Hiszpania od niemal roku była pogrążona w krwawej wojnie domowej. Położona na północy kraju Guernica, kilkutysięczne miasteczko, znana była jako duchowa stolica Kraju Basków. Znajdowała się na terenach kontrolowanych przez siły republikańskie. 26 kwietnia 1937 r., jak co poniedziałek, odbywał się tutaj targ, na który tłumnie przybyli chłopi z okolicznych wsi. Około godziny 16.30 sielski nastrój panujący na miejscowym rynku zmącił dźwięk wielu samolotowych silników - po chwili rozpętało się prawdziwe piekło. Pierwsze bombowce Legionu Condor, lotniczej armii przysłanej przez Hitlera, by wspomóc Franco, zrzuciły bomby zapalające i burzące na średniowieczne miasteczko. Potem przez kolejnych parę godzin heinkle 111, junkersy Ju 52 i dorniery Do 17 nadlatywały falami co 20 minut, spuszczając na Guernicę dziesiątki ton bomb.
W rezultacie pierwszego w dziejach nalotu dywanowego, tak często stosowanego w czasie II wojny światowej, zniszczeniu uległo 70 proc. zabudowy miasta. W płomieniach i pod gruzami zginęło około 200-300 osób.
Wieść o gehennie Guerniki szybko rozeszła się po świecie. Nacjonaliści i Niemcy wypierali się odpowiedzialności za zbrodniczy nalot. Mówili, że to „komuniści sami wysadzili miasto”. Uwierzyli im m.in. dziennikarze wileńskiego „Słowa”.