Ale cofnijmy się do XV wieku. Konkretniej - do roku 1477. To wtedy Wit Stwosz, rzeźbiarz z Norymbergi (prawdopodobnie w swoim mieście jeszcze niedoceniany) przeprowadza się na zaproszenie mieszczaństwa do Krakowa, gdzie ma stworzyć dzieło swojego życia. Budowa monumentalnego, największego w Europie ołtarza, zajmie mu 12 lat. Nic dziwnego - ołtarz przedstawiający zaśnięcie Matki Chrystusa składa się z 200 figur, z których niektóre osiągają wysokość trzech metrów. Wit Stwosz rzeźbi je w drewnie, które ma wówczas 500 lat (a więc dziś liczy sobie już tysiąc).
Skupia się przy tym nie tylko na twarzach figur, ale i na ich szatach. Oddaje każdy detal marszczących się, pofałdowanych ubrań. Ta precyzja zachwyca dziś historyków sztuki. Zachwycać musiała też krakowskie mieszczaństwo. W 1483 roku (czyli mniej więcej w połowie prac nad ołtarzem) rada miasta wyraziła uznanie dla niemieckiego artysty i jednocześnie zwolniła go z obowiązku płacenia podatków. Ołtarz zostaje oddany w 1489 roku. Wit Stwosz jeszcze jakiś czas mieszka w Krakowie, a potem wraca do Norymbergi.
Wojenne dzieje
Polacy doskonale zdawali sobie sprawę, jakim arcydziełem jest ołtarz mariacki, kiedy w 1939 roku nad Europą wisiało już widmo wojny. Prof. Karol Estreicher, historyk sztuki i późniejszy dyrektor Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego, już wiosną przygotował plan ewakuacji ołtarza. Chciał wywieźć go do Nowego Jorku, dzieło Stwosza miało tam przeczekać wojnę. Na to jednak nie chciał zgodzić się proboszcz bazyliki Mariackiej i dowództwo wojskowe, które przekonywało, że taki krok mógłby spowodować zbiorową histerię. Ostatecznie ołtarz rozebrano latem 1939 roku. Rzeźby załadowano na statek i przetransportowano, w drewnianych pakach, do Sandomierza. Tam ukryto je w klasztorze i seminarium. Natomiast pustą szafę ołtarza przykryto dywanem i zostawiono w Krakowie. Nie minął rok, gdy niemiecki okupant postanowił wywieźć ołtarz do Niemiec.
Wcześnie - dzięki donosom - naziści odkryli miejsce przechowywania zabytku. Niemcy przetransportowali ołtarz - traktując go jako swój - do Norymbergi, miasta mistrza Stwosza. Umieścili go w jednym z zamków i planowali pokazywać po wojnie w którymś z norymberskich kościołów lub muzeów. Już w 1943 roku grupa Polaków na emigracji, w Londynie, kierowana przez prof. Estreichera, dowiedziała się, gdzie Niemcy ukryli ołtarz. Estreicher napisze zresztą później w swoich wspomnieniach: - To ja wywiozłem do Sandomierza ołtarz i ja go rozebrałem - ja byłem za to odpowiedzialny. Przywrócić go Krakowowi było moją ambicją i obowiązkiem. Ten obowiązek wypełnił. Gdy dzieło Stwosza wróciło do Krakowa, witały je tłumy szczęśliwych mieszkańców.