Największa zbrodnia stanu wojennego. "Stało się najgorsze"
Mija dokładnie 41 lat, odkąd siły bezpieczeństwa na rozkaz junty wojskowej gen. Jaruzelskiego brutalnie stłumiły strajk okupacyjny w kopalni "Wujek". Od kul milicji zginęło dziewięciu górników: Na miejscu zginęło sześciu, jeden zmarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r. Wydarzenia te wywarły wielkie wrażenie nie tylko w Polsce, ale również na świecie.
Stało się najgorsze. Jedenaście lat po pamiętnym grudniu roku siedemdziesiątego władze PRL znów skierowały lufy karabinów na robotników. Nie zawahano się wydać śmiercionośnego rozkazu. Wiadomość o zabiciu w środę siedmiu górników kopalni 'Wujek' jest wstrząsająca – informowało Radio Wolna Europa.
Oburzenie opinii publicznej sprzyjało zaostrzeniu retoryki większości zachodnich rządów, szczególnie administracji prezydenta Ronalda Reagana, i wprowadzeniu sankcji przeciwko władzom PRL. Ze stanowiskiem USA kontrastowały oświadczenia dyplomacji Francji i RFN, które nie zdecydowały się na ostre działania wobec junty Jaruzelskiego.
Pacyfikacja kopalni "Wujek". Kto odpowiedział za otwarcie ognia do górników?
20 stycznia 1982 r. sterowane przez władze śledztwo w sprawie odpowiedzialności milicjantów za użycie broni palnej podczas pacyfikacji kopalni umorzono. Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach uznała, że milicjanci działali w obronie koniecznej. Według ustaleń specjalnej komisji sejmowej, tzw. komisji Rokity, powołanej w 1990 r. do zbadania zbrodni okresu PRL, tamto śledztwo było prowadzone z naruszeniem prawa. Sprawę wznowiono po upadku komunizmu.
W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie byłego dowódcę plutonu specjalnego Romualda Cieślaka na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył karę od 3,5 do 4 lat więzienia. To Cieślak dał sygnał do otwarcia ognia. Według sądu, w sposób niewątpliwy w toku procesu ustalić można było jedynie, że oskarżeni działali wspólnie oraz że w wyniku działań niektórych z nich, a za wiedzą pozostałych, śmierć ponieśli górnicy. Zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników. Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy – wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.
Osobno był sądzony inny członek plutonu specjalnego, Roman S., który przez lata mieszkał w Niemczech. W maju 2019 r. został zatrzymany w Chorwacji na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowana i wydany przez to państwo stronie polskiej. Rok temu Sąd Okręgowy w Katowicach skazał go na 3,5 roku więzienia. Sąd Apelacyjny w Katowicach kilka miesięcy później utrzymał ten wyrok w mocy.
W latach dziewięćdziesiątych do Niemiec uciekł także – jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze – inny były zomowiec, Jan P. Tam uzyskał obywatelstwo RFN. Gdy w 2013 r. wydawano Europejski Nakaz Aresztowania wobec Romana S., IPN wnioskował o podobny nakaz dla Jana P., sąd nie uwzględnił jednak tego wniosku. Z uzasadnienia wynikało, że – jak ustalił sąd – postanowieniem prokuratury w Dortmundzie z 10 maja 1995 r. umorzono postępowanie przeciwko Janowi P. Strona polska była związana orzeczeniem sądu innego państwa strefy Schengen do uchylenia listu gończego i umorzenia postępowania wobec P. Stało się to we wrześniu 2018 r.
Kiszczak niewinny. Do końca nie poniósł odpowiedzialności za zbrodniczy rozkaz
W oddzielnym procesie odpowiadał ówczesny szef MSW gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników z „Wujka”. Pierwszy jego proces ruszył w roku 1994. W 1996 r. Sąd Okręgowy uniewinnił Kiszczaka. Nie zdołano udowodnić, że to on wydał rozkaz strzelania do górników w „Wujku” i „Manifeście Lipcowym”.
Kolejne batalie sądowe doprowadziły do skazania Kiszczaka w kwietniu 2004 r. na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Sąd Apelacyjny nakazał powtórzenie procesu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie Kiszczaka uniewinniono. Powtórzono argumentację z 1996 r.
„Sąd, rozumiejąc dramat tej całej sytuacji, nie jest sądem, który może osądzić i poprawić historię, zadośćuczynić temu złemu, co się stało; sąd może ustalić winny lub niewinny [...] to wszystko, więcej sąd nie może” – stwierdził przewodniczący składu orzekającego sędzia Marek Walczak.
Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do Sądu Okręgowego.
15 czerwca 2015 r. zapadł jedyny wyrok prawomocnie skazujący Kiszczaka: za udział w grupie przestępczej o charakterze zbrojnym, która wprowadziła stan wojenny. Został skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Nie poniósł odpowiedzialności za śmierć górników. Śmierć Kiszczaka w listopadzie 2015 r. zakończyła próby rozliczenia przywódców junty rządzącej PRL w latach 1981–1989.
Źródło: