W Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni można znaleźć ekspozycję dotyczącą polskiego rzecznego holownika „Neptun”, który został zbudowany w Koźlu w 1911 roku.
W książkach dotyczących historii Kędzierzyna-Koźla jest niewiele informacji dotyczących przemysłu stoczniowego na dawnej ziemi kozielskiej, choć ten z pewnością musiał istnieć po wybudowaniu Kanału Kłodnickiego (ukończono go w 1822 roku), a także kozielskiego portu, oddanego do użytku na początku XX wieku.
Napędzało go 35 koni mechanicznych
Wspomniany holownik miał być zbudowany w stoczni Kaiser Wilhelm Wehrt. Jego pełna wyporność wynosiła 48 ton. Miał długość 25 metrów i napęd o mocy 35 koni mechanicznych. Był to tzw. „tylnokołowiec”, czyli statek napędzany kołem łopatkowym częściowo zanurzanym w wodzie na rufie.
Taki typ napędu był stosowany przede wszystkim na jednostkach pływających po śródlądziu. Kozielski tylnokołowiec mógł rozwijać prędkość do 12 kilometrów na godzinę. Załoga liczyła od 7 do 12 osób.
Po przegranej przez Niemcy pierwszej wojnie światowej część flotylli tego kraju trafiła do Polski w ramach reparacji wojennych, tak właśnie stało się z opisywanym statkiem. Najpierw nazwano go „Matejko”, ale szybko przechrzczono na „Neptuna”.
Wcielono go do Flotylli Pińskiej. Operowała ona na tzw. morzu pińskim, tj. w dorzeczu Prypeci z głównymi rzekami: Prypeć, Pina, Strumień na terenie dzisiejszej Białorusi. Flotylla brała udział m.in. w wojnie polsko-bolszewickiej. O „Neptunie” wiadomo że miał uzbrojenie, na które składało się działko 37 milimetrowe oraz jeden ciężki karabin maszynowy, kaliber 7,92 mm. Obok funkcji holownika ratowniczego spełniał również funkcje bazy oddziału maskowania flotylli w Pińsku.
Smutny koniec
„Neptun” zatonął w wyniku samozatopienia na Prypeci spowodowanego inwazją Armii Czerwonej z 17 września 1939 roku na ówczesną wschodnią Polskę. W sumie na dno Polacy posłali kilkadziesiąt swoich statków, w tym holowniki, kanonierki, trałowce, a nawet okręt szpitalny.
Rosjanie byli bardzo niezadowoleni, że takie łupy nie wpadły w ich ręce i podjęli próbę wydobycia statków z dna. Częściowo im się to udało, nie ma jednak informacji, czy Neptun służył potem w marynarce Armii Czerwonej.
Tomasz Kapica
Korzystałem z materiałów Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.