Młodzież przygotowana do wyjazdu przez szkołę, będzie chodziła w Polsce z otwartymi oczyma i uszyma, sięgnie głębiej w pokłady życia polskiego i kultury polskiej, zrozumie lepiej drogi, po których Polska kroczy i ideały, do których dąży - pisał w 1937 r. Michał Urbanek, nauczyciel filolog w sprawozdaniu do Jana Augustyńskiego, dyrektora Gimnazjum Polskiego w Gdańsku. Już wtedy niemiecka policja polityczna gromadziła materiały przeciwko znienawidzonemu dyrektorowi, „polskiemu fanatykowi szkolnemu”.
Szkoła średnia gdańskiej Polonii przed wojną mieściła się przy Am Weißen Turm 1 - obecnie ul. Augustyńskiego 1. Gdyby zapytać dzisiejszych gdańszczan, zapewne niewielu odpowiedziałoby, że był to dyrektor gdańskiej „Gamai”. W rocznicowym cyklu o 100-leciu polskiej szkoły w Wolnym Mieście Gdańsku należy przypomnieć postać dyrektora, który przez 14 lat pełnił swoje obowiązki. I to do końca...
Ambitny organizator
Urodził się 1 II 1878 r. w Odporyszowie w Małopolsce, w powiecie tarnowskim. Był jednym z 10 dzieci Elżbiety i Wojciecha Augustyńskich, działacza ludowego, powstańca styczniowego i samorządowca. Jak większość dzieci Augustyńskich również Jan należał do grona budowniczych II Rzeczypospolitej. Większość jego braci była prawnikami, Stanisław również posłem na Sejm, on zaś ukończył prawo, filologię i historię. „Była w tej rodzinie jakaś ambicja, jakieś pragnienie działania, jakieś plany i marzenia o przyszłości i wola ich realizacji [...]. W takiej rodzinie i w takiej atmosferze istniały warunki do zakiełkowania ambicji, pragnienia kształcenia się i wyrwania w szeroki świat” - napisał Kazimierz Przybysz w biografii Zygmunta Augustyńskiego, znanego dziennikarza, brata Jana.
Od 1905 r. dobiegający trzydziestki Jan podjął się nauczycielskiej drogi, którą rozpoczął we Lwowie, następnie w Sanoku. Tu pracował aż do zakończenia I wojny światowej. W pamięci miejscowych uczniów zapisał się na dziesięciolecia. „Niski, silny brunet, z dużą wiechą aż granatowych wąsów, w czarnym płaszczu i meloniku, był postrachem, dumą i chlubą zakładu. Budził respekt i szacunek powszechny. Gdy sztubaki wysilały się na „imioniska” dla swych profesorów, dla Augustyńskiego znaleziono jedno określenie, które się przyjęło: August. Jak cesarz rzymski. Dostojność była w tym słowie i podziw bezgraniczny. Poważny, wymagający, nieprzeciętny dydaktyk i wychowawca. Znawca znakomity swego przedmiotu, pierwszorzędny organizator. „Strach szedł przed nim i za nim”. Lubił, ba, kochał swój przedmiot” - pisał Józef Stachowicz, wychowanek Augustyńskiego z czasów sanockich.
Należał do sanockiego „Sokoła”, a także Towarzystwa Nauczycieli Szkół Wyższych, pełniąc w nim wszystkie funkcje aż po przewodniczącego. Nauczycielski talent został dostrzeżony w odrodzonej Polsce. Tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości znalazł się w grupie kilku sprawdzonych profesorów sanockiego gimnazjum, których skierowano do pracy w polskich szkołach na obszarze byłego zaboru pruskiego. Od połowy marca 1920 r. Jan Augustyński był dyrektorem Państwowego Gimnazjum im. Bolesława Krzywoustego w Nakle. Pracując tam był działaczem Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych, był członkiem zarządu Okręgu Poznańskiego TNSW i zasiadał w Zarządzie Głównym organizacji. Następnie od 1923 r. był dyrektorem Państwowego Gimnazjum i Liceum Klasycznego im. Bolesława Chrobrego[45] w Grudziądzu. Stamtąd dwa lata później został urlopowany i skierowany na jedną z najtrudniejszych polskich placówek oświatowych - Gimnazjum Polskiego w Wolnym Mieście.
Nauczyciel polskości
Posadę dyrektora Jan Augustyński objął od roku szkolnego 1925/26. Realizowana przez niego koncepcja wychowawcza wyniosła szkołę do rangi najlepiej prowadzonego gimnazjum w Polsce. Stała się przy tym prawdziwym „bastionem polskości”. Dyrektor kładł bowiem szczególny nacisk na wychowanie w duchu patriotycznym oraz naukę języka polskiego, ponieważ nie wszyscy uczniowie posługiwali się nim płynnie. Troszczył się również o atmosferę wzajemnego zaufania i szacunku, łączącą uczniów i pedagogów. Zatrudniał ludzi z najwyższymi kwalifikacjami, ambitnych, doświadczonych, często z tytułem doktora, aktywnych na polu publicystycznym. Większość z nich przybyła z terenu całej Polski do Gdańska z zamiarem podjęcia pracy w wymarzonej placówce. Otrzymywali wynagrodzenie dwukrotnie wyższe od nauczycieli zatrudnionych w innych szkołach w Polsce. W okresie 1922 - 1939 liczebność kadry nauczycielskiej gimnazjum wzrosła z 10 do 36 osób.
Jako długoletni wiceprezes Zarządu Gdańskiej Macierzy Szkolnej i przewodniczący Komisji Szkolno-Oświatowej Zarządu Młodzieży Szkolnej w Gdańsku, a także członek Zarządu Głównego Związku Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku kierował organizacją całego szkolnictwa polskiego w Gdańsku w zakresie polskich szkół senackich i prywatnych. W latach 1935-1938 dokonał rozbudowy gmachu, przekształcając budynek dawnych koszarów wojskowych w nowoczesny obiekt edukacyjny. Gimnazjum zyskało szereg doskonale wyposażonych gabinetów i laboratoriów, o których napisałem w 1. części tego cyklu artykułów. Polskość i umiłowanie ojczyzny zostało za jego sprawą zwizualizowane w fizycznej tkance szkoły. Z jego inspiracji, w reprezentacyjnej auli szkolnej mogącej pomieścić kilkaset osób, powstał w 1938 r. patriotyczny fresk zatytułowany „Niebo Polskie”. Był odbiciem jego największych życiowych pasji i wartości: patriotyzmu, wiary w zdolności twórcze człowieka, zamiłowania do sztuki i antyku. W pierwszym dniu wojny malowidło zostało doszczętnie zniszczone przez hitlerowców; odrestaurowano je w 2018 r.
„Fanatyk Polski”
Po 1938 r., szczególnie w obliczu rozbudowy szkoły oraz pojawienia się malowidła w szkolnej auli autorstwa znakomitych malarzy: Cybisa i Zamoyskiego, dyrektor Augustyński znalazł się na celowniku niemieckich fanatyków w Wolnym Mieście Gdańsku. Nie tylko trwała gorączkowa praca gestapowców. Przed 1939 r. dwukrotnie dokonywano zamachu na jego życie. Kilka dni przed wybuchem wojny Jan wyjechał z żoną Stefanią do Katowic na pogrzeb brata, Władysława Augustyńskiego, sędziego. Tam dowiedział się, że znajduje się na „czarnej liście” Gestapo. W tej sytuacji nie wrócił już do Gdańska, ale pojechał do Gdyni, aby wypłacić wynagrodzenia nauczycielom. Z Gdyni wyruszył do Warszawy, gdzie wraz z żoną zamieszkał u młodszego syna Witolda. Tam Jan Augustyński kierował tajnym nauczaniem. Zmarł nagle 13 czerwca 1943. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Do końca życia przechowywał klucz do gdańskiego gimnazjum. Wierzył, że wróci do ukochanej szkoły i uczniów.
Nazwisko Jana Augustyńskiego znalazło się na liście strat kultury polskiej. W 1957 r. gdańska Rada Miejska zmieniła nazwę ulicy, przy której mieściło się gimnazjum, z ul. Białowieskiej na ul. Jana Augustyńskiego.