Zobacz wideo: Smaki Kujaw i Pomorza - sezon 4 odcinek 12
Patrząc na okładkę twojej nowej książki można odnieść wrażenie, że to książka o wszystkim. Mamy tu czołg, butelkę po piwie, zamek, czapkę, Enigmę i wiele innych przedmiotów. Czego możemy się spodziewać o tej publikacji?
Krzysztof Drozdowski: - To prawda, taki był właśnie zamysł powstania tej publikacji, która miała być książką o historii Bydgoszczy od założenia miasta po rok 1989, w przystępny i lekki sposób ukazująca złożone dzieje naszego miasta i jego mieszkańców. Jak wskazuje tytuł każda historii jest opowiedziana przez pryzmat jakiegoś przedmiotu z nią związanego. Dlatego gdy piszę o bydgoskich browarach to mamy buteleczkę o piwie, a gdy o Klubie Wioślarskim „Gryf” to mamy czapeczkę wioślarza. Książka wyróżnia się także tym, że każdy rozdział możemy przeczytać lub posłuchać poprzez zeskanowanie kodu QR, który pojawia się na końcu rozdziału. To dość nowe rozwiązanie w książkach, zwłaszcza historycznych. W książkach traktujących o naszej lokalnej historii absolutna nowość.
Ile czasu zajęło Ci od pomysłu do realizacji?
- Pięć miesięcy, z czego przez trzy ostro pracowałem nad tekstem. Praktycznie w każdej wolnej chwili. Potem to już praca korektora i wydawnictwa, które zapewniło ucztę wizualną. W książce na 312 stronach mamy blisko 300 ilustracji. W tym bardzo dużo kolorowych. Oprócz samego pisania przez kolejne kilkanaście dni trwało nagrywanie rozdziałów.
Skąd pochodzą te wszystkie przedmioty, które znalazły się w książce?
- To akurat bardzo różnie, część pochodzi z mojej prywatnej kolekcji oraz od zaprzyjaźnionych kolekcjonerów. Duża część przedmiotów znajduje się w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego czy też w Muzeum Wojsk Lądowych. Wykorzystałem również zbiory Narodowego Instytutu Techniki, który osiada jedną z pierwszych maszyn do pisania stworzonych w Bydgoszczy przez Władysława Paciorkiewicza. Znajdziemy w książce również przedmioty z Muzeum Wodociągów, Muzeum Lotnictwa w Krakowie czy też co okazało się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę archiwum Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Co było takiego ciekawego w archiwum WKZ?
- Wiele się w Bydgoszczy na łamach prasy pisało na temat tzw. dzwonu Wołodyjowskiego. Przybliżał tę historię w "Expressie Bydgoskim" red. Krzysztof Błażejewski. Dzwon z twierdzy w Kamieńcu Podolskim, który został uwieczniony na kartach powieści „Pan Wołodyjowski” trafił po wygranej wojnie polsko-bolszewickiej do bydgoskiej Fary. Mało jest osób, które widziały go na własne oczy. Wejście na wieżę jest niemożliwe. W archiwum WKZ znajduje się za to zdjęcie z 1965 roku, które również trafiło do książki. Takich mało lub zupełnie nieznanych przedmiotów jest znacznie więcej.
W książce poruszasz wiele tematów z historii miasta. Co cię w nich najbardziej zaskoczyło?
- Pisząc tę książkę było tak, ze sam się nieco uczyłem. Zaskoczyło mnie jaki wpływ miała bydgoska załoga, która zaatakowała Świecie i trzymała w szachu tamtejszego komtura. Dzięki temu nie mógł on ruszyć pod Grunwald a właśnie jego wojsk Krzyżakom mocno brakowało. Więc w pewnej części to dzięki bydgoskim wojom pośrednio udało się zwyciężyć pod Grunwaldem.
Przed tobą teraz seria spotkań promocyjnych. Kiedy najbliższe?
- Zapraszam na najbliższe spotkanie które odbędzie się 13 maja o godz. 17:00 w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej przy Starym Rynku.