie ok. 1,8 tys. żołnierzy.
Opór najmocniej przetrwał na wschodzie, przede wszystkim w województwach warszawskim i białostockim, gdzie trzon oddziałów tworzyli żołnierze konspiracji narodowej. Na Lubelszczyźnie dowództwo nad partyzantką WiN-owską po „Zaporze” przejął kpt. Zdzisław Broński „Uskok”, walczący do maja 1949 r. W rzeszowskim walka zbrojna skupiła się w zaledwie czterech oddziałach. Wygasała również aktywność partyzancka w środkowej Polsce - w krakowskim, kieleckim i łódzkim z bronią w ręku pozostało po nieco ponad 100 partyzantów, w innych zaś województwach oddziały liczyły łącznie kilkudziesięciu partyzantów.
W latach 1951-1956 maksymalną liczebność partyzantki antykomunistycznej szacuje się na niecałe 400 osób. Po roku 1953 w lesie pozostali jedynie partyzanci ukrywający się pojedynczo lub w 2-3-osobowych grupkach, którzy tylko w wyjątkowych wypadkach przeprowadzali akcje z bronią w ręku. Byli oni systematycznie zabijani lub wyłapywani, a nieliczni, którym udało się dotrwać do jesieni 1956 r., ujawnili się w ramach amnestii.
23 sierpnia 1954 roku, podczas akcji rozbrajania posterunku MO w Przytułach, zginął mjr Jan Tabortowski „Bruzda”, ostatni kadrowy oficer Armii Krajowej, który poległ z bronią w ręku. W 1957 r., osaczony w bunkrze, zginął zastępca mjr. „Bruzdy”, ostatni żołnierz podziemia niepodległościowego na Białostocczyźnie - ppor. Stanisław Marchewka „Ryba”. Symboliczny koniec oporu wyznacza data 21 października 1963 r., kiedy to walcząc z obławą SB-ZOMO na Lubelszczyźnie, poległ ostatni z niezłomnych - sierż. Józef Franczak „Lalek”.
Cena krwi
Żołnierze wyklęci - niezłomni zapłacili cenę najwyższą spośród wszystkich środowisk walczących o wolną Polskę. To ponad 5 tys. osób skazanych przez sądy wojskowe na kary śmierci, ponad 21 tys. zmarłych i zamordowanych w więzieniach (w tym większość to członkowie konspiracji). To bliżej nieznana liczba zabitych w trakcie tysięcy pacyfikacji ciągnących się przez pierwsze 10 powojennych lat, zamordowanych bez sądu w siedzibach urzędów bezpieczeństwa (około 20 tys.). To ponad 250 tys. osób skazanych na kary więzienia z powodów politycznych, kilkaset tysięcy dalszych zrujnowanych zdrowotnie, ekonomicznie, skazanych na bycie obywatelami II kategorii w PRL.
Fizyczna eksterminacja żołnierzy antykomunistycznego podziemia nie wystarczyła komunistom, wiedzieli bowiem, że ofiara ich życia może w przyszłości zrodzić mit, z którego nowe pokolenia Polaków będą czerpały siłę do walki z komuną. I właśnie dlatego ciała zgładzonych partyzantów grzebano potajemnie, by nie został po nich nawet krzyż na mogile, a propaganda przedstawiała ich jako pospolitych bandytów i patologicznych morderców. Jednak mimo tego, wielu dowódców antykomunistycznego podziemia pozostało na zawsze legendą polskiego oporu przeciwko systemowi komunistycznemu. Systemowi, który w całych dotychczasowych dziejach ludzkości był najbardziej perfidnym, największym i najgroźniejszym zinstytucjonalizowanym wrogiem wolności, w każdym jej wymiarze.
„Żołnierze Wyklęci - bohaterowie antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu” - podkreślił Sejm, który w 2011 r. ustanowił 1 marca Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.
CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!
rs