98-letni profesor nauk medycznych Andrzej Danysz „Filozof” przekazał, że ratował i walczył o życie swoich kolegów.
– Spotkaliśmy się na zbiórce 1 sierpnia na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, w budynkach fabrycznych. W pewnym momencie dostrzegliśmy na Marszałkowskiej niemiecki czołg. Niemcy wystrzelili w naszą stronę pocisk. Dwóch zostało bardzo ciężko rannych. Trzeba było ich operować – mówił.
– Wśród obecnych powstańców w fabryce był lekarz. Kiedy zabierał się do operacji, zapytał: „Czy jest tu ktoś, kto mógłby mi pomóc?”. Wtedy odpowiedział mu jeden ze stojących w grupie chłopaków: „Danysz może pomóc, on studiuje medycynę”. Nie wiedziałem nic na temat medycyny klinicznej, ale zgodziłem się pomóc przy podawaniu narzędzi. Nie pamiętam dokładnie, jak przebiegała ta operacja. W moich wspomnieniach pozostała jednak zmasakrowana twarz naszego kolegi. Zmarł kilka godzin po zabiegu – wyznał.
– Rzuciłem się do gaszenia płonących kolegów. Po ugaszeniu fosforu na „Kociu” zobaczyłem, że miał oberwaną rękę i spalaną twarz. Trzymałem jego głowę na kolanach. W pewnym momencie odzyskał przytomność i stwierdził: „No, chwała Bogu, że ja jeszcze żyję”. Spojrzał na kikut wystający z ramienia i w tym momencie zemdlał. Niedługo potem zmarł w strasznych męczarniach mimo przeniesienia do szpitala – wspomina.
Janina Kępska „Małgosia” w wypowiedzi zamieszczonej w miesięczniku OIL „Puls” wspominała z kolei, że do dziś pamięta entuzjazm, jaki wywołał wybuch powstania. – Wszystko nam się wydawało takie optymistyczne, ale okazało się bardzo, bardzo tragiczne – wyznała.
Młoda „Małgosia” znalazła się w pomieszczeniu, gdzie zabawiała się grupa pijanych niemieckich oficerów, którzy bardzo szybko wyjawili swoje intencje.
– Wówczas podszedł do mnie jeden z nich chwiejnym krokiem i pociągnął na tapczan. Padłam na podłogę i zaczęłam krzyczeć: „Mamo, mamo, mamo!”. Oni zbaranieli i to dało mi szansę na ucieczkę. Wróciłam do naszej piwnicy i mówię do mamy, że muszę uciekać. „Muszę cię zostawić, ale muszę uciekać”. Ciężko ranna kobieta zdecydowała się uciekać z córką – opowiadała pani Janina.
W Powstaniu Warszawskim brała udział jako sanitariuszka, pracując m.in. u boku swojego ojca, który był lekarzem.
Po zakończeniu wojny pani Janina postanowiła kontynuować przerwaną edukację. Najpierw trafiła na AWF w Krakowie, lecz po roku wróciła do stolicy, gdzie rozpoczęła studia medyczne. Po studiach młoda lekarka chciała się rozwijać w kierunku pediatrii, ale została skierowana do pracy w fabryce, jako opieka lekarska dla robotników. Następnie trafiła do pracy w szpitalu, gdzie pracowała pod okiem pediatry i zrobiła specjalizację w tym kierunku. Finalnie została chirurgiem dziecięcym m.in. w warszawskim szpitalu przy ul. Niekłańskiej.
– Niejedna sanitariuszka i niejeden sanitariusz po wojnie wybierali studia medyczne i wkrótce stawali się pełnoprawnymi lekarzami. To są historie, które wpłynęły na samą ochronę zdrowia – podsumowuje Urszula Wolińska-Kułaj, rzecznik prasowy OIL w Warszawie.
Źródło: PAP