Bliscy pożegnali Lucynę Wojno. Licząca 105 lat mieszkanka Sopotu odeszła w ostatnich dniach. Dziś spoczęła na cmentarzu w Sopocie.
Lucyna Wojno osiadła nad morzem tuż po wojnie. Tu urodził się jej syn, tu pracowała jako krawcowa. Wiodła spokojne życie, ostatnie lata pod opieką swojego syna Jerzego. Nie każdy był w stanie dostrzec blady tatuaż na jej przedramieniu - rząd cyfr. W ten sposób odznaczono ją po osadzeniu w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz. Trafiła tu w 1941 r. za podejrzenie działalności w polskim podziemiu niepodległościowym. Dodajmy, w czasie wojny obronnej we wrześniu 1939 r. służyła jako sanitariuszka w jednym z pododdziałów Wojska Polskiego.
Obozowy numer 44357. Świadectwo najstarszej więźniarki
- Ten numer to nam zrobili od razu, jak tylko nas do lagru przywieźli. Pamiętam jak przechodziliśmy przez tę bramę z napisem Arbeit mach frei - mówiła Lucyna Wojno "Dziennikowi Bałtyckiemu" latem 2019 r. - Czekały już tam dwie więźniarki, one nam te numery wybijały. Kolejno - jednej za drugą.
Lucyna Wojno trafiła z Auschwitz do Ravensbruck, a następnie Dachau. Wspominała, że przetrwanie zawdzięcza szczęściu, którego wielu innych nie miało. I wytrwałości.
- Wychodziliśmy rano, wracaliśmy do baraków wieczorem. Do jedzenia była wodnista zupa. Codziennie żyliśmy w strachu, bo pięć kominów krematorium stale dymiło... A pociągi, wciąż przywoziły ludzi, prosto „do kominów”. Młodych, zdrowych, dzieci... Pamiętam starszego mężczyznę - gdy go zabierali na śmierć, klęczał, z wyciągniętymi rękami do modlitwy. Ciężko było - mówiła o Auschwitz. - W Ravensbruck byłam krótko, i Bogu dzięki. W tym obozie robili eksperymenty na ludziach. Wolność nas zaskoczyła, nikt się nie spodziewał, że nadejdzie, że zostaniemy wyzwolone. Uwolnili nas, całą grupę Polek, żołnierze amerykańscy.
Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Bez wątpienia Lucyna Wojno, do swoich ostatnich dni należała do najstarszych więźniarek i więźniów niemieckich obozów Auschwitz, Ravensbruck i Dachau.
- Nie udało się tego ustalić na 100 proc., ale wszystko wskazuje na to, że moja mama była najstarszą, żyjącą "Oświęcimianką" w Polsce i na Pomorzu i w gronie najstarszych ocalałych więźniarek KL Auschwitz w Europie - podkreśla Jerzy Wojno.