Waleczni cywile. Cisi bohaterowie powstania warszawskiego

Kuba Dobroszek
Liczba cywilów, którzy zginęli w powstaniu warszawskim, nie jest znana. Mówi sięo 150 tys. zamordowanych. Psychicznie wyczerpani, nierzadko oddzieleni od rodziny, próbowali w pochłoniętej wojną Warszawie stworzyć namiastkę normalnego życia.

"Leć, melodio, leć, najkrwawsza, ulicami mej stolicy" - to fragment jednej z piosenek napisanych w trakcie ponad sześćdziesięciodniowego powstania. Choć mające wówczas miejsce wydarzenia niespecjalnie sprzyjały tworzeniu radosnych pieśni, wielu mieszkańców Warszawy nie tylko śpiewało w kawiarniach swoje ulubione utwory, ale również uczestniczyło w organizowanych koncertach: zarówno muzyki klasycznej, jak i rozrywkowej. Mieczysław Fogg, stały bywalec warszawskich scen (jak wskazują dokumenty Biura Informacji i Propagandy AK, artysta dał w trakcie powstania aż... 104 koncerty!), stwierdził kiedyś, że najwspanialszą publicznością, przed którą występował, była właśnie ta z okresu powstania. Artysta pisał: "Sala była wypełniona po brzegi chłopcami i dziewczętami. Młodzi dzierżyli karabiny, u pasa wisiały granaty. Ilu piosenkarzy na świecie miało taką publiczność?". W podobnym tonie wypowiadał się prof. Jan Ekier, którego koncerty fortepianowe również cieszyły się niesłabnącą popularnością. Fani kukiełkowych przedstawień mogli udać się do teatru na Powiślu, z kolei na kinomanów czekało powstańcze kino Palladium, mieszczące się przy ul. Złotej. Stolica żyła nie tylko krwawym zrywem.

Robert Gliński, reżyser najnowszej wersji "Kamieni na szaniec", słusznie zauważył przy okazji premiery swojego filmu, że ludzie, zwłaszcza młodzi, podczas wojny zajmowali się nie tylko walką na barykadach:

- Młodzież bawiła się w teatr, organizowała wieczorki poetyckie, dyskutowała o sztuce - mówi artysta.

Czytano Jana Brzechwę i Kornela Makuszyńskiego, którzy z autorów humorystycznych form przekształcili się w zagrzewających do walki zaangażowanych twórców. Być może właśnie ta usilna potrzeba normalności sprawiła, że polskie państwo podziemne funkcjonowało tak dobrze. Wielu historyków do dziś uważa, że bez wsparcia cywilów powstanie warszawskie upadłoby bardzo szybko, być może nawet już po kilku dniach. Ci, którzy nie walczyli, dostarczali powstańcom żywność, zaopatrywali w lekarstwa, grzebali poległych, tworzyli zalążek jakiejkolwiek administracji. I choć w schyłkowej fazie wydarzeń z 1944r., kiedy entuzjazm związany z przeciwstawieniem się okupantowi opadł, cywile coraz częściej obwiniali powstańców za swój los, nie ulega wątpliwości, że również dzięki nim powstanie warszawskie możemy nazywać, jak to ujął niedawno prezydent Bronisław Komorowski, wielkim dziełem wychowawczym. Zresztą nie bez powodu powstańcy zwykli powtarzać, że dla nich prawdziwymi bohaterami tamtych wydarzeń są właśnie cywile.

O możliwości powstania mówiło się już na kilka tygodni przed jego wybuchem. Pogłoski pogłoskami, ale ludność cywilna nie miała pewności, kiedy tak naprawdę zryw się rozpocznie. Jak czytamy w pisemnych relacjach, jeszcze 1 sierpnia w godzinach południowych warszawiacy niemal całkowicie byli zajęci swoimi drobnymi sprawami: robili zakupy, dyskutowali na ulicach.

Godzina "W" zaskoczyła właśnie zwłaszcza wielu zwykłych mieszkańców stolicy, którzy zostali odcięci od własnych domów.

Mirona Białoszewskiego, autora "Pamiętnika z powstania warszawskiego" wybuch zrywu zastał w domu koleżanki - literat przez dłuższy czas nie był w stanie sprawdzić, co dzieje się z jego matką. Wszystkie niedogodności jednak zbledły, gdy mieszkańcy stolicy zobaczyli na ulicach polskich żołnierzy. Niewiele było kwestii, które w pierwszych dniach powstania mogły zakłócić dobry nastrój. Może z wyjątkiem pogody - deszcz lał bez przerwy, co niektórzy interpretowali jako zły omen dla trwającego zrywu.

Jednak codzienne problemy wróciły do powstańców stosunkowo szybko i to ze zdwojoną siłą. Warszawiak Witold Thumenes wspominał kiedyś na łamach "Newsweeka", że pierwsze dni powstania zapamiętał przede wszystkim z powodu braku warzyw. Inni żyjący wówczas mieszkańcy stolicy pamiętają drastyczny wzrost cen: chleb, wcześniej kosztujący 60 zł, w trakcie powstania osiągnął cenę ponad dwukrotnie wyższą.

Niedobór żywności był w ogóle jednym z najpoważniejszych problemów powstańczej stolicy - zaopatrujący w zapasy nie przewidzieli, że walki będą trwały aż dwa miesiące. Gdy skończyły się cukier, mąka, alkohol, wybawieniem dla ludności były kuchnie polowe funkcjonujące przy stołecznych kościołach. Po kilkunastu dniach powstania najpopularniejszym daniem stała się tzw. "pluj zupa" - przyrządzana z wody i jęczmienia mielonego w młynkach do kawy. W najgorszej sytuacji byli mieszkańcy Śródmieścia, które było niemal całkowicie odcięte od jakichkolwiek dostaw.

Dodatkowo awarii uległa sieć wodociągowa, wszelkiej maści inżynierowie, zwłaszcza doświadczeni w tej materii, okazywali się na wagę złota. Przy studniach zwykło się instalować motopompy (co stało się jednocześnie łatwym celem dla okupanta), przy których ustawiały się ogromne kolejki. Aby usprawnić pobieranie wody, wyznaczono godzinę dla trzech grup: dla wojska, dla szpitali i właśnie dla ludności cywilnej. "Biuletyn Informacyjny" apelował: "Wody należy używać tylko do najkonieczniejszych potrzeb i w najmniejszej niezbędnej ilości".

Do zakochania jeden krok

Tadeusz Gajcy - wybitny poeta zamordowany w trakcie powstania warszawskiego - nim zginął, zdążył napisać przepiękny wers: "Od mego serca do twego droga jak listek długa". Zakochania i romanse nie omijały również uczestników bohaterskiego zrywu. Choć intymność była mocno ograniczona, a randki nierzadko odbywały się w towarzystwie pozostałych powstańców, młodzi chętnie pielęgnowali romantyczne relacje. Statystycznie na każdy dzień powstania warszawskiego przypadały cztery śluby, a wiele z nich przetrwało okres wojny. Obrączki albo pożyczano między sobą, albo przygotowywano ze śrubek. Panna młoda na ogół ubierała zwykłą sukienkę, z kolei pan młody - strój powstańczy i, obowiązków biało-czerwoną opaskę. Popularne były również tzw. "panterki", czyli niemieckie bluzy maskujące. Choć związki małżeńskie w dużej mierze zawierali przede wszystkim walczący warszawiacy, również wśród cywilów znajdywali się chcący jak najszybciej sformalizować swój związek. Uroczystości ślubne najczęściej miały miejsce na Śródmieściu, a sposób ich przeprowadzania regulował rozkaz z 18 sierpnia 1944 r. wydany przez Antoniego Chruściela "Montera" - faktycznego dowódcę całości sił powstańczych.

Obowiązkowym punktem ślubów była również skromna zabawa weselna, najczęściej dla znajomych z oddziału, która choć na chwilę pozwalała zapomnieć o toczonych walkach: palono papierosy, pito francuskie wina skradzione Niemcom. Prezenty, którymi obdarzano nowożeńców, były prozaiczne: skarpetki, ręczniki, zdarzały się środki czystości.

"Każdy pocisk - jeden Niemiec"

Taką informację komunikował jeden z plakatów przygotowanych przez powstańcze służby propagandowe. Jerzy Braun - specjalny inspektor propagandy - badał nastroje społeczeństwa.

Ludność cywilna podczas powstania warszawskiego nie mogła narzekać na brak dostępu do prasy. Gazety podkreślały wyjątkowość pierwszych powodzeń zrywu, mobilizowały do godnego znoszenia niedogodności. Ideowe artykuły zespalały cywilów z żołnierzami, uświadamiały społeczeństwu rangę powstania. Pisma publikowały listy zaginionych, prezentowały wydarzenia także z zagranicy. Wszelkie pouczenia przyjmowane były niemal całkowicie bezkrytycznie. Liczba wydawanych wówczas tytułów, choć niektóre doczekały się zaledwie kilku numerów, znacząco przekraczała setkę. Oprócz oficjalnych organów Delegatury Rządu ("Rzeczpospolita Polska") i Armii Krajowej ("Biuletyn Informacyjny") pojawiały się również pisma przeznaczone dla dzieci i młodzieży, czego przykładem są "Dzieci Mokotowa" redagowane przez najmłodszych warszawiaków.

Popularnością cieszyły się radiostacje: "Burza" i "Błyskawica". Coraz prężniej działało Polskie Radio. W pamięci powstańców pozostaną programy słowno-muzyczne nadane 15 sierpnia, słuchowisko wyreżyserowane przez Leona Schillera, a zaprezentowane szerokiej publiczności na początku września 1944 r. oraz przeboje Miry Zimińskiej.

Podczas opisu ludności cywilnej z czasu powstania warszawskiego coraz częściej kładzie się nacisk na jej słabnące zaangażowanie w zryw. Podkreśla się spadek mobilizacji związany z wyniszczającymi walkami, nocowaniem w piwnicach i kanałach. Historycy wspominają o warszawiakach, których Armia Krajowa musiała siłą przekonywać do tego, by nie przechodzili na stronę Niemców.

Abstrahując od kontrowersyjnych mentalnych kwestii, nie można nie uznawać wpływu, jaki na przebieg powstania mieli właśnie cywile. Mordowani, przesiedlani, oddzielani od najbliższych krewnych, psychicznie wyczerpani, cały czas próbowali tworzyć w Warszawie zalążek normalnego państwa: z własnym życiem kulturalnym, towarzyskim, rozrywkowym.

Udawało się przez 63 dni.

Poznaj Tajemnice Państwa Podziemnego:
"Tajemnice Państwa Podziemnego" to dokumentalny serial historyczny wyprodukowany przez Polska Press Grupę we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego. Patronem medialnym jest miesięcznik "Nasza Historia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Waleczni cywile. Cisi bohaterowie powstania warszawskiego - Portal i.pl

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia