W wieku osiemnastu lat, za namową wuja Fryderyka Rajsza, w lutym 1919 r. złożyła przysiegę w Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Od 1 maja tego samego roku podjęła pracę w konspiracyjnym biurze w POW GŚl. w Katowicach mieszczącym się w mieszkaniu prywatnym pani Gawęckiej przy ówczesnej Friedrichstrasse. Jeszcze przed wybuchem I powstania śląskiego doszło do dekonspiracji i Fryderyk Rajsz oraz inni pracownicy biura zostali aresztowani i osadzeni w Cottbus, skąd później udało się im uciec.
- Moja matka dojeżdżała wtedy codziennie do Katowic z Szopienic wraz z kolegą, który również pracował w biurze POW GŚl. Pewnego dnia zauważyła, jak oczekując na pociąg chodził w towarzystwie nieznanego jej mężczyzny po peronie. Chyba w wyniku jakiegoś przeczucia nie dała po sobie poznać że go zna. Kolega w momencie gdy ją mijał powiedział głośno „To mówi pan, że ja jestem zaaresztowany”. Matka udała się natychmiast do biura POW, by ostrzec współpracowników. Oni jednak wiedzieli już o aresztowaniach i palili dokumenty. Wieczorem do jej matki przyszła jakaś nieznana para pytając: „Czy Pani ma córkę noszącą czarny warkocz?” Gdy babka potwierdziła powiedzieli: „To niech ucieka, bo Niemcy jej szukają”. Matka nie nocowała już w domu, a w następną noc sąsiad pomógł jej przekroczyć w bród pilnowaną przez Niemców granicę na Brynicy. Po przedostaniu się do Sosnowca znalazła schronienie u swojego wuja Pawła Kucharskiego – wspominał syn Stefanii Knapikównej dr Krzysztof Brożek.
Nie przeocz
Po upadku I powstania śląskiego do ogłoszenia amnestii pracowała w kierowanym przez Adama Postracha Komitecie Pomocy dla Uchodźców ze Śląska w Sosnowcu. Po powrocie na Górny Śląsk od marca 1920 r. zatrudniła się jako stenotypistka w Wydziale Gospodarczym Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu.
- Któregoś dnia Wojciech Korfanty przyszedł odwiedzić swojego podwładnego kierownika wydziału Wincentego Matejczyka. Mama miała wtedy chwilę przerwy i właśnie obierała jabłko. Korfanty zwrócił na nią uwagę, a może już wcześniej ją sobie upatrzył i wszystko miał ustalone z Matejczykiem. Wziął moją matkę do swojego sekretariatu i w ten sposób została jedną z trzech sekretarek Wojciecha Korfantego. Matka biegle władała literacką polszczyzną, co wówczas nie było wcale tak często spotykane, a także biegle językiem niemieckim. Oprócz niej w sekretariacie komisarza plebiscytowego pracowały też Lola Różańska – władająca angielskim i Adela Liske dobrze znająca francuski. Te trzy dziewczyny do końca swoich dni przyjaźniły się i wzajemnie odwiedzały – wspominał dr Krzysztof Brożek.
- W II i III powstaniu śląskim Stefania Knapikówna brała udział jako łączniczka. Pracowała w sekretariacie Naczelnej Władzy na Górnym Ślasku w Szopienicach w najbliższym otoczeniu dyktatora Wojciecha Korfantego. Któregoś dnia Korfanty zauważył przez okno, jeńcy niemieccy prowadzeni przez powstańców szli z podniesioymi do góry rękoma. Polecił wtedy mojej mamie by przekazała konwojentom jego polecenie aby jeńcy mogli opuścić ręce – wspominał dr Krzysztof Brożek.
W POW GŚl. była aktywna do 5 lipca 1921 r., następnie pracowała przy likwidacji agend Polskiego Komisariatu Plebiscytowego. Od lipca 1921 r. do czerwca 1922 r. pracowała w Naczelnej Radzie Ludowej w Katowicach.
Po przyłączeniu części Górnego Śląska do Polski od czerwca 1922 r. pracowała w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Wydziale Prezydialnym, a następnie Wydziale Zdrowia oraz Wydziale Przemysłu i Handlu. Została zwolniona z pracy w Urzędzie w wyniku redukcji w 1932 r., następnie przeszła na rentę inwalidzką.
W 1929 r. wyszła za mąż za Karola Brożka, którego poznała podczas pracy w Urzędzie Wojewódzkim. Małżonkowie mieli dwóch synów: Andrzeja (ur. w 1933 r.) i Krzysztofa (ur. w 1941 r.).
Po wybuchu wojny jej mąż walczył w wojnie obronnej, dostał się do niewoli niemieckiej. Rodzina została w Katowicach. Po zakończeniu II wojny światowej zajmowała się domem. Zmarła w 3 marca 1987 roku.