Najpierw byli smutni, aroganccy panowie, którzy przetrząsnęli mieszkanie na poznańskiej Wildzie. Później transport do Lublina na okryty złą sławą Zamek. Później łamanie palców, zrywanie paznokci, bicie pałką. I wrzask funkcjonariusza NKWD czy UB. A jeszcze później rażenie prądem, wlewanie terpentyny do nosa, przypalanie ogniem. I wyrok. Za wiarę w Boga, w wolną, niepodległą Polskę. Wreszcie: Mokotów, Rawicz, Wronki, transporty, bicie, przesłuchania.
Mój dziadek, ppor. „Kret”, żołnierz AK-NSZ, miał szczęście. W stalinowskich więzieniach spędził „tylko” kilkanaście lat. Przeżył piekło tortur, odzyskał wolność, choć zrujnowane zdrowie nie pozwoliło mu dożyć przełomu i wolnej Polski.
Wielu jego kolegów z Podziemia Niepodległościowego takiego szczęścia nie miało. Brutalne przesłuchania kończył wyrok marionetkowego sądu i szubienica lub strzał w tył głowy, niekiedy kończący przesłuchania. Także w Poznaniu, gdzie w więzieniu na Młyńskiej grasował zwyrodniały komunistyczny oprawca, Jan Młynarek, strzałem w tył głowy likwidujący „wrogów Polski ludowej”.
To jedna z historii, o których nie wolno było głośno mówić w PRL; dla bezpieczeństwa własnego, dla dobra najbliższych.
Mnóstwo podobnych opowieści żołnierze podziemia antykomunistycznego, także związani z Wielkopolską, jak np.: Władysław Borowiec, ps. „Żbik” - zamordowany w 1948 r w więzieniu mokotowskim, Ludwik Statkiewicz, ps. „Mech” Edmund Hys „Jodła”, Wiesław Antkowiak ps. „Wierzba” - skazani w 1947 r. na śmierć przez sąd w Poznaniu, Jan Michniacki ps. „Świerk” - zamordowany w więzieniu w Koninie, zabrali ze sobą do grobu.
Odkrywamy je dzisiaj wbrew woli katów, oprawców, którzy chcieli nie tylko odebrać im życie, ale wymazać z historii, zatrzeć ślady po ludziach, którzy odważyli się mieć nadzieję, wiarę i siłę. Odkrywamy je wbrew małym ludziom, dla których – często z osobistych, także rodzinnych względów- niewygodna stała się pamięć o tych, co szli wyprostowani wśród tych co na kolanach.
Żołnierze Podziemia Antykomunistycznego walczyli o wolną i niepodległą. Stali się ziarnem, które zakiełkowało po latach. Ich męstwo, poświęcenie jest i będzie symbolem godności i odwagi, jakże ważnym w naszych czasach, gdy tyran odrodził się za wschodnią granica i gdy tchórzostwo i koniunkturalizm niektórzy próbują sprzedawać ubrane w barwne szaty „realizmu”.
"Oni go zabrali i został stracony, Dla mnie nie istnieje dziś kolor czerwony"*
Cześć i chwała Żołnierzom Niezłomnym!
* fragment "Oni go zabrali i został stracony, dla mnie nie istnieje dziś kolor czerwony" - pochodzi z utworu "Kawka na Ordynackiej” z płyty „Panny Wyklęte".