Jednak pod względem zawodowym szpiegostwem parali się przedstawiciele różnych profesji – dyplomaci, żołnierze ludowego Wojska Polskiego, urzędnicy, pracownicy naukowi i techniczni uczelni oraz zakładów przemysłowych. Aż trudno uwierzyć, że jednym z nich został złoty medalista igrzysk olimpijskich w Meksyku i zwycięzca plebiscytu „Przeglądu Sportowego” na sportowca XXX-lecia PRL – szablista Jerzy Pawłowski.
Utalentowany sportowiec
Jerzy Pawłowski urodził się 25 października 1932 r. na warszawskim Czerniakowie w robotniczej rodzinie Władysława i Eleonory z domu Nowakowskiej. Ojciec do wybuchu wojny pracował w zakładach Citroena w Warszawie jako szofer. Skromne, ale ustabilizowane życie rodzinne przerwały działania zbrojne z 1939 r. Wówczas utrzymanie domu spadło na barki matki pracującej w Szpitalu Ujazdowskim. Rodzina połączyła się dopiero w 1945 r. w Warszawie, po powrocie ojca z niewoli i zatrudnieniu w Ministerstwie Żeglugi na stanowisku kierowcy. Pawłowski ukończył w tym czasie szkołę podstawową ze znaczącą przerwą w trakcie okupacji niemieckiej. Następnie zdobył tytuł technika ślusarskiego w II Miejskiej Szkole Zawodowej w Warszawie i napisał małą maturę, bo szkoła miała status gimnazjum. Tutaj też wstąpił w szeregi Związku Młodzieży Polskiej, przybudówki młodzieżowej PZPR wzorowanej na sowieckim Komsomole. Organizacje te reprezentowały ideowo odmienne wartości od tych, jakie przyświecały działalności Polskiego Państwa Podziemnego, a do której wielokrotnie, publicznie odwoływał się Pawłowski już w wolnej Polsce. Wskazywał m.in. na wychowanie domowe w duchu patriotyzmu ze strony dziadka służącego w Legionach Polskich pod dowództwem bryg. Józefa Piłsudskiego, czy też osobistej służby w szeregach VI Obwodu Warszawskiego Okręgu AK i podczas Powstania Warszawskiego w wieku zaledwie 12 lat (w co trudno uwierzyć). Z materiałów źródłowych wyłania się obraz młodzieńczych lat życia szablisty pełen niedomówień, wątpliwości i manipulacji. Szczególnie w kwestiach wyznawanych wartości i życiowych wyborów. Po ukończeniu szkoły średniej Pawłowski został zatrudniony w maju 1951 r. na stanowisku referendarza w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej w Warszawie, czyli centralnym organie zarządzającym w „ludowej” Polsce kwestiami sportu, rekreacji i turystyki. W tym czasie miał on już za sobą pierwsze sukcesy sportowe i był związany z warszawskim klubem ZKS „Ogniwo”, w szeregach którego zdobył wicemistrzostwo Polski w 1950 r. Z czasem przeszedł do milicyjnego klubu WKS Gwardia Warszawa, aby po igrzyskach olimpijskich w Helsinkach znaleźć się w szeregach sekcji szermierczej CKWS Legia w Warszawie. Z klubem tym był związany do końca kariery sportowej, podobnie jak w życiu zawodowym z wojskiem. W międzyczasie zdołał ukończyć zaoczne liceum dla osób pracujących i zdał maturę. Pawłowski, jako oficer ludowego Wojska Polskiego i członek PZPR, zatrudniony był rotacyjnie na wolnych etatach w różnych jednostkach i instytucjach wojskowych. Nie posiadał do tego ani kwalifikacji zawodowych, ani też praktyki liniowej czy sztabowej. Jako sportowiec amator był angażowany na przygodnych stanowiskach w wojsku, aby mógł zapewnić utrzymanie rodzinie i trenować. Było to zresztą powszechną praktyką w „ludowej” Polsce. Przez moment rozważano nawet jego przydział do Gabinetu Ministra Obrony Narodowej, czyli w najbliższym otoczeniu Wojciecha Jaruzelskiego. I choć wydawał się początkowo bardzo dobrym kandydatem, ocieplającym wizerunek skostniałej, służącej sowieckim interesom armii PRL, to jednak nie zdecydowano się na jego zatrudnienie w ministerstwie. Być może z powodu niejasnych kwestii związanych z przemytem i handlem dewizami. A może bardziej z powodu podejrzanych znajomości na Zachodzie? W 1968 r. Pawłowski ukończył zaocznie prawo na Uniwersytecie Warszawskim, po czym został zatrudniony w Instytucie Prawa w Wojskowej Akademii Politycznej w Warszawie. W dniu aresztowania pełnił funkcję starszego asystenta w Ośrodku Badań Socjologicznych przy WAP w randze majora na etacie podpułkownika. Rzadko przebywał na uczelni, koncentrując się głównie na treningach, zawodach sportowych i prowadzeniu życia peerelowskiego celebryty. Podkreślić przy tym należy, że obok niezwykłego talentu sportowego, za sukcesem Pawłowskiego stała olbrzymia motywacja, tysiące godzin ćwiczeń i praca z najlepszymi trenerami szermierki ówczesnych czasów, jak choćby z wieloletnim trenerem polskich olimpijczyków – Węgrem Janosem Keveyem. Spotkanie tych właśnie dwóch sportowych osobistości przyniosło wyjątkowe efekty. Pawłowski regularnie sięgał po laury zwycięstwa – zdobywając aż pięć medali na igrzyskach olimpijskich w Melbourne (1956), Rzymie (1960), Tokio (1964) i Meksyku (1968), w tym jeden złoty, trzy srebrne i jeden brązowy – wszystkie w rywalizacji szablistów. Aż 19 razy stawał na podium mistrzostw świata w szabli, w tym jako zwycięzca siedmiokrotnie. Do tego aż 14 razy uzyskał mistrzostwo Polski w szabli i florecie. Nie może zatem dziwić, że Polacy w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” wybrali dwukrotnie Pawłowskiego najlepszym sportowcem roku w 1957 i 1968 r., zaś kilka lat później sportowcem XXV-lecia PRL i XXX-lecia PRL. W 1967 r. Międzynarodowa Federacja Szermiercza przyznała mu tytuł szablisty wszech czasów. Życie osobiste nie układało się tak dobrze jak rywalizacja sportowa. Jerzy Pawłowski był aż trzykrotnie żonaty. Pierwszą wybranką serca była pielęgniarka Halina Jakubik, ze związku z którą urodziły się dwie córki – Halina i Barbara. Zaledwie po trzech latach na drodze rodzinnego szczęścia stanęła kariera sportowa, ciągłe wyjazdy na obozy, zgrupowania i zawody, a także romans z aktorką Teresą Szmiegiel, z którą zagrał w pierwszym kolorowym filmie z czasów PRL, czyli w „Podhalu w ogniu”. Z tego małżeństwa urodził się syn Piotr, ale i ten związek nie przetrwał próby czasów i stylu życia, jaki wiódł szablista. W 1960 r. para się rozwiodła, a już rok później Pawłowski ożenił się z lekarką Iwoną Szwają, która potrafiła „okiełzać” charakter męża i wprowadziła w życie Pawłowskich, obcy wcześniej Jerzemu, wewnętrzny spokój i wspólnotę rodzinną. Związek ten przetrwał bardzo burzliwe wydarzenia, jak choćby oskarżenia i donosy kierowane przez drugą żonę szablisty, w których zgłaszała prokuratorowi próbę zabójstwa czy maltretowania ze strony męża. Iwona Pawłowska była też oparciem dla Jerzego w czasie procesu i pobytu w więzieniu, choć w dokumentach znaleźć można znamiona małżeńskiego kryzysu. Ze związku z Iwoną urodził się syn Michał.
„Papuga” i „Szczery”
W czasie pracy w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej w Warszawie Jerzy Pawłowski został zwerbowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z Departamentu II MBP (odpowiedzialnego za kontrwywiad) do współpracy jako kontakt poufny ps. „Papuga”. Jego zadaniem było rozpracowywanie środowisk polskich sportowców, do których miał swobodny dostęp z racji obowiązków służbowych. Po latach Pawłowski, wśród powodów podjęcia współpracy, wskazywał na młody wiek, naiwność, a także na szantaż, w którym grożono aresztowaniem ojca za działalność w AK, chociaż z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że Władysław Pawłowski spędził czas okupacji w niemieckiej niewoli i nie był żołnierzem podziemia. Groźby UB miały usprawiedliwiać uwikłanie. Z perspektywy czasu wydaje się, że szablista współpracę z bezpieką traktował instrumentalnie, jako wielowymiarowy parasol ochronny, ale też dźwignię niektórych przedsięwzięć zawodowych i sportowych czy też sposób na budowanie swojego ponadprzeciętnego wizerunku. Współpracę z UB przerwało powołanie Pawłowskiego do odbycia zasadniczej służby wojskowej w 1952 r., a którą rozpoczął w 94. Pułku Piechoty w Morągu, aby następnie przejść do CWKS Legia Warszawa. Po zakończeniu służby zasadniczej Pawłowski pozostał w klubie jako żołnierz zawodowy. W 1955 r. otrzymał awans na podporucznika i jednocześnie został zwerbowany przez oficerów Głównego Zarządu Informacji na tajnego informatora o ps. „Szczery”. Po pół roku przekwalifikowano go na agenta, czyli współpracownika znajdującego się wyżej w hierarchii donosicieli wojskowej bezpieki, co odczytać należy jako dowód dużego zaufania, ale też wywiązywania się Pawłowskiego ze zlecanych zadań. Przejściowo wykluczony z sieci agenturalnej z powodu złożenia deklaracji członkowskiej na kandydata do PZPR, już po przekształceniu GZI w Wojskową Służbę Wewnętrzną powrócił bez problemów do współpracy w maju 1957 r. Przez wiele lat zabezpieczał wyjazdy kadry polskich szermierzy na zagraniczne zgrupowania i zawody, donosił na członków swojej rodziny i rodziców drugiej żony, ale przede wszystkim pracował na rzecz Oddziału I Zarządu WSW Warszawskiego Okręgu Wojskowego po linii tak zwanego kontrwywiadu zaczepnego, czyli inwigilacji ośrodków wywiadowczych państw kapitalistycznych poza granicami PRL. Osobiście brał udział w grach kontrwywiadowczych. Ponadto na zlecenie Zarządu II Sztabu Generalnego ludowego WP (czyli wywiadu wojskowego) brał udział w zapewnieniu łączności z agenturą na terenie RFN przy użyciu tzw. martwych skrzynek. Współpracę z Pawłowskim jako agentem ograniczono w 1961 r., po ucieczce z PRL ppłk. Michała Goleniowskiego, wysokiego rangą oficera cywilnej i wojskowej bezpieki, z którym szermierz miał osobiste spotkanie kontrolne w 1956 r. Szefostwo WSW obawiało się, że Pawłowski, zdemaskowany przez Goleniowskiego, może doprowadzić do ujawnienia innych komunistycznych szpiegów na Zachodzie. Niestety, zbiegło się to także z donosami byłej żony Teresy Szmiegiel, która ujawniła nieznane dotychczas WSW fakty z życia Pawłowskiego, a dotyczące nielegalnego handlu dewizami, samochodami, aparatami fotograficznymi z przemytu czy też kontaktów z podejrzanymi obcokrajowcami. Z innych źródeł pozyskano informacje, że szermierz wielokrotnie powoływał się na znajomości w wojskowych kontrwywiadzie lub mówił wprost, że jest oficerem tej służby. W efekcie w 1962 r. zakończono współpracę definitywnie, zakazując Pawłowskiemu takiej praktyki. Incydentalnie interesowano się sportowcem w latach kolejnych, głównie z kolejnymi, pojedynczymi informacjami pochodzącymi z donosów tajnych współpracowników. Nie podjęto żadnych systemowych działań, mimo że kierownictwo Departamentu II MSW (czyli kontrwywiad) sugerowało WSW już w 1962 r. możliwość prowadzenia działalności szpiegowskiej przez sportowca.
„Paweł”
Dwa lata po zakończeniu współpracy z WSW Jerzy Pawłowski wplątał się we współpracę z Amerykanami. Co prawda już od lat pięćdziesiątych XX wieku interesowali się nim agenci FBI, pełniącego w USA rolę kontrwywiadu, ale werbunek nastąpił dopiero w 1964 r. ze strony CIA. Pierwsze rozmowy nastąpiły w Nowym Jorku w marcu i kwietniu, a sprawę sfinalizowano dopiero w maju w Padwie. Wszystko działo się pod niezbyt czujnym okiem kolegów sportowców, trenerów i członków drużyny polskiej reprezentacji szermierzy, w trakcie kolejnych turniejów, w których udział brał Pawłowski. W Padwie przeprowadzono wstępne szkolenie, a agent przyjął ps. „Paweł”. W trakcie kilkuletniej współpracy szablista spotykał się wielokrotnie z pracownikami CIA, przekazując informacje na temat sytuacji w Polsce, charakteryzował oficerów ludowego Wojska Polskiego i przedstawicieli komunistycznego establishmentu. Opowiadał o znanych mu sprawach dotyczących działalności GZI i WSW, a także podległej wywiadowi wojskowemu Jednostki nr 2000, przygotowującej żołnierzy, funkcjonariuszy SB i cywili do służby w Polskiej Delegacji Międzynarodowej Komisji Kontroli i Nadzoru, m.in. w Korei, Wietnamie czy Laosie. Prawdopodobnie Amerykanie chcieli wykorzystać Pawłowskiego w wojnie propagandowej przeciwko władzom komunistycznym w PRL, proponując mu ucieczkę na Zachód w 1968 r., na co sportowiec ostatecznie się nie zgodził. Pawłowski jako agent brał pieniądze w zamian za informacje, choć trudno jednoznacznie określić, czy było to kilka czy kilkanaście tysięcy dolarów. Jednocześnie nie posiadał żadnego szpiegowskiego wyposażenia, ani materiałów, które mogłyby go zidentyfikować jako szpiega i ewentualnie dostarczyć dowodów winy w sądzie. Trudno jednoznacznie wskazać, z jakich powodów Jerzy Pawłowski podjął współpracę z CIA. Jako oskarżony wskazywał na szantaż ze strony Amerykanów, zaś WSW i prokuratura wojskowa przekonana była do zdrady z pobudek materialnych.
Sprawa Operacyjna krypt. „Gracz”
WSW, kilkukrotnie otrzymując różne informacje o swoim byłym agencie, ignorowała wiadomości o szemranych interesach, chęci pozostania na Zachodzie czy kontaktach z podejrzanymi osobami. Przełom nastąpił dopiero w 1970 r., kiedy okazało się, że mimo kontaktów z obcokrajowcami nie poinformował o nich WSW. W 1972 r. założono więc Sprawę Operacyjnego Wyjaśnienia krypt. „Gracz”, przemianowaną z czasem Sprawę Operacyjnego Rozpracowania. Do działań operacyjnych zaangażowano szereg tajnych współpracowników, pozorowano powrót do agenturalnej działalności z szermierzem, a także zastosowano środki techniczne i obserwację zewnętrzną. I chociaż z biegiem kolejnych miesięcy poszerzano wiedzę o Pawłowskim i uprawdopodobniono fakt współpracy z obcym wywiadem, to jednak brakowało dostatecznych i mocnych dowodów zdrady. Podejrzenia padały na wywiady różnych państw zachodnich w tym USA, RFN, Francji czy Izraela. Ostatecznie postanowiono przeprowadzić z Pawłowskim oficjalną rozmowę w oparciu o materiały dotyczące działalności kryminalnej i wykorzystać to do wymuszenia przyznania się do szpiegostwa. W drugiej połowie kwietnia 1975 r. doszło do kilku spotkań, w trakcie których płk. Romuald Zajkowski i ppłk Marian Sasiński, nie osiągnęli zakładanego celu. Dlatego 28 kwietnia 1975 r. wezwano Pawłowskiego na oficjalne przesłuchanie, które zakończyło się aresztowaniem. Złamany brzemieniem odpowiedzialności szermierz przyznał się do winy, w efekcie czego Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego wyrokiem z 8 kwietnia 1976 r. skazał go na 25 lat więzienia. Dodatkowo orzeczono przepadek całego mienia. W sierpniu minister obrony narodowej zdegradował sportowca do stopnia szeregowego, a w tym samym czasie wyrzucono go dyscyplinarnie z PZPR. Ostatecznie, mimo początkowego sprzeciwu Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, został on ułaskawiony przez Radę Państwa i wymieniony na Mariana Zacharskiego w czerwcu 1985 r. na moście Glienicke w Berlinie Zachodnim. Nie wyemigrował jednak z PRL. Pozostał w kraju mimo usilnych próśb ze strony Amerykanów, dotrzymując warunków, jakie postawiła przed nim bezpieka i Jaruzelski w zamian za ułaskawienie.