Sprawa seryjnego mordercy łódzkich homoseksualistów. Morderstwa gejów w Łodzi trafiły do Archiwum X

Anna Gronczewska
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w Łodzi zamordowało siedmiu mężczyzn. Wszystkie te zabójstwo połączyło jedno. Zamordowani byli gejami. Kiedy jednak 19 września 1988 roku w kamienicy przy ul. Grabowej znaleziono ciało 37-letniego Stefana W. nikt nie przypuszczał, że za tym zabójstwem może stać seryjny morderca... Stefan W. miał 37 lat i nie cieszył się najlepszą opinią wśród sąsiadów. Przebywał na rencie chorobowej. Był po rozwodzie. Utrzymywał się z handlu. Często jeździł na Węgry. Chodził też do ośrodka socjo-terapeutycznego. Problemy psychiczne sprawiły, ze przeszedł na rentę. Sąsiedzi opowiadali potem policjantom, że nie było dnia, bo w mieszkaniu Stefana nie odbywały się imprezy. Były krzyki, alkohol. Przychodzili do niego głównie mężczyźni. Te miejsca w Polsce uznawane są za nawiedzone! Mieszkasz w pobliżu?
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w Łodzi zamordowało siedmiu mężczyzn. Wszystkie te zabójstwo połączyło jedno. Zamordowani byli gejami. Kiedy jednak 19 września 1988 roku w kamienicy przy ul. Grabowej znaleziono ciało 37-letniego Stefana W. nikt nie przypuszczał, że za tym zabójstwem może stać seryjny morderca... Stefan W. miał 37 lat i nie cieszył się najlepszą opinią wśród sąsiadów. Przebywał na rencie chorobowej. Był po rozwodzie. Utrzymywał się z handlu. Często jeździł na Węgry. Chodził też do ośrodka socjo-terapeutycznego. Problemy psychiczne sprawiły, ze przeszedł na rentę. Sąsiedzi opowiadali potem policjantom, że nie było dnia, bo w mieszkaniu Stefana nie odbywały się imprezy. Były krzyki, alkohol. Przychodzili do niego głównie mężczyźni. Te miejsca w Polsce uznawane są za nawiedzone! Mieszkasz w pobliżu? Fot. Karolina Misztal
Kto mordował łódzkich gejów? Kto zamordował siedmiu homoseksualistów w Łodzi i okolicach. Czy seryjny morderca w Łodzi zabijał homoseksualistów? Przy Komendzie Wojewódzkiej Policji działa Archiwum X. Pracuje nad niewyjaśnionymi sprawami kryminalnymi.

Morderstwa gejów w Łodzi. Zagadka morderstw trafiła do Archiwum X

Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w Łodzi zamordowano siedmiu mężczyzn. Wszystkie te zabójstwa połączyło jedno. Zamordowani byli gejami. Kiedy jednak 19 września 1988 roku w kamienicy przy ul. Grabowej znaleziono ciało 37-letniego Stefana W. nikt nie przypuszczał, że za tym zabójstwem może stać seryjny morderca... Stefan W. miał 37 lat i nie cieszył się najlepszą opinią wśród sąsiadów. Przebywał na rencie chorobowej. Był po rozwodzie. Utrzymywał się z handlu. Często jeździł na Węgry. Chodził też do ośrodka socjo-terapeutycznego. Problemy psychiczne sprawiły, że przeszedł na rentę. Sąsiedzi opowiadali potem policjantom, że nie było dnia, bo w mieszkaniu Stefana nie odbywały się imprezy. Były krzyki, alkohol. Przychodzili do niego głównie mężczyźni.

W Łodzi zamordowano siedmiu mężczyzn. Wszystkie te zabójstwo połączyło jedno. Zamordowani byli gejami

- Jego mieszkanie było typowym „tramwajem” - wyjaśniał nam policjant z łódzkiego Archiwum „X”. - Różni ludzie tam przychodzili, wychodzili. Zawsze był tam ktoś na imprezie.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Jedna z sąsiadek zainteresowała się tym, że w mieszkaniu Stefana zapadła nagle cisza. Zaintrygowały ją też uchylone drzwi. Zawołała innych sąsiadów. Razem weszli do środka. Zobaczyli martwego mężczyznę. To był Stefan...Jego zwłoki były ubrane, nogi miał związane przewodem elektrycznym. Widać było, że ktoś ugodził go nożem w pierś, miał też rany cięte na przedramieniu. Ciało było przykryte meblami. W mieszkaniu milicjanci znaleźli nóż kuchenny ze śladami krwi. Jak wykazała sekcja zwłok mężczyzna został uduszony.

- Problemem było to, że zwłoki znaleziono kilka dni po zabójstwie – mówił nam policjant zajmujący się po latach tą sprawą. Ustalono, że Stefan W. utrzymywał kontakty homoseksualne. Sprawdzono alibi ponad 100 osób, które mogły mieć związek ze sprawą. Zabójcy mieszkańca ul. Grabowej nie znaleziono.

Nie minął rok, a 4 sierpnia 1989 roku na Retkini znaleziono martwego kolejnego homoseksualistę. Był to 40-letni Jacek C. Mieszkał sam w bloku przy ówczesnej ul. Thealmanna. Był człowiekiem zamożnym, pracował jako przewodnik PTTK i miał szerokie znajomości. Jak udało się ustalić, przed morderstwem oczekiwał na przyjazd swojego kuzyna... Znano jednak jego orientację i przypuszczano, że czekał na kochanka.

Ustalono, że feralnego dnia Jacek był na „pikiecie” na Dworcu Fabrycznym. Jak wyjaśniają policjanci „pikieta” była miejscem, gdzie gromadziło się środowisko łódzkich homoseksualistów. Tam najłatwiej było zdobyć partnera. Na „pikiecie” bywał też zamordowany rok wcześniej Stefan W. z ul. Grabowej. Jacek wrócił na Retknię z zapoznanym na Dworcu Fabrycznym znajomym...

Potem znów swą czujność wykazali sąsiedzi. Nie widzieli od kilku dni Jacka, a po klatce roznosił się nieprzyjemny zapach. Udało się odnaleźć osobę, która miała klucze do mieszkania. W środku znaleziono martwego Jacka. Był skrępowany, a jak wykazała sekcja zwłok, został uduszony. Z mieszkania zniknął między innymi telewizor, magnetowid. Mimo że w tej sprawie przesłuchano ponad sześćdziesiąt osób policjanci nie wpadli na żaden ślad...

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Nie trzeba było długo czekać, by morderca zaatakował po raz kolejny. Ofiarą był 50-letni Bogdan J., łódzki aktor, który mieszkał na Teofilowie, w bloku przy ul. Łanowej. Był przez pewien czas związany z Teatrem ziemi Łódzkiej, a potem z łódzką „Estradą”.
- Tu udało się zgromadzić materiał, który dawał nadzieję na znalezienie sprawcy – zauważał policjant z Archiwum „X”.

Bogdan był na imprezie u znajomych. Wyszedł z niej razem z kolegą. Poszli na przystanek autobusowy. Tam zobaczyli młodego chłopaka. Bardzo spodobał się Bogdanowi. Okazało się, że on też był zainteresowany aktorem. Pojechali do jego domu.

- Bogdan zadzwonił do swego kolegi – opowiadał nam policjant. - Dał do zrozumienia, że wszystko poszło po jego myśli. Ale gdy po pewnym czasie kolega do niego oddzwonił to nikt już nie odbierał telefonu...

Okazało się, że Bogdan też został zamordowany. Policjanci zaczęli podejrzewać, że być może zabił go ktoś z tzw. bandy żuli. Byli to młodzi ludzie, którzy podrywali homoseksualistów. Decydowali się na seks z nimi głównie po to, by ich obrabować.

- Środowisko homoseksualistów było jednak na tyle zamknięte, że nie zgłaszali potem takich kradzieży – dodawał łódzki policjant.
Niestety i tym razem, choć udało się sporządzić portret chłopaka spotkanego na przystanku, przesłuchano ponad siedemdziesiąt osób to nie udało się znów znaleźć mordercy.

W marcu 1990 roku morderca znów atakuje. 41-letni rencista Andrzej S. mieszkał samotnie przy ul. Gładkiej. Wieczorem odwiedził go kolega. Nie wpuścił go do środka.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

- Wiesz, nie jestem sam...- powiedział przez uchylone drzwi. Okazało się, że do domu wracał przez „pikietę” na Dworcu Fabrycznym...Tak jak kilku wcześniej zamordowanych homoseksualistów.

Andrzej S. chorował na schizofrenię. Codziennie odwiedzał swą przychodnię i przyjmował tam leki. Był sumiennym pacjentem. Kiedy więc nie pojawił się w przychodni, pielęgniarki się zaniepokoiły. Jedna poszła do jego mieszkania. Nikt nie otwierał, ale pociągnęła za klamkę. Drzwi się otworzyły. W środku leżał zabity Andrzej. Miał rany klatki piersiowej...

Czy seryjny morderca zabijał w Łodzi homoseksualistów?

Po tym morderstwie łódzka policja postanowiła powołać specjalną grupę, która miała się zająć zabójstwami homoseksualistami w Łodzi. Istniało bowiem podejrzenie, że sprawcą jest ten sam człowiek...

- W sprawie zabójstwa Andrzeja S. policjanci dotarli do 269 osób ze środowiska homoseksualistów, ale też do tzw. żuli – mówił policjant z Archiwum „X”. - Niestety nie natrafiono na żaden ślad, który mógłby doprowadzić do mordercy.

Tymczasem zabójca zaatakował kilka miesięcy później, w lipcu 1990 roku. Tym razem ofiarą padł 41-letni przedsiębiorca z okolic Łodzi. Jakub M. Mieszkał w tym samym domu co rodzice. Wieczorem przyprowadził do domu jakiegoś mężczyznę. Odbyła się impreza. Po jej zakończeniu prawdopodobnie chciał odwieść gościa do domu. Ciało Jakuba M. znaleziono na obrzeżach lasu. Nie ujechał daleko od domu. Odnaleziono też jego samochód.

- Myśleliśmy, że wreszcie będziemy mieli ślad, była przecież impreza – opowiada policjant. - Ale gdy Jakub wyszedł z domu, mama wszystko posprzątała.

48-letni Jan D. prowadził smażalnię ryb na rogu ul. Kilińskiego i Pomorskiej. W prasie ukazywały się często jego ogłoszenia. Poszukiwał do pracy młodych mężczyzn. Miał dom i tam oferował im noclegi. W lutym 1992 roku znaleziono go martwego w jego mieszkaniu. Był związany, miał liczne rany. Policjanci dotarli do jego znajomych. Udało się nawet ustalić rysopis mężczyzny, który ostatnio często u niego bywał. Był podobny do tego, który spotkał się z aktorem z ul. Łanowej...

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

62-letni Kazimierz N. był emerytem. Mieszkał na ul. Konstytucyjnej. Bywał często na „pikiecie”. Tak jak jego bliski kolega, Paweł. To on „wyrwał” tam chłopaka. Poszli do niego do domu. Paweł jednak był ostrożny. Nie chciał, by chłopak został u niego na noc. Przed północą odprowadził go na przystanek w okolicy ul. Lutomierskiej. Ale umówili się na następny dzień, na „pikiecie”. Paweł zabrał ze sobą Kazimierza. W trójkę poszli do mieszkania na ul. Konstytucyjną. Tam przyszli kolejni koledzy. Potem wszyscy udali się na imieniny do jednej znajomej. Po tej imprezie, gdzie nie brakowało alkoholu, Kazimierz zabrał chłopaka do swego mieszkania.

Następnego dnia do Kazimierza zadzwonił Paweł. Nikt jednak nie odbierał. Pojechał na ul. Konstytucyjną. Nikt nie otwierał. W końcu wyważono drzwi. Kazimierz K. leżał uduszony.

Wydawało się, że tu złapanie mordercy gejów jest kwestią czasu.

Wydawało się, że tu złapanie mordercy jest kwestią czasu. Widziało go przecież kilka osób. Między innymi kierowca autobusu, ale też uczestnicy imprezy. Chłopak mówił, że ma na imię Roman. Mieszka na ul. Rzgowskiej z matką, pracuje w zakładach „Eskimo”. Miał kropkę koło oka. Zresztą nie ukrywał, że był w poprawczaku.

- Kierowca autobusu do którego wsiadł na ul. Lutomierskiej potwierdził, że Roman wysiadł z niego w okolicy „Uniwersalu” - zauważał policjant z Archiwum „X”. Ale mimo że w tej sprawie przesłuchano blisko 400 osób, znów nie natrafiono na żaden ślad...

Po latach do sprawy powrócili policjanci z Archiwum „X”. Zaczęli szukać Romana. Przejrzeli ewidencję byłych pracowników zakładów „Eskimo”, czyli blisko 40 tysięcy nazwisk. Wyselekcjonowali mężczyzn w odpowiednim wieku i o imieniu Roman. Nie znaleziono go... Okazało się jednak, że Paweł z którym Roman spędził noc, zmarł dwa lata po zabójstwie Kazimierza na AIDS. Zarażony HIV był też inny jego partner. Policjanci przypuszczają, że Roman też mógł umrzeć na AIDS. Zabójstwo Kazimierza K. było ostatnim z tej brutalnej serii. Czy jednak tak było? Może seryjny morderca jeszcze żyje?

PRZECZYTAJ O INNYCH ŁÓDZKICH ZBRODNIACH

Lista osób zaginionych w województwie łódzkim. Poznajesz te osoby? Ich bliscy nadal czekają na jakiekolwiek informacje dotyczące zaginionych. Jeśli posiadasz jakiekolwiek informacje na ich temat, zgłoś to policji!

Zaginieni w województwie łódzkim. Poznajesz te osoby? Ich bl...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wiadomości

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia