Przypomnijmy zatem: w czasach komunistycznych "Trybuna" nazywała się "Trybuną Ludu" i była centralnym organem prasowym KC PZPR, a ja nawet nie sądziłem, że ta bolszewicka gadzinówka z okresu PRL ma swoją współczesną przepoczwarzoną wersję. To tak, jakby w dzisiejszych Niemczech pod skróconą nazwą w dalszym ciągu ukazywał się "Volkischer Beobachter" ("Obserwator Ludowy"), będący głównym organem partyjnym NSDAP i III Rzeszy. Gazeta ta swój żywot jednak zakończyła wraz z upadkiem Rzeszy, na co więc my pozwalamy w wolnej Polsce?
Propaganda PRL
Nazwisko autora tekstu brzmi Gabriel Zmarzliński, ale pamiętając czasy komunistycznej dyktatury, wcale nie jestem pewien, czy jest to postać prawdziwa. Wszystko, co w tekście "Trybuny" zostało obecnie napisane, mogłoby spokojnie być tekstem opublikowanym w latach 80. w "Trybunie Ludu". Jego autor, jak na prawdziwego marksistę przystało, przybrał pozę bezbożnego demiurga, który w imię jedynie słusznej narracji osądza krytycznie moje czyny w "Solidarności" lat 80., jak i moją postawę współczesną, a w kontekście mojej osoby dotyczy to także części innych działaczy, jak i całego związku.
Tekst jest obszerny i podzielony na sporo różnych segmentów, nie ma jednak najmniejszego sensu, abym podejmował krok po kroku polemikę z tego typu dobrze mi znaną propagandą czerwonych władców PRL, za pomocą której oni wówczas nas zwalczali. Radykalny nurt ekstremalny w "Solidarności", krzykacze i prowodyrzy kierujący się złą oceną sytuacji, fałszywe zachowania i demagogiczna tromtadracja - tak mnie i mi podobnych bezkompromisowych wobec komunizmu działaczy "Solidarności" dzisiaj określa autor tekstu i tak było 40 lat temu.
Racja PZPR
Autor ubolewa, że mimo upływu tylu lat w jego opinii niczego się nie nauczyłem i ciągle popełniam te same błędy. A to dobre. Gość jakby nie zauważył, że czasy PRL-u dawno minęły. Mogę więc śmiało powiedzieć, że w nowej polskiej rzeczywistości, zbyt łaskawej dla komunistów, ale jednak wolnej Polsce, jego PZPR-owskie poglądy dowodzą, że to on niczego się nie nauczył i to on kontynuuje panującą w czasach PRL zbrodniczą wobec Polski i Polaków ideologię, która była na usługach Sowietów.
Atakując moją ówczesną walkę o wolność w szeregach "Solidarności" i jej kontynuację dzisiaj, bo walka trwa z powodu stałej aktywności takich wewnętrznych wrogów Polski, używa on w swoim tekście odniesień do polityki ówczesnej PZPR i jej przywódców, z Wojciechem Jaruzelskim na czele. To nie do wiary, że ma to miejsce jeszcze dzisiaj, ale tak właśnie jest. Czytając tekst pana Zmarzlińskiego ma się wrażenie, jakby czas zatrzymał się w roku 1981. Ta sama demagogia, te same fałszywe oskarżenia i ta sama poza, że to oni, komuniści różnej maści mają rację, a my jesteśmy wywrotowcami i na odstrzał. Prócz wypowiedzi Jaruzelskiego autor przywołuje innych naszych ciemiężców oraz fragmenty zjazdu PZPR z roku 1981, jako stronę mającą rację w sporze z "Solidarnością". Atakuje mnie nie tylko fałszywymi racjami politycznymi, ale i w pewnych miejscach pseudomoralizuje.
„Jaruzelski obronił Solidarność”
Już na samym początku autor bezczelnie kłamie, wulgaryzując moją słynną wypowiedź z tamtego okresu o kremlowskich kurantach i Mazurku Dąbrowskiego. Otóż nigdy nie powiedziałem "Trzeba tak przyp..., żeby" itd., tylko brzmiało to "Jak uderzymy, jak "Solidarność" uderzy pięścią w stół, to...". Wbrew powszechnie już dzisiaj znanej sytuacji, bezczelnie oskarża on "Solidarność" z roku 1981, iż po I Krajowym Zjeździe "postawiliście Polskę, cały naród na krawędzi realnego zagrożenia interwencją radziecką" i cytuje kłamiącego po latach Jaruzelskiego, że on musiał stan wojenny wprowadzić, aby zapobiec wejściu wojsk sowieckich. My dzisiaj dobrze już wiemy, że to Jaruzelski prosił Moskwę o interwencję, ale oni nie zamierzali tego robić. A co do kwestii ich rzekomego wejścia; od czasu zakończenia II wojny światowej potężne sowieckie siły stale na terenie PRL stacjonowały, łącznie z bronią atomową.
Sporo miejsca pan Zmarzliński poświęcił uchwalonemu na w/w Zjeździe NSZZ "Solidarność" "Posłaniu do Narodów Europy Wschodniej" i m.in. napisał: "nawet po upływie 40 lat, brak logicznych argumentów na obronę "Posłania". Odwrotnie - jest świadectwem waszego "księżycowego rozumienia" tamtej rzeczywistości, czyli żadnego! Szczęście, że nie nastąpił tego "praktyczny skutek" czyli - powtórzę - zbrojna likwidacja Solidarności, czego od kilku miesięcy domagał się ZSRR, wciąż podjudzany z Berlina i Pragi. A Kierownictwo Partii i Generał sensownie was bronili i obronili". A więc według autora junta Jaruzelskiego wprowadzając stan wojenny obroniła "Solidarność" i jej ludzi przed "ruskimi"! Co za tupet. Autor twierdzi dalej, że mógłbym teraz ówczesnemu ministrowi PRL, Stanisławowi Cioskowi złożyć wyrazy uszanowania, bo solennie na nie zapracował. No cóż, pan Zmarzliński, czy jak mu tam, nie wie lub zapomniał, że ja panu Cioskowi już raz parę lat temu za jego działalność "podziękowałem" – powiedziałem w programie TV Republika z jego udziałem, iż winien on siedzieć raczej na ławie oskarżonych, zamiast w fotelu telewizyjnego studia. I od tej pory Cioska w żadnej TV już nie widziałem.
Odwiedziny ofiar stanu wojennego
W końcówce swojego ideologicznego rojenia, autor napisał takie oto cyniczne i nikczemne zdania: "Krótko Panu powiem - Solidarność, kierownictwo i Pan, mieliście szczęście, że partia, a głównie jej reformatorskie skrzydło i Generał wprowadził stan wojenny. To was - Pana osobiście - uratowało przed niewyobrażalnym i wielowymiarowym cierpieniem, nie wyłączając śmierci".
No cóż, ja dzięki temu stanowi spędziłem w różnych więzieniach prawie 3 lata bez wyroku, w tym prawie rok na Rakowieckiej w Warszawie w zagrożeniu karą śmierci. Ale to nic i powiem Panu krótko; niech odtąd co noc odwiedzają pana ofiary stanu wojennego, a zwłaszcza zastrzeleni górnicy Kopalni "Wujek". Ale przydałyby się wreszcie: pełna dekomunizacja przestrzeni publicznej i wszystkiego innego, rozliczenie waszych majątków i rzetelne procesy za zbrodnie popełnione w czasach PRL. To byłoby sprawiedliwe zakończenie czarnej nocy panowania komunistów w Polsce.
Andrzej Rozpłochowski
Katowice, 13 października 2021 r.