Monika Mazanek- Wilczyńska: Ostatnio zajął się Pan badaniami szczątków Krzyżaków…
Andrzej Ossowski: Tak. Trafił do nas materiał kostny pochodzący z bitwy pod Grunwaldem wydobyty w latach 70. XX wieku podczas prac archeologicznych prowadzonych przy kaplicy, która znajdowała się w miejscu bitwy i w tym materiale znajdują się też szczątki Krzyżaków. Przeanalizowaliśmy ten materiał pod względem antropologicznym, przeprowadziliśmy badania medyczno-sądowe i wytypowaliśmy pod względem badań genetycznych. W tej chwili jesteśmy w trakcie pisania wniosku o finansowanie tych badań, bo do tej pory nie mieliśmy żadnych źródeł zewnętrznych.
Co ma być celem tych badań? Po co się bada szczątki Krzyżaków? Co chcecie ustalić i do jakich wniosków dojść?
Współczesna genetyka, medycyna sądowa, antropologia posiada zupełnie inne narzędzia, niż kilkadziesiąt lat temu. Po co się w ogóle bada szczątki osób znalezionych na polu bitwy? Jest kilka celów. Jednym może być identyfikacja. W tym przypadku raczej trudno się tego spodziewać, aczkolwiek nie możemy takiej sytuacji wykluczyć, ponieważ w bitwie pod Grunwaldem brały udział znaczne rody rycerskie, których potomkowie żyją do dzisiaj. Dlatego teoretycznie moglibyśmy rozpoznać - może nie konkretną osobę, ale czy szczątki należały do któregoś z tych rodów. Natomiast naszym głównym celem jest poznanie, czy dowiedzenie się czegoś więcej na temat tych osób, które brały udział w bitwie, ale też dostarczenie informacji o wyglądzie tych osób. To jest bardzo ciekawe nie tylko z punktu widzenia czystej, wielkiej nauki, ale obywatela, który w Muzeum Bitwy pod Grunwaldem chciałby zobaczyć, jak wyglądał rycerz, który brał udział w tej bitwie. Jesteśmy jednostką, która jako jedna z niewielu w całej Polsce prowadzi tego typu badania. Badania genetyczne, które pomagają nam w rekonstrukcjach twarzy z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii modelowania 3D. Czyli nie tylko odtwarzamy wygląd twarzy na podstawie analizy antropologicznej i komponentu informatycznego, ale dostarczamy też komponentu genetycznego, który jest kluczowy. I takich informacji jak kolor oczu, pigmentacja ciała, typ łysienia itd. Kilka takich czaszek mamy w tej chwili wytypowanych do badań.
Kiedy będzie finał tych badań?
To są badania na lata. Gigantyczna praca, której nikt nie widzi. Ok. 200 szkieletów, ok. 40 tysięcy fragmentów kości. Każdy z takich fragmentów trzeba wziąć do ręki, zdokumentować, ponumerować i opisać. Ile to jest godzin pracy! To tak naprawdę dwa lata pracy zespołu antropologów.
Największy rozgłos pańskiej placówce przyniosły badania na „Łączce”. Czy coś nowego może Pan powiedzieć o badaniach szczątków Żołnierzy Wyklętych?
W zeszłym roku pojawiło się kolejnych pięć identyfikacji. To olbrzymi sukces Bazy. Tutaj pracowaliśmy z zespołem Instytutu Ekspertyz Sądowych i mamy typowane kolejne osoby. Te badania są bardzo mocno zaawansowane, bardzo pracochłonne, czasochłonne, bardzo kosztowne i one trwają. Natomiast większość materiału została przebadana. Wciąż poszukujemy rodzin, bo bez materiału porównawczego nic się nie da zrobić. Na dziś mamy zidentyfikowanych 80 osób. Odnaleziono około 65 procent wszystkich ofiar pochowanych na Łączce, która jest terenem trudnym, ponieważ przez kilkadziesiąt lat był to kompostownik, więc te szczątki są w bardzo złym stanie. Natomiast uzyskaliśmy z większości próbek pełne profile genetyczne, one są porównywane. I kiedy uda się znaleźć rodziny, będzie można te osoby zidentyfikować. To gigantyczna praca. „Łączka” jest jednym z najlepiej przebadanych stanowisk na świecie pod względem genetycznym i tak naprawdę to olbrzymi sukces. Zaczynając proces badań w 2012 r., liczyliśmy, że uda się nam zidentyfikować 5, 10 osób i to będzie wielki sukces, a dziś mamy 80.
A czy uda się wam zidentyfikować wszystkich?
Nie ma takiej możliwości. Po pierwsze, trzeba by wszystkich znaleźć, tutaj jednej trzeciej ofiar nie odnaleziono. Musielibyśmy mieć także materiał porównawczy do wszystkich ofiar, a mamy do mniejszej części. Generalnie, z ok. 350 osób, które trafiły na „Łączkę” (bo tyle wyroków śmierci wykonano po wojnie w więzieniu przy ul. Rakowieckiej), interesuje nas 170 osób – pozostali to zbrodniarze hitlerowscy, pospolici bandyci, mordercy – tych nie identyfikujemy. Do kilkudziesięciu osób nie mamy w ogóle materiału porównawczego. Do kolejnych kilkudziesięciu mamy materiał porównawczy od bardzo dalekich krewnych, więc ten proces jest bardzo długi. Czasem pojawia się takie pytanie: dlaczego od chwili wytypowania do identyfikacji mijają 2 czy 3 lata? Mijają dlatego, że my wiemy, że to jest ta osoba, ale żeby można było to udowodnić, trzeba wykonać szereg badań dodatkowych i one są bardzo czasochłonne. Często kończy się to ekshumacją rodziców czy też rodzeństwa, albo dzieci tej osoby. I takich ekshumacji wykonano kilkanaście. Czyli aby daną osobę zidentyfikować, jest to bardzo skomplikowany proces. Ale oczywiście ten projekt jest bardzo ważny dla nas jak i dla naszych przyjaciół z IPN. Prezes IPN wie, że ten proces kontynuujemy.
Co jeszcze Pan bada?
Zespół wykonał w 2022 r. bardzo wiele prac, o czym nie zawsze się mówi. M.in. we Francji ekshumowaliśmy szczątki ok. 30 żołnierzy dywizji gen. Maczka i teraz są oni identyfikowani. Pracowaliśmy w Gdańsku razem z naszymi przyjaciółmi z IPN, w Działdowie, gdzie znaleźliśmy 18 ton prochów ludzkich – dowód tysiącach przedstawicielach polskiej inteligencji. Dostarczyliśmy niezbitych dowodów skali bestialstwa. To nasza gigantyczna praca. Ale mamy też swoje projekty, m.in. projekt badań w obozie Stalag IID, w którym odnaleźliśmy masowe groby jeńców wojennych z czasów II wojny światowej, ale też ludności Powstania Warszawskiego, którzy zostali tu przeniesieni z obozu w Łambinowicach i zamordowani. Razem ze stroną amerykańską prowadzimy projekt poszukiwania żołnierzy amerykańskich, którzy zaginęli i polegli na Pomorzu Zachodnim. Także z Amerykanami będziemy prowadzić prace w Zalewie Szczecińskim, w miejscu, gdzie wraz z dyr. Ostaszem z Muzeum w Kołobrzegu odnaleźliśmy wrak samolotu B 17. Tych projektów jest naprawdę bardzo dużo, ale nie możemy zapominać, że nasze laboratorium genetyczne jest jednym z największych w Polsce i zajmujemy się sekwencjonowaniem nowej generacji genomów ludzkich, mitochondrialnych patogenów. Rozwijamy bardzo mocno tę część bioinformatyczną, tak więc nie zajmujemy się tylko historią.