Jaki obraz tego wycinka historii wyłania się z przeprowadzonej przez pana kwerendy?
Przez pryzmat dwudziestu pięciu biogramów książąt i księżnych raciborskich możemy zobaczyć historię Górnego Śląska od końca trzynastego do początku szesnastego wieku. Księstwo obejmowało obszar od Raciborza aż po dzisiejsze Katowice, ciągnąc się przez Wodzisław, Żory, Rybnik, Pszczynę, Mikołów i Mysłowice. Początkowo, w 1172/1173 roku było niewielkie, ograniczało się do kasztelanii raciborskiej i prawdopodobnie cieszyńskiej. W 1179 roku zostało poszerzone i to nie o terytoria śląskie. W Krakowie doszło do buntu możnych przeciw Mieszkowi Staremu, którzy złamali zasadę senioratu i powołali na tron Kazimierza Sprawiedliwego. Nowy władca Krakowa chciał przeciągnąć na swoją stronę Mieszka Plątonogiego, księcia raciborskiego i oddał mu kasztelanie zachodniej ziemi krakowskiej, czyli Oświęcim i Bytom, a w 1202 roku doszła jeszcze Opolszczyzna zabrana Henrykowi Brodatemu. Księstwo to w XIII wieku nazywano księstwem opolskim, a rozpadło się dopiero po śmierci Władysława I w 1281 roku. W wyniku podziału między jego synów powstały ostatecznie cztery nowe księstwa: opolskie w rękach Bolesława, bytomskie Kazimierza, cieszyńskie rządzone przez Mieszka i raciborskie, które otrzymał najmłodszy z braci, Przemysław. Księstwem raciborskim przez dwa pokolenia rządzili Piastowie – wspomniany Przemysław i jego syn Leszek. Ten nie miał jednak potomstwa, w związku z czym po jego śmierci tron w 1337 roku przeszedł na Przemyślidów opawskich. W tym czasie księstwo było już bowiem lennem Jana Luksemburskiego, króla Czech i on zadecydował, o tym iż księstwo raciborskie otrzymał szwagier zmarłego Leszka, Mikołaj II opawski z bocznej linii czeskich Przemyślidów. Sześć pokoleń tej czeskiej dynastii będzie rządzić w księstwie raciborskim, a samo księstwo od 1348 roku wejdzie – wraz z większością księstw śląskich - w skład Korony Czeskiej.
Czy poznanie tego co działo się na Śląsku w średniowieczu może być kluczem do zrozumienia współczesnego Śląska?
Oczywiście, to bardzo ważne. Widzimy to na przykład w kontekście granic – kto teraz wie, że Czeladź, czy Siewierz, należały do księstw śląskich? Oba miasta lokował książę śląski Władysław I Opolski. Zmieniło się to dopiero jak Zbigniew Oleśnicki, biskup krakowski kupił w 1443 roku księstwo siewierskie, które wcześniej wchodziło w skład księstwa Bytomskiego, a później było własnością książąt cieszyńskich. Księstwo Siewierskie zostało przyłączone do Rzeczpospolitej dopiero w czasie Sejmu Czteroletniego. Wcześniej było to księstwo biskupie. W trzynastym wieku księstwo opolsko-raciborskie sięgało po sam Kraków, dokładnie pod Tyniec. Jak benedyktyni tynieccy patrzyli w kierunku zachodnim, to widzieli Śląsk. Nawet dziś, gdy zbliżymy się do murów opactwa i popatrzymy na Wisłę, to widać wioskę Brzeźnicę, a tam była komora celna między ziemią krakowską, a Śląskiem. To się później oczywiście zmieni, bo w połowie piętnastego wieku księstwo oświęcimskie zostanie kupione przez króla polskiego, Kazimierza Jagiellończyka i będzie przyłączone do królestwa. Jeszcze w szesnastym wieku ziemia oświęcimska i zatorska, to będą powiaty śląskie. Wspomniane wcześniej przekazanie przez Kazimierza Sprawiedliwego w dwunastym wieku zachodniej części ziemi krakowskiej, czyli kasztelanii bytomskiej i oświęcimskiej do księstwa raciborskiego, nie zmieniło jednak granic kościelnych. To dalej było biskupstwo krakowskie. Do początku XIX wieku sięgało za Bytom, prawie po dzisiejsze Zabrze. To wywarło nieprawdopodobny wpływ na polskie odrodzenie narodowe na Śląsku. Tu cały czas był kościół krakowski, duchowni mówili po polsku, a u ludzi zachowała się staropolszczyzna, z naleciałościami czeskimi i niemieckimi, ale kontakt z Polską był i łatwiej było budować świadomość narodową w drugiej połowie dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku, skoro przez tyle lat był ten łącznik kościelny.
Opracował pan biogramy 25 książąt i księżnych raciborskich. Z lektury można poznać ich indywidualne życiorysy, ale ujawnia się też pewna wspólna prawidłowość.
Badałem m.in. ich średnią długość życia i okazało się, że z pokolenia na pokolenie było coraz gorzej. Wiadomo, że w średniowieczu, ale i później, aż do powstania nowoczesnej medycyny średnia życia była krótka. To wynikało z dużej śmiertelności, w tym dzieci i matek przy porodach. Do tego dochodziły wojny, zarazy, które zbierały śmiertelne żniwo, a także przeróżne choroby z którymi ówczesna medycyna nie potrafiła sobie poradzić. W przypadku książąt raciborskich jest ciekawa sytuacja. Pierwszy z Przemyślidów na raciborskim tronie, Mikołaj II, dożył 77 lat. To na warunki średniowieczne bardzo dużo, ale jego synowie żyli już krócej, około 60-65 lat. Wnukowie jeszcze mniej, od 55 do 60 lat. Następne pokolenie, które żyło już w połowie piętnastego wieku, czyli Mikołaj V i Wacław II zmarli mając 42-43 lata. Kolejne pokolenie jeszcze mniej – ok. 40, a ostatnie, szóste pokolenie umierało mając 25-30 lat. Działo się coś złego, pewnie genetycznie, skoro kolejne pokolenia żyły krócej, mimo dopływu „świeżej krwi”. Często szlachta, czy przedstawiciele dynastii panujących zawierali związki małżeńskie z osobami z jednego kręgu. Przez to ich potomkowie byli mało odporni na choroby i dopadały ich różne dolegliwości psychiczne i fizyczne. W przypadku książąt raciborskich tak nie było, bo księżne pochodziły z różnych miejsc i linii dynastycznych. W piętnastym wieku były to raczej zdrowe osoby – można to wnioskować po długości ich życia, tak jak Helena Litwinka, żona Jana Żelaznego, która przeżyła ponad 60 lat. W kolejnym pokoleniu żonami książąt raciborskich zostały osoby niedynastyczne – mieszczka, szlachcianki, które wcześniej miały już doświadczenie małżeńskie i rodzicielskie. Wszystko więc wskazuje na to, że były to wady genetyczne mężczyzn. Ostatnie pokolenie to była już tragedia. Z trzech braci, Mikołaj umiera mając 26 lat, jego młodszy brat umiera miesiąc po jego śmierci, a ostatni, Walentyn umiera mając 32 lata, dotknięty już wcześniej licznymi chorobami. Nastąpiła nieprawdopodobna degradacja, która dotyczyła głównie mężczyzn. Najdłużej dożywały natomiast księżniczki, które zostawały zakonnicami, gdyż nie były narażone na trudy dnia codziennego i rodzenie dzieci. Umierały mając około 70-80 lat.
Zajmując się średniowieczną historią Górnego Śląska stara się pan obalać stereotypy, jakie przylgnęły do naszego regionu, wśród osób z pozostałych części Polski?
- Tak, Górny Śląsk to nie tylko kominy hut i kopalń, których jest coraz mniej. Wiem, że to się trudno przebija do świadomości ludzi spoza naszego regionu, w szerokim ujęciu regionu śląsko- zagłębiowskiego, bo przecież są tu podobne skutki industrializacji. Bardzo zależy mi na tym, żeby ten obraz był inny i mieszkańcy innych regionów patrzyli na Górny Śląsk jak na region z historią o wiele bardziej skomplikowaną niż np. historia ziemi krakowskiej czy poznańskiej, z racji tego, że terytoria Górnego Śląska stawały się częściami różnych podmiotów politycznych, takich jak: Królestwo Polskie, niezależne Księstwo, potem Królestwo Czeskie, monarchia Habsburska, Prusy i zjednoczone Niemcy, aż do podziału po zakończeniu pierwszej wojny światowej i zmian granicznych po drugie wojnie światowej. To wszystko jest bardzo, bardzo skomplikowane. Z drugiej strony, zależy mi na tym, żeby spojrzeć na ten obszar, jak na miejsce o bardzo bogatej historii i spuściźnie. Spójrzmy na Racibórz. Mimo, że miasto było zniszczone 1945 roku, bo jak Sowieci weszli, to je spalili, bo było już w granicach Niemiec. W Raciborzu zachował się cały układ średniowieczny z pięknymi (odbudowanymi) kościołami, które są świadectwem wielkości miasta, bowiem bogactwo i znaczenie miasta w dawnych wiekach poznaje się właśnie po tym, jaki stoi w nim kościół. Jak jest duży, potężny, to wiadomo, że to było kiedyś silne i bogate miasto. Teraz może być małą mieścinką, ale kiedyś musiało być duże, skoro mieszkańców było stać na to, żeby wybudować dużą świątynię. To widać znakomicie w Raciborzu, który jest miastem troszkę na uboczu z nieco ponad pięćdziesięcioma tysiącami mieszkańców, a centrum ma naprawdę imponujące. Mamy tam gotycką farę miejską, z odbudowaną kaplicą polską i z obrazem Eufemii, córki Przemysława I, która zmarła w aureoli świętości w połowie czternastego wieku. W styczniu tego roku zaczął się proces beatyfikacyjny, więc pewnie będziemy mieć kolejną beatyfikowaną na Górnym Śląsku. Przy rynku stoi kościół św. Jakuba, były kościół po dominikanach sprowadzonych tu w trzynastym wieku. Tam chowano pierwszych Piastów Raciborskich. On jest nieprzebadany, więc wciąż nie wiemy, co tam jest. Troszeczkę dalej od rynku mamy bardziej znany kościół po dominikankach raciborskich, które były tam do początku dziewiętnastego wieku. Była to nekropolia książąt raciborskich, w której pochowano większość Przemyślidów Opawskich, także wspomnianą wcześniej wynoszoną obecnie na ołtarze Eufemię (jej szczątki dopiero na pocz. XIX przeniesiono do wspomnianego kościoła farnego pw. wniebowzięcia NMP). Obecnie działa w tym miejscu muzeum i zachęcam do jego odwiedzenia. Oprócz mumii egipskiej, o której mało kto wie, że tam się znajduje, są piękne artefakty, wnętrza i zabytki. W latach dziewięćdziesiątych w prezbiterium tegoż kościoła prowadzono badania i znaleziono grób ostatniego z Przemyślidów – Walentyna (zm. 1521). Rozpoznano go po znajdującym się przy nim złamanym mieczu, który jest symbolem końca księstwa. Zarówno sam grób, jak i złamany miecz są wyeksponowane i można sobie dobrze wyobrazić, w którym miejscu się znajdowały. Oprócz prezbiterium w kościele św. Ducha, Przemyślidzi chowani byli jeszcze w kaplicy św. Dominika, ale rozebrano ją w dziewiętnastym wieku. Po drugiej stronie Odry mamy zamek raciborski, który jest sukcesywnie odbudowywany. Już teraz można go zwiedzać, do czego również zachęcam, bo jest piękny. Imponująca jest zwłaszcza zamkowa kaplica św. Tomasza, która przez ponad sto lat pełniła funkcję kolegiaty Raciborskiej, ufundowanej tam jeszcze w trzynastym wieku. Po renowacji robi wrażenie, zobaczymy tam piękny gotyk z przełomu trzynastego i czternastego wieku.
Poza Raciborzem również zachowało się sporo zabytków po dawnym księstwie.
Tak, idąc dalej, jak dotrzemy do Wodzisławia to zobaczymy tam piękny, wyremontowany gotycki kościół pofranciszkański. To również jest spuścizna po książętach raciborskich. W Rudach znajduje się były klasztor cysterski fundowany jeszcze przez Władysława I opolskiego. Z kolei w Rybniku jest zamek, oczywiście jest to budynek z XVIII-XX wieku, ale jest postawiony w miejscu zamku średniowiecznego. Na tak zwanej górce w Rybniku stoi pozostałość po dawnym gotyckim kościele farnym, ufundowanym przez Przemyślidów. Zachowało się prezbiterium, a teraz jest to kaplica akademicka. W Żorach obok Rybnika jest przepiękny, gotycki kościół farny św. Jakuba i Filipa z przełomu trzynastego i czternastego ufundowany przez ostatnich Piastów. Zachowała się tam też część murów miejskich. Pszczyna oczywiście nam się kojarzy głównie z nowożytnym barokowym zamkiem, ale jak się zejdzie w podziemia do zbrojowni, to można zobaczyć piwnice gotyckie z cegły wybudowane jeszcze przez Jana Żelaznego i jego żonę Helenę Korybutównę. Mamy także Bytom i Gliwice, to oczywiście nie Księstwo Raciborskie, ale to Górny Śląsk. Tu również można dużo zobaczyć.
Nie przeocz
- Szybki remont? Dobrze się zastanów. Oto największe wpadki, oni to naprawdę zrobili!
- To najbardziej nawiedzone miejsca na Śląsku. Oglądasz jedynie na własne ryzyko!
- Najlepsi ginekolodzy na Śląsku - lista TOP 20. Sprawdź zestawienie specjalistów
- To 10 najbardziej luksusowych hoteli w Beskidach. Co oferują, ile trzeba zapłacić?
Musisz to wiedzieć
- Katowice we wszystkich odcieniach mroku PRL. Miasto na zdjęciach z prywatnej szuflady
- Szał zakupów 20 lat temu na Śląsku. Tak korzystaliśmy z promocji w nowym XXI wieku
- Najpiękniejsze Ślązaczki na Instagramie. One królują w mediach społecznościowych!
- Te miejscowości w Śląskiem niedługo przestaną istnieć! Sprawdźcie, co się zmieni