Skandal dyplomatyczny w powiecie braniewskim. Rosyjski ambasador uczcił kata Armii Krajowej. Byli z nim "polscy patrioci"

Witold Chrzanowski
Rosyjski ambasador uczcił kata Armii Krajowej.  Byli z nim "polscy patrioci".
Rosyjski ambasador uczcił kata Armii Krajowej. Byli z nim "polscy patrioci". Piotr Puszkar
Ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Siergiej Andriejew uczcił wczoraj w Pieniężnie (powiat braniewski) pamięć sowieckiego generała Iwana Czerniachowskiego, kata Armii Krajowej na Wileńszczyźnie w roku 1944. Choć pomnik tego zbrodniarza usunięto z Pieniężna jeszcze w 2015 roku, rosyjski dyplomata przybywa tam, co roku z liczną asystą, by złożyć kwiaty w miejscu, gdzie postument się znajdował.

Skandal dyplomatyczny w powiecie braniewskim. Kat polskich patriotów upamiętniony przez rosyjskiego ambasadora

W 2023 roku nie po raz pierwszy, niestety, ambasadorowi Rosji towarzyszyła polskojęzyczna grupa, która, jak wynikało z relacji obecnego na miejscu internauty, „wyraziła swoje pełne poparcie dla rosyjskiej inwazji na Ukrainę i powtarzała putinowską propagandę”. W słownym starciu z protestującymi przeciwko "uroczystości" Polakami i Ukraińcami "patrioci" tłumaczyli im, że wojna na Ukrainie jest "żydowskim spiskiem".

O tym, kim są zwolennicy "ruskiego mira" zaświadczały noszone przez nich oznaki - transparent "Braterstwa Słowian" i sztandar "Stowarzyszenia Spadkobierców Polskich Kombatantów II Wojny Światowej". Ta druga organizacja, mimo tak szczytnej nazwy i zapewnień, że wśród jej działaczy są m.in. potomkowie Armii Krajowej, na swoim internetowym profilu powiela dawną peerelowską narrację, że obecnie historia jest „zakłamywana przez zachodnie ośrodki i ich rodzimych lokajów”.

CZYTAJ TEŻ: Pomylenie z poplątaniem. Postępowcy proponują, jedzcie najwyżej 16 kg mięsa rocznie, a najlepiej wcale! Komentarz Witolda Chrzanowskiego.

Stowarzyszenie chlubi się równocześnie udziałem w wydarzeniach organizowanych przez rosyjską ambasadę i kontaktami z tą placówką, strasząc jednocześnie - z winy "prowokacyjnej polityki reżimu warszawskiego", który "angażuje Polskę w wojnę na Ukrainie" - rosyjskim atakiem jądrowym na Warszawę. "Patrioci" z góry rozgrzeszają za ten atak Rosję, pisząc, że "nie będzie miała ona wyjścia". Czy trzeba dodawać, że "potomkowie Armii Krajowej" sprzeciwiają się także obecności wojska NATO w Polsce?

Podobny przekaz płynie także ze strony "Braterstwa Słowian". Na profilu tej organizacji możemy przeczytać m.in., wydaną w maju 2022 roku w Moskwie, odezwę Związku Wszechsłowiańskiego. Zawiera ona słowa ubolewania, że „bratnie narody skierowały broń przeciw sobie nawzajem”, za co winę ponosić mają „wrogie plemiona”. Bez słowa dezaprobaty "Braterstwo Słowian" zacytowało także fragment odezwy mówiący o tym, iż „rosyjski żołnierz zdoła dojść do Londynu, nie pierwszyzna mu harcować po Paryżu i podpisywać się na Reichstagu”.

Takich to sojuszników znalazł w Polsce ambasador Rosji, z którymi czcił pamięć sowieckiego generała, kata Armii Krajowej na Wileńszczyźnie w 1944 roku.

Kim był gen. Iwan Czerniachowski? Czerniachowski dowodził m.in. operacją wileńską Armii Czerwonej, w ramach której Sowieci przyłączyli się do walki z Niemcami toczonej przez oddziały Armii Krajowej wykonujące operację Ostra Brama. Po zdobyciu Wilna Czerniachowski w rozmowie z komendantem Okręgu Wileńskiego AK gen. Aleksandrem Krzyżanowskim obiecał dozbrojenie oddziałów AK. Krzyżanowski wraz z innymi oficerami udali się do sztabu Frontu, gdzie zostali aresztowani i wywiezieni. W ślad za nimi rozbrojono 8 tysięcy żołnierzy AK, z których część trafiła do łagrów, a część na miejscu wymordowano. Sam Krzyżanowski, po pobycie w sowieckim obozie, z którego uciekł do Wilna, trafił ostatecznie do Polski Ludowej i komunistycznego więzienia, w którym zmarł w 1951 roku na gruźlicę.

Iwan Czerniachowski pożegnał się z tym światem ponad sześć lat wcześniej. Według oficjalnej wersji poległ od niemieckiej kuli w okolicach Pieniężna 18 lutego 1945 roku. Nieoficjalnie mówi się, że zastrzelili go właśni żołnierze, mając dość brutalności swojego komandira.

ZOBACZ TEŻ: Wystawa „Elbląg. Miasto odnalezionych przeznaczeń żołnierzy AK” jest w Pasłęku!

W czasach PRL w Pieniężnie stał pomnik sowieckiego generała, który rozebrano, mimo protestów rosyjskiej ambasady, w 2015 roku. Nadal jest to jednak tradycyjne miejsce spotkań sierot po komunie. Dobrze, że coroczne wizyty Andriejewa i komilitonów krajowego chowu spotykają się z reakcją kontrmanifestantów, których i w tym roku nie brakowało. Przybyli oni do Pieniężna z ukraińskimi flagami.

- Było spokojnie, choć towarzysze Andriejewa wyraźnie nas prowokowali. Krzyczeli, że agresja na Ukrainę to "żydowska wojna" i że zapłacimy - w domyśle, chyba: Polska zapłaci - za poparcie udzielane temu krajowi - opowiada "Dziennikowi Bałtyckiemu" jeden z uczestników kontrmanifestacji.

Nasz rozmówca dodaje, że szczególnie bolały go pomarańczowo-czarno-pomarańczowe wstążki - dołączane przez osoby towarzyszące ambasadorowi do polskich flag.

- Pomarańczowo-czarno-pomarańczowe barwy pochodzą ze wstążki orderu św. Jerzego, najwyższego rosyjskiego odznaczenia wojskowego - tłumaczy nam rozmówca. - Od 22 lutego zeszłego roku stały się one symbolem, obok niesławnego znaku "Z", rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Czy w dobie agresji Rosji na Ukrainę tego typu manifestacje, zwłaszcza wysoko postawionych rosyjskich urzędników na polskiej ziemi powinny mieć miejsce? To już pytanie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które powinno ponownie przyjrzeć się aktywności proputinowskich polityków i dyplomatów, a także sprzyjających im polskich organizacji, które cyklicznie biorą udział w uroczystościach organizowanych przez Ambasadę Federacji Rosyjskiej w Polsce, lub też propagują narrację prosto z Kremla.

TO MUSISZ WIEDZIEĆ: Gdańsk. Awantura i przepychanki podczas składania kwiatów przez konsula rosyjskiego na cmentarzu żołnierzy Armii Czerwonej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia