Tajemnice życia i śmierci Marilyn Monroe

Anita Czupryn
Marilyn Monroe to pseudonim, który przybrała Norma Jeane
Marilyn Monroe to pseudonim, który przybrała Norma Jeane Fot. Wikimedia Commons
Do historii przeszła jako gwiazda filmu oraz ikona seksu i zmysłowości. Legenda Marilyn Monroe wciąż żyje. Nic dziwnego, że powstają o niej co i raz nowe książki i filmy. Badacze kina, krytycy i twórcy od lat poszukują odpowiedzi, kto naprawdę kryje się za tymi maskami, które pokazywała światu, jak również, dlaczego jej życie miało tak tragiczny finał. Ale zagadek dotyczących jej życia i śmierci jest więcej.

Delikatna kobietka, wymagająca silnego męskiego ramienia, czy spryciula, która dobrze potrafiła wykorzystać swoje atuty w drodze do sławy? Głupiutka blondynka czy bystra femme fatale? Pewne jest jedno – Marilyn Monroe miała wiele twarzy. Wielu do dziś zastanawia się, która z nich była prawdziwa.
A może prawdziwe były wszystkie? Z pewnością Marilyn Monroe nie była jednowymiarową, papierową postacią.

Dzieciństwo bez ojca

Urodziła się w szpitalu miejskim Los Angeles 1 czerwca 1926 roku, jako Norma Jeane Mortenson, córka Gladys Monroe oraz piekarza Martina Edwarda Mortensona. Tak przynajmniej stoi w jej akcie urodzenia. Czy Mortenson faktycznie był jej ojcem – oto pierwsza zagadka dotycząca przyszłej gwiazdy kina. Zwłaszcza, że od początku jej matka przedstawiała ją jako Normę Jeane Baker – nazwiskiem, które nosiła po swoim pierwszym mężu. Mortensona – jej drugiego męża chyba nawet nie było w Kalifornii, kiedy Gladys zaszła w ciążę, bo już wcześniej ogłosiła separację z nim. Martin Edward Mortenson miał być norweskim imigrantem i prawdopodobnie zginąć w wypadku motocyklowym w 1929 roku, ale co do tego, to też nie ma pewności.
Ojcostwa, mimo późniejszych prób samej Marilyn Monroe, ani ona nie ustaliła, ani nie zdołał tego zrobić żaden z jej biografów. Niemniej, później słynna aktorka miała obsesję na punkcie ojca: szukała go we wszystkich znanych jej mężczyznach i mówiła „tatusiu” do każdego z mężów”.

Ale wróćmy do dzieciństwa przyszłej gwiazdy kina. Jako że Gladys nie była psychicznie zdolna do wychowania swojej córeczki, dwa tygodnie później Norma została oddana do rodziny zastępczej surowego protestanckiego małżeństwa Alberta i Idy Bolenderów. Tam spędziła pierwsze 7 lat swojego życia. Jej dzieciństwo dalekie było od luksusu i sławy. Potem też wcale nie było lepiej. Jako 8-letnia dziewczynka miała zostać zgwałcona.

Jej matka, która dostała pracę przy klejeniu negatywów taśm filmowych, zdecydowała, że zabierze ją do siebie. Oderwana od surowych zasad kościoła protestanckiego wcześniejszych opiekunów, mała Norma wpadła w siedlisko uciech i swawoli: Gladys romansowała z mężczyznami, imprezowała, a nade wszystko kochała kino.

Między depresją matki a miłością do kina

Matka zabierała Normę na filmy, a kiedy szła do pracy, dawała córce pieniądze, aby sama chodziła na kinowe seanse. Przyszła Marilyn Monroe uwielbiała filmy. „W gimnazjum byłam totalnie oczarowana filmem. Oglądałam te, które mi się podobały, trzy lub cztery razy, kiedy było mnie na to stać. Wyobrażałam sobie, że moim zaginionym ojcem jest sam „król Hollywood”, Clark Gable, a ja chciałam być jak blond bomba Jean Harlow, kiedy dorosnę” — powie wiele lat później w rozmowie, jakiej udzieli w 1951 roku.
Gladys stopniowo popada w depresję. Ma to miejsce po śmierci jej ojca, a dziadka Normy, który popełnił samobójstwo. Matka Normy uznaje, że jeśli się zabił to znaczy, że był szalony. Nie lepiej przedstawia się sytuacja matki Gladys – babka Normy zmarła z powodu psychozy maniakalno-depresyjnej. Gladys obawia się, że jej również pisana jest taka szalona śmierć. Leki zapija alkoholem. Bywa w takim stanie, że musi być leczona w szpitalu. W 1934 roku trafia do zakładu z diagnozą: schizofrenia paranoidalna. Normą zaopiekuje się szefowa i przyjaciółka matki – Grace McKee. A Grace ma w głowie jedno – uczynić z Normy gwiazdę filmową.

Kiedy Norma zaczyna być pełna nadziei, że wreszcie u Grace znalazła trwały dom, Grace wychodzi za mąż. Jej małżonek przekonuje, aby oddać Normę do sierocińca. Na tym nie koniec perypetii – Norma przez swoje dzieciństwo i wczesną młodość przejdzie przez wiele miejsc i domów, zanim – jak jej się będzie wydawać – znajdzie miłość i poczucie bezpieczeństwa. Uczucia te otrzyma od siostry ojca Grace – Any Lower, u której znajdzie dom. Tam Norma zacznie uczęszczać do szkoły średniej, ale nie zostanie tam długo – w drugiej klasie rzuci szkołę. Grozi jej powrót do sierocińca. Podejmuje decyzję, by wyjść za mąż za 21-letniego Jima Dougherty.
Życie modelki
Jest 1944 rok, na świecie szaleje II wojna światowa, Jim zaciąga się do marynarki. Wówczas jego matka znajdzie Normie pracę w fabryce. Przyszła gwiazda najpierw lakieruje kadłuby samolotów, potem otrzyma zajęcie przy sprawdzaniu spadochronów. Tam dopadnie ją przeznaczenie w postaci ekipy filmowej, która przybędzie do fabryki, by nakręcić materiał o dzielnych patriotkach oddanych w służbie dla kraju. Pozna Davida Cobovera, któremu przez parę tygodni będzie pozować. Fotograf, zachwycony sesjami zdjęciowymi z Normą, naturalnie piękną dziewczyną z dużym biustem, mówi: „Powinnaś zostać modelką”. Norma, niewiele myśląc, prostuje włosy, farbuje je na blond i jako pin-up girls zacznie pojawiać się na okładkach magazynów dla mężczyzn, jako Jean Norman. „Nauczy się oczarowywać innych. Sprawiała, że wszyscy, z którymi rozmawiała, czuli się, jakby byli jedynymi na świecie” — opowie później dziennikarzom agentka modelek Emmeline Snively.

Tyle, że jej mąż wpadnie w szał – nie tak przecież wyobrażał sobie małżeństwo.
Norma, zanim weźmie z nim rozwód, znajdzie się już w agencji aktorskiej (umieści ją tam właściciel agencji modelek).

Umarła Norma, niech żyje Marilyn

W 1946 roku 20th Century Fox – jedna z największych amerykańskich firm producenckich przemysłu filmowego – zwróci uwagę na dobrze zapowiadającą się modelkę i zaproponuje jej test ekranowy. Kontrakt z legendarną hollywoodzką firmą produkcyjną to już była poważna sprawa. Jeden z punktów kontraktu dotyczył zmiany nazwiska. W tym wypadku Norma nie ma żadnych skrupułów pin-up girl Jean Norman przestaje istnieć. Rodzi się Monroe. Najpierw będzie to tylko pseudonim artystyczny. W 1956 roku stanie się oficjalnym imieniem i nazwiskiem dawnej Normy Baker.

Zanim jednak stanie się symbolem seksu, wcześniej naprostuje zęby, zrobi korektę nosa i pozna odpowiednich ludzi, dzięki czemu jej kariera posunie się naprzód, również przez to, że wda się w kilka romansów. Ostatecznie nie to jednak będzie się liczyć, ale to, ze nieprzerwanie będzie doskonalić swoje rzemiosło. Zacznie uczęszczać na zajęcia aktorski; będzie pełna poświęcenia, aby zdobyć aktorskie rzemiosło.

W latach 50. XX wieku niełatwo było zostać wielką aktorką w Hollywood. Po pierwsze przemysł filmowy tamtego czasu zdominowany był przez „system studyjny”, czyli swego rodzaju układ, dzięki któremu studia tak zwanej „Wielkiej Piątki” (czyli Mretro-Goldwyn-Mayer, Warner Brothers, Paramount, 20th Century Fox i RKO) zmonopolizowały produkcję i dystrybucję. Na dodatek firmy te, zdominowane przez mężczyzn, likwidowały te niezależne studia, w których wcześniej z sukcesem grały kobiety-aktorki, czy sukcesy odnosiły reżyserki i producentki. Ale Marylin Monroe nie ustaje w wysiłkach, aby wejść na drogę supergwiazdy. Jej znajomi wspominali, jak bardzo chciała się podciągnąć w wielu dziedzinach: czyta książki psychologiczne, filozoficzne, poezję, z dziedziny sztuki i dramatu. Rozpoczyna studia w prestiżowym Actors Studio w Nowym Jorku u Lee Strasberga.

Droga na szczyt

W 1953 roku Marilyn Monroe zagra tragiczną femme fatale w filmie „Niagara”, ale to dopiero początek. Grając główne role w całej serii filmów, pozornie będzie ugruntowywać swój wizerunek „głupiutkiej blondynki”, niemniej wszystkie jej role będą ją bardzo wyróżniać i odróżniać od takich gwiazd światowego formatu jak Elizabeth Taylor, Doris Day czy Audrey Hepburn. Marilyn Monroe ma coś, czego nie ma żadna z nich. Nazywają ją zawrotną czarodziejką z nienagannym komediowym wyczuciem.
Jej kariera nabierze tempa po roli Angeli Phinlay w filmie „Asfaltowa Dżungla”. Od tej pory prasa będzie doceniać jej role w każdym następnym filmie. O Marilyn Monroe coraz częściej się pisze i mówi.
Oczywiście ona jest siłą samą w sobie. W filmie „Mężczyźni wolą blondynki” udowadnia swój potrójny talent: olśniewa publiczność tańcem i śpiewem w taki sam sposób, w jaki ją rozśmiesza. „Diamenty są najlepszymi przyjaciółmi dziewczyny – mówi i scena ta staje się jedną z najsłynniejszych, a MM absolutnie kradnie całe show.

Ale dla reżyserów współpraca z nią nie była łatwa. Mówili o niej, że jest spóźnialska, że zapominalska. To nie do końca była prawda. Na pewno nie była wyniosłą divą. Wiele wskazuje na to, że Marilyn Monroe żyła w kleszczach wiecznego stresu. Wbijano jej, że to uroda jest jej podstawowym atutem, powinna więc przede wszystkim wyglądać. Traciła więc czas na makijaż i dobieranie odpowiednich strojów. Więcej – wychodząc przed kamerę ze świadomością, że większość facetów na świecie marzy, aby znaleźć się z nią w łóżku – była przerażona.

Niepokojący sex appeal

W 1954 roku producent Darryl F. Zanuck zrezygnuje ze współpracy z MM, kiedy odmówi ona zagrania kolejnej słodkiej roli pi-up. Marilyn Monroe wda się za to w kolejną miłostkę życia i zostanie żoną znanego baseballisty Joego DiMaggio. Małżeństwo zakończy się 9 miesięcy później, a powodem będzie scena, która powstanie na planie filmu „Słomiany wdowiec”. Tak, właśnie ta legendarna scena, kiedy Marilyn Monroe stoi na kratce wentylacyjnej nowojorskiego metra, a podmuch unosi jej sukienkę w kolorze kości słoniowej, ukazując nie tylko zmysłowe uda aktorki, ale nawet jej majtki. Jej mąż Joe od początku nie chciał zgodzić się, aby Marylin zagrała tę scenę. Kazał obiecać, że założy dwie pary majtek, aby nikt nie ważył się dostrzec tego, co należy do niego; w końcu dopuścił się też rękoczynów. A potem stanął wśród tłumu około 2 tysięcy widzów, którzy byli świadkami tej sceny i słuchał ich komentarzy. Scenę powtarzano 20 razy, bo Marylin zapominała tekstu. Nawiasem mówiąc sam tekst – kilka słów – też przejdzie do historii kina. One również brzmiały niepokojąco seksownie: „Czujesz ten wiatr spod ziemi? Jaki cudowny!”
Kiedy „Słomiany wdowiec” trafi do kin – a nawiasem zauważając stanie się to w dzień urodzin Marilyn, 1 czerwca 1955 roku, pokochają ją miliony widzów. Ale produkcja, z którą na zawsze będzie kojarzona Marilyn Monroe to „Mężczyźni wolą blondynki”, a ugruntuje ją rola w filmie „Jak poślubić milionera”.

Obraz, który do dziś nie schodzi z czołówki filmów wszech czasów to oczywiście „Pół żartem, pół serio”. W czasie pracy nad tym filmem Marilyn będzie już żoną znanego pisarza i dramaturga Artura Millera. Dwukrotnie doświadczy poronienia, trzecia ciąża okaże się pozamaciczna. Fakt, że aktorka najwyraźniej nie była w stanie donosić dziecka potęgował jej obawy; niezdolność do rodzenia dzieci, jak pisała Lois W. Banner, emerytowana profesorka historii z University of Southern California w książce „Marylin: The Passion and the Paradox”, zniszczyła jej kobiecość, jej status przedstawicielki wszystkich kobiet.
Marylin, leki i alkohol
Coraz częściej będą ją nękać psychiczne i fizyczne problemy. W 1962 roku po częstych hospitalizacjach w szpitalach, nierzadko będzie zgłaszać się do lekarzy i psychoterapeutów po leki. A ci będą je szczodrze przepisywać. Marilyn Monroe zacznie mieszać z alkoholem, równie często, jak to robiła przed laty jej matka Gladys.
Małżeństwo z Arturem Millerem się rozpadnie, Marylin rozstanie się z głośnym literatem, ale nie przestanie czarować swoim wdziękiem. W maju 1962 roku zaśpiewa Johnowi F. Kennedy’emu „Happy Birthday, Mr. President”. Wieści głoszą, że mało brakowało, a w ogóle nie pojawiłaby się na uroczystej gali na Madison Square Garden, zorganizowanej z okazji czterdziestych piątych urodzin prezydent.

Trzy dni po prezydenckich urodzinach, 1 czerwca 1962 roku, jako 36-latka, ostatni raz melduje się na planie nowego filmu „Something Got to Give”. Na początku lipca udziela ostatniego wywiadu dla czasopisma „Life”, mówiąc, że symbol seksu staje się przedmiotem, a ona nie chce być uprzedmiotowiona.
Wydawać by się mogło że właśnie tego lata jej życie po latach dryfowania wpływa na spokojne wody. Marilyn Monroe znów jest szczęśliwa. Przeprasza się z dawną miłością – bassebalistą Joe DiMaggio. Dawni kochankowie ustalają nawet datę ponownego ślubu – na środę 8 sierpnia.

Zagadkowa śmierć

I nagle, w nocy z 4 na 5 sierpnia dochodzi do tragedii. Marilyn Monroe umiera we własnej sypialni, własnej willi w Los Angeles. Makabryczną prawdę odkrywa gosposia Eunice Murray, która na prośbę psychoterapeuty aktorki Ralpha Greensona, miała czuwać nad bezpieczeństwem aktorki. W środku nocy Eunice miała zobaczyć światło w sypialni swojej pracodawczyni. Pukała do drzwi – Marilyn nie odpowiedziała. Drzwi do jej sypialni okazały się zamknięte. Zadzwoniła więc do doktora Greensona. Kiedy przyjechał, wszedł do pokoju aktorki przez okno, wybijając szybę.

Marilyn leżała nago z twarzą skierowaną do poduszki. W dłoni trzymała słuchawkę telefonu. Czy chciała wezwać pomoc?
Wokół jej łóżka leżało wiele opakowań po lekach. Nie było za to szklanki z wodą.

Sekcja wykazała, że przyczyną śmierci było pomieszanie leków, przedawkowanie barbituranów. Ale lekarz nie wyjaśnił, w jaki sposób dostały się do organizmu. Śledczy uznali, że prawdopodobnie było to samobójstwo. Ale wśród samych detektywów, którzy zjawili się na miejscu, panowało przekonanie, że ktoś jej w tym pomógł. Krótko mówiąc, została zamordowana, a sprawcy upozorowali samobójstwo. No, a policjanci podczas prowadzonego postępowania popełnili mnóstwo błędów.
Na przykład nie przesłuchali konserwatora Normana Jefferise’a, którego Monroe zatrudniała u siebie na etacie „złotej rączki”. Po latach Jefferise powie mediom, że w ostatnim dniu swego życia Marilyn Monroe dwukrotnie odwiedził Robert Kennedy w towarzystwie kilku mężczyzn. Miał grozić aktorce. Była roztrzęsiona.

Niebezpieczne polityczne związki

Jej śmierć do dziś niesie wiele spiskowych teorii. Ale ta najczęściej powtarzana dotyczy właśnie jej związków zarówno z prezydentem Kennedym, ale też i z jego bratem, Robertem „Bobbym” Kennedym, wówczas prokuratorem generalnym, z którym też miała romansować. Miała też kontakty z trzecim z braci z Edwardem. Plotki głosiły, że Marilyn Monroe prowadziła dziennik, w którym opisywała spotkania i rozmowy z braćmi. W 2010 roku na jaw wyszły akta FBI, z których miało wynikać, że Marilyn uczestniczyła w orgiach z udziałem Kennedych w nowojorskim hotelu Carlyle, a organizować je miał sam Frank Sinatra. Nie jest tajemnicą, że Sinatra miał powiązania z mafią. Mafia chciała zebrać dowody przeciwko Kennedym.

Pochówek Marilyn Monroe organizował całkowicie zdruzgotany Joe DiMaggio. Postanowił, że będzie to całkowicie prywatny pogrzeb. Jego ukochana została pochowana 8 sierpnia 1962 roku, z bukietem różowych róż w dłoniach. DiMaggio polecił aby do końca jego życia przy krypcie, w której umieszczono jej ciało, składano bukiet świeżych kwiatów.

Laurence Oliver, który za jej życia mówił z przekąsem: „Wszystko, co musisz robić, to być seksowna”, po jej tragicznej śmierci nazwał ją „ofiara balu i sensacji”.
Od dziesięcioleci nie milkną debaty, kim naprawdę była Marilyn Monroe – kiedy była prawdziwa, a kiedy stawała się sztucznym tworem. Czy istniała tylko jako postać do zagrania na ekranie? Była sztuczną kreacją kobiety, jaką chcieli widzieć mężczyźni?
Jej pośmiertny wygląd opisał szef domu pogrzebowego Allan Abboth, który odebrał jej ciało. Jego zdaniem, przypominała najzwyklejszą kobietę, z odrostami na włosach, nieogolonymi nogami i zaniedbanymi paznokciami.

Ciało Marilyn Monroe spoczywa na terenie Westwood Memorial Cemetery.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia