Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu
„Zawołani po imieniu” to projekt Instytutu Pileckiego. Jego celem jest upamiętnienie Polaków, którzy podczas okupacji niemieckiej zostali zamordowani przez Niemców za pomoc Żydom, zagrożonym śmiercią w czasie zagłady. Jak przypomina Instytut Pileckiego, ich losy przez lata nie miały szansy wybrzmieć w pamięci zbiorowej, rzadko wspominano o nich w polskich i międzynarodowych dyskusjach o historii.
Dokumenty i świadectwa pozostawały nieznane i rozproszone w archiwach, ślady materialne stopniowo ulegały zniszczeniu. Dziś dopiero pamięć o bohaterach, utrwalona w przekazach rodzin i wspólnot lokalnych, dociera do wszystkich i staje się naszą wspólną sprawą.
Wśród "Zawołanych po imieniu" jest jedna rodzina z naszego regionu - Państwo Józef i Franciszka Sowa z Wierzchowiska, którzy zostali upamiętnieni w 2020 roku.
Józef Sowa został upamiętniony 16 czerwca 2020 roku w Wierzchowisku.
Mieszkał z żoną Franciszką i pięciorgiem dzieci w Wierzchowisku. Mimo ogromu pracy na gospodarstwie trudnił się również stolarstwem i kołodziejstwem. Gdy wybuchła wojna, wziął udział w walkach. W czasie niemieckiej okupacji pracował jako stolarz w getcie w Częstochowie. Prawdopodobnie tam poznał rodziny, które potem ukrywał na terenie swojego gospodarstwa. Latem 1942 roku razem z synem Eugeniuszem wybudował solidny schron w oborze.
Po niedługim czasie kryjówkę zasiedliły dwie rodziny żydowskie. Ukrywało się tam prawdopodobnie nawet siedem osób. Obora była też dostępna dla partyzantów, którzy często tam nocowali. 1 września 1943 roku w okolicy pojawili się niemieccy żołnierze, gdyż podejrzewali, że Józef ukrywa partyzantów. Całą rodzinę wyprowadzono na podwórze, po czym zaczęły się brutalne przesłuchania i dotkliwe bicie, które nie ominęły nawet synów gospodarza. Nikt nie przyznał się do pomagania partyzantom i Żydom.
W trakcie przeszukania zabudowań Niemcy odnaleźli jednak kryjówkę, a także Żydów i jednego partyzanta, który tuż przed pojmaniem popełnił samobójstwo. Żydów wyprowadzono i prawie wszystkich rozstrzelano razem z pobitymi do nieprzytomności Józefem i jego żoną. Jednego pozostawiono przy życiu i kazano mu zakopać ciała zabitych w dole z wapnem. Na wszystko patrzyły dzieci gospodarza Sowy: nie dość, że zamordowano ich rodziców, to jeszcze spalono ich dom i wszystkie zabudowania na podwórzu.
Nie przeocz
Józef Sowa został upamiętniony przez Instytut Pileckiego 16 czerwca 2020 roku w Wierzchowisku.
Franciszka Sowa mieszkała z mężem Józefem i pięciorgiem dzieci w Wierzchowisku. Rodzina utrzymywała się głównie z pracy na gospodarstwie. Mąż Franciszki brał udział w walkach w 1939 roku. Latem 1942 roku małżonkowie zdecydowali się pomóc Żydom, którym udało się wydostać z częstochowskiego getta.
Józef był stolarzem, wybudował więc w oborze bunkier, w którym podobno udało się ukryć aż siedmiu osobom. Schron był dostępny również dla partyzantów. Mimo trudności z organizacją pożywienia dla tylu osób Franciszka, która była w tym czasie w zaawansowanej ciąży, pomagała mężowi jak mogła. Wczesnym rankiem 1 września 1943 roku w okolicy zabudowań Sowów pojawili się Niemcy, gdyż podejrzewali, że ukrywają się tam partyzanci. Wszystkich członków rodziny wyprowadzili przed dom i zaczęli przesłuchania połączone z bestialskim biciem.
Franciszka, z racji swego szczególnego stanu, co chwilę mdlała. Najstarszych synów także bito i celowano do nich z karabinów, aby uzyskać informacje o miejscu kryjówki. Chłopcy nic nie powiedzieli, ale rewizja potwierdziła podejrzenia niemieckich żołnierzy: znaleziono partyzanta oraz Żydów. Franciszka, już nieprzytomna od bicia, została rozstrzelana razem z mężem na oczach piątki dzieci.
Instytut Pileckiego upamiętnił ją 16 czerwca 2020 roku w Wierzchowisku.
Musisz to wiedzieć
Źródło Instytut Pileckiego