Wywiad AK na tropie broni Hitlera

Start rakiety V2
Start rakiety V2 Wikimedia Commons
Stu konspiratorów zbierało informacje o poligonie na Podkarpaciu. W maju 1944 roku mieli już całą rakietę V2

Latem 1943 roku Niemcy pospiesznie sprowadzali na Podkarpacie maszyny budowlane, stalowe konstrukcje, tysiące ton betonu. Zwieźli też robotników przymusowych, głównie z okolic sokołowszczyzny. Konwoje ciężarówek jechały do miejscowości Blizna, odległej o 16 km od Kolbuszowej. Pojawili się tam również niemieccy inżynierowie.

Wioski wokół Blizny Niemcy wysiedlili. Rozległy teren otoczyli zasiekami z drutu kolczastego. W lasach rozmieścili gęstą sieć posterunków. Doborowe oddziały SS przez całą dobę strzegły szybko rosnących budowli.

Do Blizny Niemcy doprowadzili betonowa drogę i tory kolejowe z miejscowości Pustków. Aby zamaskować poligon, robotnicy przymusowi zbudowali atrapy wsi. Chałupy i stodoły zrobiono z dykty. Na płotkach wisiała pościel, dzbany, garnki. W pobliżu fałszywych zagród Niemcy kazali postawić gipsowe zwierzęta.

Poczynaniom hitlerowców z oddali przyglądał się wywiad Armii Krajowej. Obwód AK "Kefir" pod dowództwem kapitana Józefa Rządzkiego - pseudonim "Boryna", rozpoczął zbieranie informacji o przeznaczeniu tajemniczych hitlerowskich budowli.

Akowcy ustalili, że kompleks ma się składać z kilkudziesięciu budynków - w tym hali montażowej, wieży kontroli lotów, magazynów, schronów, bunkrów obserwacyjnych, rampy przeładunkowej, wieży ciśnień. W największych i najmocniejszych budowlach pracowali konstruktorzy nieznanej broni. Do najcięższych prac mieli robotników przymusowych. W mniejszych i lżejszych budynkach stacjonowała ochrona poligonu. W barakach gnieździli się robotnicy przymusowi. Załoga poligonu liczyła ponad 300 Niemców.

Budowle połączono betonowymi drogami i szynami kolejki wąskotorowej. Prace na poligonie nadzorowali Wernher von Braun - twórca pierwszych w świecie rakiet. Był tam także pułkownik Walter Dornberger - odpowiedzialny za niemiecki program rakietowy.

We wrześniu 1943 roku do Blizny przyjechał sam szef SS Heinrich Himmler. Sprawdzał czy tempo prac jest szybkie.

Niebawem wywiadowcy AK usłyszeli ryk potężnych silników lotniczych. Na tajnym poligonie Niemcy testowali dziwne samoloty lub powietrzne torpedy. Takie były pierwsze doniesienia z okolic Blizny, jakie wysłano do Londynu.

Schemat budowy rakiety V2
Schemat budowy rakiety V2 Wikimedia Commons / Eberhard Marx

Poligon rakietowy na Podkarpaciu, na którym testowany rakiety V2
(fot. Wikimedia Commons)

Anglicy szybko skojarzyli to ze zniszczeniem hitlerowskiego ośrodka doświadczalnego pocisków V1 nad Bałtykiem. Nocą z 17 na 18 sierpnia 1943 r. alianckie samoloty zbombardowały poligon rakietowy w Peenemϋnde na wyspie Uznam. Nie ulegało wątpliwości, że na Podkarpaciu Niemcy kontynuują budowanie rakiet V1 i V2 - poza zasięgiem alianckiego lotnictwa.

W końcu października na poligon w Bliźnie przyjechały specjalne jednostki niemieckiej artylerii rakietowej. Szykowano start pierwszej rakiety zbudowanej w nowym tajnym ośrodku. V1 wystrzelono na początku listopada. Konstruktorzy pracowali już nad kolejną rakietą - bardziej nowoczesną i bardziej śmiercionośną V2.

Dwaj oficerowie AK: Władysław Woś ("Pilo") i Tadeusz Łuszczki ("Kmicic") na rowerach dojechali w okolice Blizny. Udało się im rozpoznać teren i naszkicować plan poligonu. Dziewczyna z AK, która znała niemiecki, nawiązała kontakt ze Ślązakiem - pracownikiem ośrodka. To od niego "wyciągnęła" mnóstwo cennych informacji. Obserwacje poligonu prowadził też oficer AK Aleksander Rusin ("Rusal").

W siatce wywiadowczej AK było niemal sto osób: doświadczeni oficerowie wywiadu, chłopcy, dziewczęta, kolejarze, księża. Każda z nich opowiadała, co widziała, co słyszała i czego się dowiedziała od znajomych albo sąsiadów. - Penetracja poligonu była czymś niesłychanie trudnym, prawie niemożliwym - mówi profesor Jan Łopuski, który w sierpniu 1944 r. jako oficer łączności konspiracyjnej ze wzgórza koło Ropczyc obserwował loty V-1 i V-2. - Ale Polacy potrafią robić rzeczy niemożliwe.

Pod koniec listopada 1943 roku gotowy był też obszerny raport, sporządzony przez Mieczysława Wałęgę, oficera wywiadu rzeszowskiego inspektoratu AK, przedwojennego podporucznika 17. pułku piechoty w Rzeszowie.

Wałęga pisał: "Chodzi o nowy rodzaj torped powietrznych czy też pocisków artyleryjskich o zasięgu do 300 km. W ostatnich tygodniach słyszano trzy razy nagłe dudnienie w powietrzu (...) nocą widziano przy tym jak gdyby płonący samolot (...) który spadł kilka kilometrów od Blizny".

Schemat budowy rakiety V2
(fot. Wikimedia Commons / Eberhard Marx)

Za pośrednictwem Komendy Głównej AK raporty docierały do Londynu. Znalazła się w nich niezwykle cenna informacja o paliwie do napędu niemieckich rakiet. Pozwoliło to aliantom na szybsze rozpracowywanie broni, która niszczyła angielskie miasta.

Kilka testowanych rakiet, jakie jesienią 1943 roku Niemcy wystrzelili z Blizny, eksplodowało w pobliżu poligonu. Patrole ochrony ośrodka (blisko 400 żołnierzy Wehrmachtu) nie dały rady wyzbierać wszystkich szczątków, rozrzuconych w promieniu nawet 3 kilometrów. Na okolicznych polach chłopi znajdowali koła zębate, przewody elektryczne, rurki, kawałki blach. Dla AK była to bezcenna zdobycz.

Zebrane z pól fragmenty rakiet trafiały do warszawskiej centrali AK. Z Warszawy przyjeżdżał po nie wysłannik - Sławomir Górecki. Udawał malarza, który na płótnie uwiecznia podkarpackie pejzaże. Potem cenną zdobycz zabierały alianckie samoloty - do Londynu.

Na częściach rakiet widniały nazwy fabryk, gdzie je zrobiono. Dzięki temu alianci ustalali miejsce produkcji podzespołów V2. I bombardowali te fabryki.

Dowódcą operacji przechwytywania fragmentów V2 był podpułkownik Zygmunt Niepokój ("Norwid") - lekarz epidemiolog. Miał on przepustkę pozwalającą poruszać się po okolicznych wioskach - jako kontroler sanitarny do spraw tyfusu. "Norwid" zawoził do Warszawy meldunki i części rakiet.

Kierownik browaru Józef Kisiel ("Karol Pług") uważnie słuchał Niemców przyjeżdżających do niego po piwo. Ze strzępów rozmów dowiadywał się, kiedy z poligonu będą wystrzeliwane rakiety. Informacje te dostawali łącznicy AK. Kisiel zdobył też pierwszy szkic rakiety V2 wraz z nazwami kilku elementów konstrukcji. Ten meldunek już nazajutrz dotarł do Londynu.

Aby poznać zasady działania hitlerowskiej broni, Anglicy potrzebowali całej rakiety. Wywiad AK potwierdził, że zdobycie V2 jest możliwe, bo niemal 80 procent testowanych rakiet wystrzelonych z poligonu w Bliźnie nie dolatuje do celu wyznaczonego koło wsi Sarnaki nad Bugiem. Większość wybuchała na wyrzutni albo w początkowej fazie lotu. Podczas jednej takiej nieudanej próby zginęło 27 pracowników poligonu - Niemców i Polaków.

W sztabie AK powstało kilka planów przejęcia V2 - w tym zuchwały plan ataku na niemiecki pociąg transportujący rakiety. Ale poniechano go. Akowcy postawili na drugi wariant - wywiezienie niewypału V2, gdy spadnie na bagnach.

20 maja 1944 roku w nadbużańskie mokradła koło wsi Klimczyce i Mężenin spadła hitlerowska rakieta. Nie wybuchła. Zaryła się w miękkim terenie. Akowcy bardzo szybko dotarli do niej. Przy pomocy okolicznej ludności zagrzebali ją w bagnie. Tak skutecznie, że niemiecki patrol nie znalazł niewypału i wrócił na poligon.
Aby odwrócić uwagę Niemców, partyzancki oddział Stefana Wyrzykowskiego ("Zenon") sprowokował potyczkę z żandarmami w okolicach pobliskich wsi Horoszki i Hołowczyce.

Kilka dni później akowcy zdemontowali niewybuch. Pracami tymi kierował przedwojenny konstruktor lotniczy, inżynier Antoni Kocjan. Główne elementy rakiety konspiratorzy schowali pod workami ziemniaków i zawieźli do Warszawy. Czekali na to profesorowie konspiracyjnej Politechniki Warszawskiej: Janusz Groszkowski i Marek Struszyński. To oni zbadali system naprowadzający rakiety i skład paliwa. Sporządzili też szczegółową dokumentację V2.

26 lipca 1944 roku zdobycz akowców wraz z dokumentacją profesorów odleciała do Anglii alianckim samolotem, który wystartował z konspiracyjnego lotniska "Motyl" koło Tarnowa. Była to operacja "Most III" - największy obok rozszyfrowania aparatu Enigma sukces polskiego wywiadu, który znacząco wpłynął na losy wojny.

Winston Churchill, który po wojnie opisał to w swych pamiętnikach, stwierdził: "Niemcy nie docenili jednego: Polaków, którzy mieli oczy otwarte".

Antoni Adamski
NOWINY

Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia