Gdańsk będzie już w przyszłym tygodniu gospodarzem Światowego Forum Muzeów Pól Bitewnych. Przyjedzie kilkunastu prelegentów z całego świata. Czy formuła tego spotkania w Muzeum II Wojny Światowej zmieniła się od pierwszej odsłony w roku 2019?
Idea Forum zakłada spotkanie przedstawicieli muzeów, które powołano do upamiętniania bitew, kampanii wojennych. Chcieliśmy stworzyć płaszczyznę do rozmów, wymiany myśli, doświadczeń z koleżankami i kolegami realizującymi zadania podobne do tych, które my wykonujemy. Na Forum gościmy przedstawicieli placówek z kilku kontynentów, zajmujących się bataliami z różnych epok. Będziemy mieć zatem perspektywę szerszą niż zakres misji naszej placówki, związanej przede wszystkim z kataklizmem II wojny światowej. Natomiast wspólnym mianownikiem naszych spotkań jest ujęcie bitew jako momentów, często przełomowych w konfliktach zbrojnych, które miały wpływ na funkcjonowanie państw i społeczeństw.
Trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt pojawiający się przy wszystkich stałych zadaniach, typowych dla placówek muzealnych. Chodzi mianowicie o otoczenie dawnych pól bitewnych. Zmienia się świat, w którym one są umiejscowione. Muzea, zwłaszcza placówki plenerowe, współistnieją ze środowiskiem przyrodniczym. Dlatego pojawiają się w świecie muzealnym pytania o koegzystencję, synergię między otoczeniem przyrodniczym a instytucjami kultury, jakimi są muzea.
Na przykład memoriał na polu bitwy pod Verdun. Pracownicy tego muzeum nie mogą odwrócić się plecami do otoczenia, choćby z tej racji, że jest ono od ponad 100 lat nadal nasycone śmiercionośnymi pozostałościami bitewnych zmagań. Na Westerplatte, tworząc muzeum plenerowe, wychodząc niejako naprzeciw zainteresowaniom setek tysięcy osób, które pojawiają się na półwyspie każdego roku, przekażemy informacje, jak do tej pory oczywiście, o historii Wojskowej Składnicy Tranzytowej, o bitwie, o tym, co się działo na tym terenie po 7 września 1939 r., ale też powiemy o tym, jaka fauna i flora znajdowała się niegdyś na Westerplatte i jaka jest tam dziś.
Forum odbędzie się w momencie największego, od czasów II wojny światowej, konfliktu zbrojnego w Europie…
Zgadza się. Sam będę miał zaszczyt poprowadzić panel dyskusyjny poświęcony przenikaniu się narracji muzealnej z wydarzeniami współczesnego świata. I to jest m.in. kwestia, o której pan mówi, czyli eskalacja wojny na Ukrainie. W takich momentach dziejowych placówki muzealne dzielą swoją uwagę między podstawową działalność a konieczność opowiadania swoim gościom również o współczesnych konfliktach. Dokładnie tak się dzieje od 24 lutego 2022 r. O swoich doświadczeniach w tej perspektywie powiedzą m.in. przedstawiciele Muzeum Wojny Koreańskiej, Muzeum Ruchu Oporu Vercors, „drugowojennych” Muzeum Wojny w Narwiku czy Narodowego Muzeum Wojska w Londynie. Co ciekawe, będziemy gościli przedstawicieli świata muzealnego z Egiptu. W ramach współpracy przygotowaliśmy kopię munduru żołnierza polskich oddziałów walczących w Północnej Afryce, który przekażemy jako dar naszym egipskim kolegom. Będzie on eksponowany w muzeum bitwy pod El Alamein, sygnalizując polski wkład w walki w Afryce Północnej.
Czy czeka pan szczególnie na któreś z wystąpień w czasie Forum?
Nie ukrywam, że od bardzo dawna moją uwagę przyciąga bitwa stoczona przez inwazyjne siły Ententy z wojskiem tureckim na półwyspie Gallipoli w czasie I wojny światowej. Cieszę się zatem, że będzie u nas gościł kolega z Tureckiego Stowarzyszenia Historycznego. Czekam na jego wystąpienie. Uprzedzając pytanie - wszak bitwa pod Gallipoli to I wojna światowa, a nie II. Warto jednak zwrócić uwagę na pewien fakt - w świadomości większości naszych rodaków Gallipoli niemal w ogóle nie funkcjonuje. Natomiast dla Brytyjczyków, Australijczyków, Nowozelandczyków ta bitwa miała znaczenie wręcz formacyjne. Dla nich Gallipoli jest synonimem jednej z największych tragedii pokolenia żołnierzy roku 1915 - była to bitwa krwawa, ze straszliwymi konsekwencjami - kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi straciło tam życie i zdrowie. Pozwolę też sobie na swobodną dygresję - Turcja odgrywa i dzisiaj istotną rolę w toczącej się wojnie na Ukrainie, także należący do niej półwysep Gallipoli. Ta część świata nie straciła jak widać istotnego znaczenia dla działań wojennych w Europie.
W gronie prelegentów będą też przedstawiciele Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku...
Jestem przekonany, że będzie to okazja do wysłuchania świetnych wykładów. W sumie w Gdańsku dojdzie do spotkania muzealników z 20 krajów. Będzie okazja do dyskusji, czy to na sali konferencyjnej, czy w kuluarach. Już cieszymy się na to spotkanie.
Powiedzmy o książce „Arytmetyka wojny”, autorstwa pracowników Muzeum II Wojny Światowej, która „zadebiutuje” w czasie Forum. Czy da się opowiedzieć historię za pomocą liczb, bez spłycania pewnych aspektów wojny?
Publikacja, którą oddamy w ciągu kilku następnych dni do rąk czytelników, nie będzie zawierała jedynie suchego tekstu, uzupełnionego tabelami i danymi liczbowymi. Jest w niej obecne bardzo mocne działanie obrazem - grafiką, mapami i fotografią. Całość niesie kompleksowy ładunek wiedzy, w tym o przełomowym charakterze wybranych bitew II wojny światowej, ale też dający wyobrażenie o cierpieniu żołnierzy i cywilnych ofiar wojny. Nie ma niebezpieczeństwa spłycenia tych aspektów. Przywoływanie danych statystycznych nie jest ani czymś wyjątkowym w opracowaniach historycznych, ani tym bardziej czymś nagannym - jest elementem opisu przeszłości, teraźniejszości. Nie widzę w tym nic niewłaściwego. Z drugiej strony liczby, dane statystyczne, pewne kwestie pomagają wyjaśniać przebieg działań, ale też uzmysławiać ich rozmiary i w konsekwencji skalę pamięci o nich.
Weźmy przykład bitwy pod Verdun - przy kilkuset tysiącach zaginionych i rannych, przez pierwszą linię walk przewinęło się w ciągu kilku miesięcy niemal 2 mln ludzi. Doświadczenie tej strasznej batalii weszło do świadomości milionów walczących i ich rodzin. „Byłem pod Verdun”, „Mój tata,/dziadek był pod Verdun” - w milionach domów we Francji, Wlk. Brytanii i Niemczech takie zdanie mogło padać wielokrotnie, a pamięć, opowieść, narracja rodzinna pozostawała aktywna przez co najmniej kilkadziesiąt lat. Taka świadomość pozwala lepiej zrozumieć znaczenie konkretnego starcia, konkretnej bitwy, zwłaszcza jeżeli nie miała ona charakteru krótkiej potyczki, tylko była wielomiesięcznymi zmaganiami. Inny przykład stanowi bitwa na Łuku Kurskim. Tysiące czołgów użytych przez obie strony doprowadziło do diametralnej zmiany sytuacji na froncie wschodnim. Bitwy współczesnego świata nie były pojedynkami dwóch dzielnych rycerzy przed frontem armii oczekujących ich rozstrzygnięcia. O zwycięstwie decydował wysiłek dziesiątków tysięcy zaangażowanych żołnierzy i milionów ludzi tworzących służby tyłowe, bez których nowoczesna wojna nie mogłaby być prowadzona. A liczby pozwalają lepiej zilustrować skalę wysiłku walczących stron. Rozsądnie dawkowane pomagają w lepszym zrozumieniu wydarzeń.