Strajk łódzkich włókniarek. Strajk łódzkich zatrzymał podwyżkę cen
Po zamianach na szczytach władzy, usunięciu Władysława Gomułki i zastąpieniu go przez Edwarda Gierka w całym kraju dało się zauważyć znaczne odprężenie.
- Na poprawę nastrojów miała wpływ między innymi zapowiedź podwyżek płac dla najniżej zarabiających, a z uwagi na niskie płace w przemyśle lekkim -wyjaśniał nam to profesor Krzysztof Lesiakowski, historyk z Uniwersytetu Łódzkiego, autor książki „Strajki robotnicze w Łodzi 1945-1976”. - W Łodzi spodziewano się, że nową regulacją zostanie objętych od 20 do nawet 50 procent załóg poszczególnych fabryk. Szybko jednak pojawiły się obawy, że podwyżki i tak nie zrekompensują grudniowych podwyżek cen, a także i tego, że wyże płace wiązać się będą z wyższymi normami.
Za małe pensje
Tą tzw. ostatnią kroplą, która przelała czarę robotniczej goryczy były płace – za styczeń pracownicy fabryczni otrzymywali je na początku lutego. Okazało się, że wypłaty były niższe od tych za grudzień i z pewnością niższe od tych, których się spodziewano
Tak więc łódzcy włókniarze, a głównie włókniarki, bo to one stanowiły załogę łódzkich zakładów pracy, zaczęli domagać się podwyżek płac. Chcieli też poprawy organizacji pracy, warunków socjalnych. Już 15 stycznia 1971 roku zaczął się między innymi strajk w łódzkich Zakładach Mięsnych. Nie trwał jednak długo. To był jednak tylko początek.
Tak naprawdę ta lawina strajkowa ruszyła w Łodzi 10 lutego 1971 roku. Główną przyczyną była sytuacja materialna łódzkich robotników. Średnia płaca w przemyśle włókienniczym wynosiła w 1969 roku 1994 złote, a więc była o 448 zł niższa od przeciętnej pensji w kraju. Ministerstwo Przemysłu Lekkiego podjęło też decyzję w wyniku których narastały różnice w wynagrodzeniu robotników w tzw. układzie branżowym i regionalnym.
- W efekcie przyrost płac w Łodzi był około 50 procent niższy niż w całym przemyśle lekkim – zauważał w swojej książce poświęconej strajkom w Łodzi prof. Lesiakowski
.
Trudna praca łódzkich włókniarek
Łódzcy włókniarze pracowali też w ciężkich warunkach. Tylko w 85 procentach fabryk w Łodzi były szatnie. Natryski znajdowały się w co drugim zakładzie, a jadalnie w co piątym...Robotnicy pracowali też często na maszynach pamiętających przedwojenne czasy.
Wszystko zaczęło się w Łódzkich Zakładach Obuwia i Wyrobów Gumowych „Stomil”, gdzie pracowało około 4 tysiące ludzi. Ale tego samego dnia do strajku przystąpiły Zakłady im. Marchlewskiego, czyli dawna fabryka Izraela Poznańskiego. Pracowało w niej 9 tysięcy osób.
Łódzcy robotnicy zaczęli strajkować, bo rozniosła się plotka, że styczniowe zarobki będą o 200 – 300 złotych od grudniowych. Wśród postulatów strajkowych pojawiło się podniesienie pensji o 20 procent, stworzenia przejrzystego sposobu ustalania zarobków, sprawiedliwe wyliczanie wynagrodzenia za urlop oraz uczciwego podział premii eksportowej.
Wezwali Gierka
11 lutego do „Marchlewskiego” przyjechał I sekretarz Komitetu Łódzkiego PZPR Józef Spychalski. Nie udało mu się przekonać załogi do zaprzestania strajku. Podobnie jak delegacji z Warszawy. W jej skład wchodzili Tadeusz Kunicki, minister przemysłu lekkiego, Władysław Kruczek przewodniczący Centralnej Rady Związków Zawodowych i wicepremier Jan Mitręga. Podobno to podczas tego spotkania z załogą jedna z włókniarek „Marchlewskiego” pokazała warszawskiej delegacji goły tyłek...
- Od 12 lutego 1971 roku liczba strajkujących znacząco wzrosła – mówił nam wywiadzie prof. Krzysztof Lesiakowski. - W tym dniu nie pracowało około 12 tys. robotników, z czego 80 procent miały stanowić kobiety, ale w szczytowy momencie czyli 15 lutego strajkowało około 55 tys. osób z 29-32 zakładów. Strajk objął najważniejsze zakłady branży bawełnianej, wiele z branży wełnianej i dziewiarskiej ale też zakłady metalowe. Oczy strajkujący zwrócone jednak były przede wszystkim na ZPB im. Marchlewskiego.
12 i 13 lutego do strajku przyłączyło się kolejnych sześć zakładów. W fabryce im. Obrońców Pokoju nie pracowało 2500 robotników, w zakładach im. 1 Maja około 1100, w „Armii Ludowej” około 1000. Strajkowały też zakłady im. generała Waltera, im. Kunickiego, im. Hanki Sawickiej. J
Marchlewski był liderem
Można jednak śmiało powiedzieć, że liderem tego strajku były jednak zakłady im .Marchlewskiego. 13 lutego załoga dawnej fabryki Poznańskiego przerwała rozmowy z dyrekcją. Zażądała przybycia do fabryki Edwarda Gierka, I sekretarza KC PZPR lub podwyżki płac o 250 złotych. Jednocześnie zagrożono, że jeśli nie spełni się ich żądań to robotnicy rozpoczną strajk okupacyjny .Postulatu nie spełniono. 14 lutego w „Marchlewskim” trwał strajk okupacyjny.
Podobnie jak w zakładach im. Obrońców Pokoju, czyli „Unionteksie”. Robotnicy z innych zakładów rozeszli się do domu, ale zapowiedzieli, że 15 lutego, w poniedziałek przyłączą się do strajku okupacyjnego.
- Na wzór Gdańska zażądano przyjazdu I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka – zauważał prof. Lesiakowski. - Jak wiadomo ten ostatni postulat nie został spełniony w takim kształcie jak tego oczekiwali strajkujący – w Łodzi pojawił się zamiast Gierka ówczesny premier Piotr Jaroszewicz.
Podwyżek nie będzie
Piotr Jaroszewicz przyjechał do Łodzi 14 lutego 1971 roku. Towarzyszyli mu członkowie Biura Politycznego PZPR z Janem Szydlakiem oraz Józefem Tejchmą na czele. Najpierw spotkali się z partyjnym aktywem w Teatrze Wielkim, a potem pojechali do „Marchlewskiego” i „Obrońców Pokoju”. Rozmowy nie przyniosły skutku...
Sytuacja w Łodzi była poważna. Po wydarzeniach grudniowych w Gdańsku nowa władza nie chciała stosować rozwiązań siłowych. Po latach Piotr Jaroszewicz w książce „Przerywam milczenie” napisał, że po wizycie w Łodzi zrozumiał, że łódzkim włókniarkom trzeba podnieść płace lub cofnąć podwyżki. Gdyby pensje podniesiono włókniarkom, to ruszyła by pewnie lawina roszczeń ze strony innych grup zawodowych. 15 lutego Rada Ministrów poinformowała, że od 1 1 marca ceny artykułów żywnościowych, w tym mięsa i jego przetworów do poziomu sprzed grudnia 1970 roku...
Gdy 14 grudnia 1970 r. rozpoczęła się robotnicza rewolta na Wybrzeżu w Łodzi strajków nie było co oczywiście nie oznacza, że w fabrykach nie notowano rozmaitych napięć, „wrogich komentarzy” i napisów np. „Gdańsk walczy”, „Precz z partią”, a także zapowiedzi podjęcia radykalniejszych działań. W końcu doszło też do krótkich strajków – 18 grudnia w Fabryce Maszyn Jedwabniczych „Majed”, a następnego dnia w Widzewskiej Fabryce Maszyn Włókienniczych. Mimo dużego napięcie, dostrzegalnego przez ówczesny aparat władzy, który liczył się nawet z perspektywą ataku na budynek KŁ PZPR, do wystąpień na szerszą skalę nie doszło.
Nie da się ukryć, że sercem wydarzeń z lutego 1971 roku były zakłady im. Marchlewskiego.
- Niewątpliwie tak było choć w tym czasie nie powstała żadna ponad zakładowa struktura, która z tej fabryki koordynowałaby strajki w Łodzi – mówi prof. Krzysztof Lesiakowski. - To w okolicy tych zakładów przy fabrycznych bramach gromadziło się najwięcej ludzi – rodzin strajkujących, rozmaitych postronnych osób. To na skrzyżowaniu ulic Zachodniej, Północnej i Ogrodowej wieczorem 15 lutego zatrzymano ruch tramwajowy i doszło do zamieszek. Do fabryki im. Marchlewskiego wieczorem 14 lutego na rozmowy przyjechał premier Jaroszewicz (stąd udał się do zakładów im. Obrońców Pokoju). A gdy strajk zaczął wygasać – część fabryk chcąc się upewnić czy faktycznie tak jest do zakładów Marchlewskiego przysyłała swoje delegacje, które miały się naocznie przekonać, że „Marchlewski” przystępuje do pracy.
Zamieszki przed fabryką
Prof. Lesiakowski wspomniał, że do zamieszek doszło przed fabryką im. Marchlewskiego. Zebrało się ponad pięćset osób, głównie młodych ludzi. Zatrzymywali samochody, tramwaje. Blokowali sąsiadujące z ul. Ogrodową ulice. Interweniowała milicja. Potem protestujący przeszli na ul. Piotrkowską. ZOMO zatrzymało ich w okolicach ul. Zamenhofa. Zatrzymano około 30 osób.
Strajk został przerwany z chwilą wycofania się przez rząd z przemiennej w skutki decyzji o grudniowych podwyżkach cen.
- Wieczorem 15 lutego został ogłoszony stosowny komunikat, a w następstwie tego w fabrykach stopniowo przystępowano do pracy – mówił prof. Lesiakowski. - To oznaczało, że włókniarska Łódź wywalczyła to czego – mimo ofiar w ludziach – nie udało się osiągnąć zrewoltowanym robotnikom na Wybrzeżu. Choć nie ulega wątpliwości, że strajki łódzkie zamykały robotniczą rewoltę zapoczątkowaną w Gdańsku.
Po strajku na spokój z pewnością nie mogli liczyć organizatorzy akcji protestacyjnej. Bezpieka zidentyfikowała te osoby i poddała je kontroli operacyjnej. Robotnicy ci musieli się też liczyć z tym, że przy najmniejszej niesubordynacji w przyszłości zostaną zwolnienie z pracy.
To łódzkie włókniarki wstrzymały w lutym 1971 roku podwyżki cen żywności. W Łodzi strajkowało wtedy ponad 50 tysięcy robotników.
Zobaczcie w galerii, unikalne archiwalne zdjęcia ze strajku łódzkich włókniarek