Jak pisał swego czasu śp. Romuald Lazarowicz, jeden z filarów „SW”:
„Solidarność Walcząca gromadziła i znakomitych naukowców, wyrafinowanych intelektualistów, i robotników, hipisów, działaczy duszpasterstw, uczniów i gospodynie domowe… Połączyła we wspólnym działaniu ludzi wszystkich pokoleń, stanów i zawodów”.
Przede wszystkim tajnie
Znana ze swojej niesamowitej konspiracji w podziemiu przeprowadzała wiele akcji. Formy działalności „SW” biorą swoje źródło w ideowych założeniach. Organizacja Kornela Morawieckiego funkcjonowała, wzorując się na Polskim Państwie Podziemnym i Zrzeszeniu „Wolność i Niezawisłość”. Stała się ich niejako kontynuacją, oczywiście w nieco innych proporcjach i innych czasach, o zdecydowanie mniejszych zagrożeniu.
Ale to właśnie nawiązywanie do ideałów i form działań Polski Walczącej sprawiło, że „SW” była złożona z wielu tajnych komórek, które realizowały konkretne założenia, a cel miały bardzo podobny, jak członkowie Armii Krajowej, czy WiN-u – odzyskać niepodległość.
Działacze Solidarności Walczącej podkreślają dzisiaj, że mieli swobodę działania, a Kornel Morawiecki nakreślał im kierunek. Oczywiście bywały konkretne polecenia organizacyjne, ale większość działała według własnego uznania, potrzeb i sytuacji, z którą się mierzyła w swoim obszarze konspiracji.
Ponad sto tytułów
- Podziemna prasa stała się znakiem rozpoznawczym SW. Zapisane maszynową czcionką, pachnące świeżą farbą drukarską, początkowo słabo czytelne, z czasem drukowane na coraz lepszym sprzęcie, gazetki i ulotki znaleźć można było w zakładach pracy, biurach, szkołach, na dworcach. Uruchamiały społeczną aktywność, informowały o represjach „komuny”, wzywały do demonstracji, publikowały dyskusje o metodach walki, podawały nazwiska kolaborantów – opisuje Tomasz Balbus z Oddziałowego Archiwum IPN we Wrocławiu.
Najbardziej znanym produktem prasowym był tygodnik, a później dwutygodnik „Solidarność Walcząca”. Liczba tytułów drukowanych przez SW sięga 130. Wiele z nich rozprowadzano w dużych nakładach. „SW” nawet w okolicach 40 tysięcy egzemplarzy rozchodziła się po całej Polsce.
Ale druk na ulotkach się nie kończył. Funkcjonowały podziemne wydawnictwach, które w setkach wypuszczały do nielegalnego obiegu książki. Oprócz tego produkowano znaczki pocztowe, pocztówki, kartki okolicznościowe, banknoty, wpinki, medale, plakaty, monety, a nawet kasety magnetofonowe.
Wolność w eterze
Sposobem walki z komuną i uświadamiania społeczeństwa stały się fale radiowe. Wolny eter dawał kolejne możliwości. - Nadajniki własnej produkcji emitujące z dachów wieżowców kilkunastominutowe audycje były przekaźnikiem wolnego słowa docierającym do dziesiątek tysięcy ludzi przede wszystkim w dużych miastach – informuje Magda Wysocka z oddziałowego Archiwum IPN we Wrocławiu.
Nadawanie własnych programów radiowych stało się jednym z priorytetów Solidarności Walczącej od momentu jej powstania. Organizacja pojawiła się w eterze już w czerwcu 1982 r., jako pierwsza w historii podziemna rozgłośnia na Dolnym Śląsku. Od tego momentu raz albo kilka razy w tygodniu emitowano audycje aż do roku 1989. Mimo starań SB i zaciekłego tropienia nie wpadła przez te lata ani jedna osoba.
Siła ulicy
Oprócz prasy i radia podstawową formą walki z systemem komunistycznym i władzą były demonstracje uliczne, które wyrażały najdobitniej społeczny sprzeciw. Pierwsze duże demonstracje miały miejsce 13 i 26 czerwca oraz 31 sierpnia 1982 r. One pokazały potencjał sprzeciwu wobec PRL-u, a także nastroje antykomunistyczne. Tak naprawdę to one stały się pierwszym sukcesem założonej ledwie co w czerwcu 1982 roku SW.
- Pokojowe początkowo marsze, po zaatakowaniu przez zomowców, przekształciły się w wielogodzinne starcia uliczne. Komuniści nie spodziewali się tak dużych wybuchów społecznych protestów, jakie nastąpiły wówczas w wielu miastach Polski, kiedy to dziesiątki tysięcy ludzi starło się z siłami „czerwonych” – tłumaczy Tomasz Balbus z Instytutu Pamięci Narodowej.
Jego zdaniem władza komunistyczna była przerażona skalą oporu czynnego Polaków. A opozycyjni działacze na podstawie każdego starcia i manifestacji wyciągali wnioski i usprawniali opór na ulicy. Lepiej radzili sobie z odpieraniem szturmów, dysponowali skuteczniejszymi narzędziami walki i potrafili efektywnie ewakuować rannych.
Spojrzenie na wschód
Dumą „Solidarności Walczącej” jest z pewnością jednostka kontrwywiadu, która prowadziła m.in. nasłuch rozmów funkcjonariuszy SB, rozpracowywała komunistyczne struktury, ustalała personalia esbeków, wyłapywała konfidentów. Używała do tego technologicznych nowinek, konstruowanych przez członków SW – niejednokrotnie utalentowanych i doświadczonych naukowców.
Dzięki temu rozszyfrowywano różne wiadomości opisujące działania operacyjne bezpieki skierowane ze szczególną zaciekłością w stronę właśnie Solidarności Walczącej, a później ostrzegano prześladowanych i inwigilowanych.
To, co wyróżniało SW od całej opozycji antykomunistycznej było podejście do polityki na Wschodzie. Powstał specjalny Wydział Wschodni SW, który nawiązywał kontakty z opozycją innych republik sowieckich – ukraińskiej i białoruskiej, a także z państwami bałtyckimi – Litwą, Łotwą, Estonią. Drukowano i kolportowano za granice wschodnią ulotki oraz książki w języku rosyjskim i ukraińskim. Wspierano tamtejszą opozycję antykomunistyczną finansowo poprzez specjalne kanały przerzutowe.