Liczne hasła z tego osobliwego słownika są więc jednocześnie ich nekrologami. Potrzeba takiej książki jest niewątpliwie ogromna w obliczu nieustannej i jakby rosnącej antypolskiej propagandy, uprawianej przez tajemnicze lobby, a niemały udział w nim mają i przedstawiciele narodu ratowanego przez nas podczas hitlerowskiej okupacji. Kalumnie Grossa, prymitywne filmy w rodzaju „Nasze matki, nasi ojcowie”, „Pokłosie”, a potem film „Ida” – to tylko najgłośniejsze z antypolskich książek i ekranizacji. Wygląda na to, że na świecie rozpętano antypolską wojnę, że Polska komuś bardzo przeszkadza i że należy zbrukać jej dobre imię. Szkalowanie Polaków rozpoczęto dawno, w Australii już w 1967 r. w melbourneńskim dzienniku „The Sun” i adelajdzkim „The Advertiser”, a także w melbourneńskim „Jewish Harald”, gdzie głoszono wierutne kłamstwa, że „...Armia Krajowa zajmowała się chętniej mordowaniem Żydów niż walką z Niemcami”. W obronie dobrego imienia Polski stanął wtedy „Tygodnik Polski” z Melbourne i wydano broszurę „Saving Jews in War-Torn Poland 1939-1945”, którą rozesłano do bibliotek stanowych i uniwersyteckich w Australii, także w Polsce oraz do wielu instytucji na świecie. Więcej o tym czytamy w książce Bogumiły Żongołłowicz – „Andrzej Chciuk. Pisarz z antypodów” (Kraków, WL 1999, str. 146- 150). W obliczu eskalacji antypolskiej agresji warto może wznowić tę broszurę, poddając ją aktualizacji? Na skalę światową antypolskie akcenty pojawiły się w amerykańskim serialu „Holocaust”, emitowanym w 1979 r. również w Niemczech. Miliony telewidzów ujrzały obok esesmanów polskich żołnierzy w rogatywkach, pilnujących Żydów na dworcach kolejowych. Natomiast jedyny ratunek tym Żydom nieśli w filmie „dobrzy Niemcy”. Przypomina o tym obszerny wstęp do słownika autorstwa Janiny Hery, dobrze opracowany od strony historycznej dzięki wskazówkom prof. Jana Żaryna i prof. Edwarda Krasińskiego, dr. Ryszarda Tyndorfa czy dr. Piotra Łysakowskiego z IPN-u. Okazuje się, że technikę zwalania win na Polaków stosowali Niemcy już w latach wojny, kręcąc propagandowe filmiki. Sceny np. bicia Żydów kijami przez Polaków (zmuszanych do tego na planie groźbą rozstrzelania!) kończyły się tak, że to żołnierze niemieccy stawali w obronie bitych Żydów! Te propagandówki, słane na Zachód, miały oczywiście przekonać świat, iż największymi wrogami Żydów są Polacy. Ponadto organizowane przez Niemców w 1940 r. „pogromy” miały uzasadnić ogradzanie getta murami, bo rzekomo trzeba było chronić Żydów przed Polakami (!). Tymczasem było inaczej, Polacy z narażeniem własnego życia pomagali Żydom, nieraz przyjmując zbiegów z getta. Po wojnie uczciwi Żydzi protestowali przeciwko oczernianiu Polaków, jak np. Bernard Mark i Szymon Zachariasz, wysyłając listy do władz. Niestety, na arenie międzynarodowej górą był kurs antypolski, np. w 1982 r. niejaki Michał Mosze Chęciński (były sołdat Armii Czerwonej, potem oficer Głównego Zarządu Informacji Wojskowej w PRL-u) wydał w Nowym Jorku książkę pod wymownym tytułem: „Poland, Communism, Nationalism, Anti-semitism”. Napisana we współpracy z takimi tuzami, jak: Włodzimierz Brus, Helena Wolińska-Brus, Leszek Kołakowski, Antony Polonsky ta propagandowa szmira przemycała wypowiedź Chęcińskiego, że partyzanci w latach 1944-47 mordowali nie tylko Sowietów i funkcjonariuszy bezpieczeństwa, ale także... Żydów, w tym starców, kobiety i dzieci (!). Piramidalne to łgarstwo krąży pod patronatem nowojorskiej oficyny. Nie brak i nowszych agentów antypolonizmu, jak Stefan Zgliczyński (absolwent filozofii!), który w wydawnictwie Czarna Owca (W-wa, 2013) opublikował książkę o Polakach, pomagających Niemcom w Zagładzie. Grabowski, Engelking et consortes też nie ustają w antypolskich pomówieniach, łamiąc ósme przykazanie. Antypolskie tendencje zdarzały się i w Instytutach Polskich za granicą, oto w 1999 r. w Duesseldorfie przeprowadzono otwartą dyskusję na temat „nowo rozbudzonego antysemityzmu w Polsce” oraz kontrowersyjną wystawę. Obie imprezy prowadził Adam Krzemiński, dziennikarz „Die Zeit” i „Polityki”, odznaczony Wielkim Krzyżem Orderu Zasługi RFN, co mówi samo za siebie. Obawiam się, że dopiero suma tych nieustannych oszczerstw może wywołać antysemickie nastroje w dorzeczu Wisły. Dziwne, czyżby potomkowie Mojżesza woleli żyć z Polakami w konflikcie zamiast dążyć do harmonii? W jakim celu fałszują historię? Przed wojną Polacy i Żydzi współżyli ze sobą znakomicie, jak to ilustrują np. kabarety, polski film czy działalność grupy poetów Skamander! I gdyby nie było najazdu Hitlera, doszłoby do jeszcze większej symbiozy. O metodach zniesławiania Polski – i to w różnych okresach dziejów powojennych – mówi wstęp do cennej książki Janiny Hery. Oto np. w Szwecji niejaki Mietek Grocher (w 1939 r. miał zaledwie 12 lat!), później był autorytetem i dawał w szkołach szwedzkich prelekcje, w których oczerniał Polaków na wszelkie sposoby. Według niego np. strażacy nie chcieli gasić pożaru w gettcie warszawskim (!), ale zataił, że w wozach strażackich AK dostarczała Żydom żywność i amunicję (str. 88). Sporo rewelacji, czasem pikantnych, odkrywamy na stronach (48-90) poświęconych czasom wojennym. To fascynująca lektura i pozostawmy ją nabywcom książki. Niemcy od samego początku próbowali poróżnić Polaków z Żydami, co jednak się nie udało, o czym świadczy wielka ilość osób ukrywających Żydów. Robiono to często spontanicznie, po prostu ratując w potrzebie człowieka z chrześcijańskiego nakazu. W słowniku są też i księża, lecz opuszczono rolę klasztorów, a np. jedno tylko zgromadzenie sióstr franciszkanek Rodziny Maryi przechowało około 500 dzieci i 250 osób dorosłych, jak podaje prof. Jerzy Kłoczowski w „Od pustelni do wspólnoty”, (W-wa, Czytelnik 1987, str. 281). Słownik jest więc dziełem niekompletnym, widzę w nim inne opuszczenia, jak np. brak wzmianki o ratowaniu Żydów w podwarszawskim zoo, o czym nakręcono filmy. Słownik uzupełniony poszerzy naszą wiedzę o tym tragicznym okresie historii. Waga samego wstępu jest ogromna, przybliża bowiem sprawy mało znane, które pogłębiają perspektywę problemu. Wspomina też i to, że po wojnie Polakom utrudniano archiwizację martyrologii, gdyż dotowano głównie opis Holokaustu (str. 17). A Polacy ratowali Żydów, mimo że przed wojną wielki ich procent nie dążył do asymilacji, a nawet do opanowania języka polskiego. Paradoksem było to, że ich pragnienie izolacji sprawiło – co zauważył Gustaw Herling-Grudziński – iż dekret niemiecki o utworzeniu getta przyjęli jako usankcjonowanie naturalnego stanu rzeczy (str. 46). Zdaniem A. Marianowicza (wolał szukać pokoju po stronie aryjskiej!) w getcie ożył żydowski fanatyzm i nacjonalizm. A żydowska policja dostarczała tam nowych lokatorów, a jej jakże mało łagodne metody przypominano nieraz w publikatorach. Ważna książka Janiny Hery była tytułem dotowanym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ukazała się atoli w nakładzie zaledwie czterystu egzemplarzy. Wielka szkoda, miejmy jednak nadzieję, że wznowienie tego słownika, a w dodatku uzupełnionego spotka lepszy los. W Polsce szukać antysemityzmu trzeba chyba ze świecą, natomiast za sprawą tajemniczego lobby kwitnie antypolonizm. A w czasach, kiedy po tragedii Oświęcimia usunięto stamtąd krzyże (!) – choć ginęli tam Polacy i inne nacje – każde świadectwo o tamtej epoce jest na wagę złota. Wreszcie zacytujmy słowa Davida Clarke z parlamentu w Sydney, który nazwał niedawno Polaków „people of heroic virtues”, gdyż z pogardą dla śmierci ukrywali Żydów.
Propaganda III Rzeszy kłamała, że niemieccy żołnierze bronili Żydów, których bili Polacy!
MAREK BATEROWICZ
„Polacy ratujący Żydów”. Pod takim tytułem ukazała się w Polsce przed laty ważna książka Janiny Hery, wydana w Warszawie i zredagowana w formie słownika. W porządku alfabetycznym znajdują się tam nazwiska osób, które pomagały Żydom w czasie wojny i, niestety, wiele z nich przypłaciło to życiem. Zostali rozstrzelani przez Niemców.
Wideo
Materiały promocyjne partnera