Jak zginął Piotr Majchrzak? Tajemnica śmierci młodego poznaniaka. Był jedną z ofiar Stanu Wojennego

Wojciech Wybranowski i Justyna Piasecka
41 lat temu, w centrum Poznania pobito na śmierć Piotra Majchrzaka, 19-letniego ucznia Technikum Ogrodniczego. Okoliczności jego śmierci nigdy nie zostały wyjaśnione, a sprawcy – choć wiele wskazuje na funkcjonariuszy ZOMO - nie stanęli przed sądem.
41 lat temu, w centrum Poznania pobito na śmierć Piotra Majchrzaka, 19-letniego ucznia Technikum Ogrodniczego. Okoliczności jego śmierci nigdy nie zostały wyjaśnione, a sprawcy – choć wiele wskazuje na funkcjonariuszy ZOMO - nie stanęli przed sądem. archiwum
Mordercze pchnięcia ostrzem parasolki czy ciosy pałką milicyjną? 41 lat temu, w centrum Poznania pobito na śmierć Piotra Majchrzaka, 19-letniego ucznia Technikum Ogrodniczego. Okoliczności jego śmierci nigdy nie zostały wyjaśnione, a sprawcy – choć wiele wskazuje na funkcjonariuszy ZOMO - nie stanęli przed sądem. Młody poznaniak jest jedną z ofiar Stanu Wojennego.

Wiosenny wieczór 11 maja 1982 roku. Funkcjonariusze ZOMO legitymują uczestników awantury przed restauracją W-Z przy ul. Fredry w Poznaniu. Jest godzina 21. W tym samym czasie 19-letni Piotr Majchrzak, uczeń lokalnego technikum, po spotkaniu pod pobliskim Okrąglakiem z przyjacielem, prawdopodobnie biegnie na przystanek tramwajowy znajdujący się w pobliżu restauracji. Stamtąd odjeżdża tramwaj, którym może wrócić do domu. Piotr nigdy jednak nie dociera do bliskich. Kilka minut po godzinie 21-ej dyspozytor szpitala przy ul. Lutyckiej w Poznaniu otrzymuje pilne wezwanie na ul. Fredry. Karetka, jak na tamte czasy, przyjeżdża bardzo szybko, ratownicy widzą leżącego na chodniku, nieprzytomnego młodzieńca, z twarzą zalaną krwią. Ma roztrzaskaną głowę, poplamioną krwią koszulę. Ratownicy podejmują akcję reanimacyjną.

Około 21.50 chłopak trafia do szpitala na Lutyckiej. Skąd tak długa zwłoka? Na odjazd ambulansu nie zgadzają się obecni na miejscu zdarzenia funkcjonariusze komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, blisko pół godziny trwa ich nerwowa narada z dowództwem. Już w szpitalu lekarze podejmują kolejną próbę uratowania chłopca, przeprowadzają zabieg trepanacji czaszki. Wejście do sali operacyjnej jest pilnowane przez funkcjonariuszy komunistycznej milicji, pojawiają się oni też pod domem, w którym mieszka rodzina chłopca. Jednak informację o tym, że Piotr Majchrzak przebywa w szpitalu, rodzina otrzymuje ze szpitala dopiero następnego dnia w południe. Matka jedzie do szpitala; nieprzytomnego chłopca nie odstępują funkcjonariusze SB. Piotr Majchrzak, nie odzyskując przytomności, umiera 18 maja 1982 r. w szpitalu.

Mroczna tajemnica PRL

Śledztwo w sprawie jego śmierci zostaje szybko umorzone „z powodu nie wykrycia sprawców”. Wznawiane – już po upadku systemu totalitarnego- również kończyło się niczym. Wiele – odkrytych już faktów - może wskazywać, że Piotr Majchrzak został zamordowany przez funkcjonariuszy ZOMO, których mógł rozjuszyć opornik (symbol ruchu oporu) przypięty do kurtki chłopca.

Legitymacja Piotra Majchrzaka
Legitymacja Piotra Majchrzaka archiwum

- Już po śmierci syna odwiedził mnie w mieszkaniu młody mężczyzna. Przedstawił się jako kapitan SB. Powiedział mi, żebym nie interesowała się kulisami śmierci syna, bo przecież mam jeszcze dwójkę dzieci i im również mogłoby się coś stać – wspominała przed laty Teresa Majchrzak w rozmowie z Wojciechem Wybranowskim. Kobieta zmarła przed rokiem, nie doczekawszy się wyjaśnienia tajemnicy śmierci syna.

Ale jest też druga hipoteza, której autorem jest Krzysztof M. Kaźmierczak, poznański dziennikarz. W swoich publikacjach zamieszczanych kilka lat temu w „Głosie Wlkp.” , opartych głównie na materiałach śledztwa prowadzonego w PRL, przekonuje on, że Piotr miał zostać pobity nie przez funkcjonariuszy ZOMO, ale miał być ofiarą bójki, a jego zabójcą – Marian O., który zadawał ciosy ostrzem parasolki. Jak pisała jednak w jednej ze swoich publikacji dr Agnieszka Łuczak, historyk, była naczelnik Biura Edukacji Publicznej IPN w Poznaniu, hipotezy Kaźmierczaka budzą wiele wątpliwości bądź też są wręcz nie potwierdzone w świetle znanych dokumentów IPN.

Jak więc zginął Piotr Majchrzak i kto jest jego mordercą? Cień szansy, że sprawa jego śmierci zostanie wreszcie wyjaśniona daje decyzja IPN o wznowieniu śledztwa.

- Podjęliśmy ją po przeprowadzeniu analizy całości materiału dowodowego, który został zebrany w tej sprawie. – zapowiadał jesienią prokurator Andrzej Pozorski, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Dodał tez, że postępowanie będzie miało szerszy zakres, bo oprócz dążenia do wyjaśnienia okoliczności śmierci Piotra Majchrzaka obejmie również utrudnianie postępowania przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.

-Między innymi w ten sposób, że grozili rodzinie Piotra Majchrzaka, że lepiej, żeby zaniechali i nie wykazywali zainteresowania, w jaki sposób doszło do śmierci ich syna. – mówił prokurator Pozorski.

Skręcane śledztwo

Co dziś wiadomo ponad wszelką wątpliwość w całej sprawie? Pewne jest, że 11 maja 1982 r. przed restauracją W-Z w Poznaniu doszło do awantury między niedoszłymi klientami lokalu, a kierownikiem restauracji i portierem. Na miejsce wezwano funkcjonariuszy ZOMO, którzy zaczęli legitymować uczestników zdarzenia. Wtedy w pobliżu restauracji pojawił się też Piotr Majchrzak. Jak pisała dr Agnieszka Łuczak z poznańskiego IPN w biuletynie pamięć.pl – 19 maja 1982 r. funkcjonariusz Wydziału III SB w Poznaniu, ppor. Waldemar Kazimierczak sporządził notatkę, w której napisał, iż zdaniem matki chłopca- Teresy Majchrzak – powołującej się na słowa naocznych świadków – miało dojść do ostrej wymiany zdań między Piotrem Majchrzakiem, a funkcjonariuszami ZOMO, którzy użyli wobec nastolatka policyjnych pałek.

W trakcie prowadzonego w PRL śledztwa- nagle okazało się jednak, że nikt z mieszkańców ulicy znajdującej się w ścisłym centrum Poznania – rzekomo niczego nie widział.

Piotr Majchrzak
Piotr Majchrzak archiwum

Prowadzący śledztwo w okresie PRL wiceprokurator Zbigniew Knast poszedł w kierunku- udziału Majchrzaka w bójce pod restauracją, a na sprawcę śmiertelnego pobicia typował „mężczyznę z parasolką”. Oparł się przy tym na zeznaniach obecnego na miejscu zdarzenia zomowca Mieczysława Modera, który w maju 1982 r. napisał notatkę jakoby widział mężczyznę „pod wpływem alkoholu, który podszedł do idącego ulicą Piotra i uderzył go parasolem”. Później Moder odwołał te zeznania twierdząc, że nie widział niczego.

- Kiedy nieprzytomny Piotr leżał w szpitalu kontaktowali się z nami ludzie, świadkowie zdarzenia, którzy mówili, że widzieli zomowców bijących Piotra. Zastrzegali, że nie będą mówić tego publicznie, bo po prostu się boją – mówi w rozmowie z „Głosem Wlkp.” Radosław Majchrzak, brat Piotra. I dodaje – Moja rodzina i ja sam wiele razy byliśmy nachodzeni przez milicjantów, esbeków, straszeni, że jeśli nie odpuścimy sobie tej sprawy to coś nam może się stać. Sam kilka razy zostałem pobity przez „nieznanych sprawców”.

Rzeczony mężczyzna z parasolką – Marian O. rzeczywiście był na miejscu zdarzenia. Został odwieziony przez funkcjonariuszy ZOMO na izbę wytrzeźwień, a parasol zabrano mu do depozytu. Na Mariana O. wskazał też portier restauracji W-Z, były funkcjonariusz SB. Co ciekawe, podczas pierwszego przesłuchania twierdził, że niczego nie widział, dopiero później wrócił na komisariat i opowiedział historię o „agresywnym mężczyźnie z parasolem”. Jak pisała dr Agnieszka Łuczak- chociaż przesłuchano jeszcze kilku pracowników restauracji – nikt nie wspomniał o agresywnym zachowaniu tego mężczyzny.

- Mój brat, młody, wysportowany mężczyzna, trenujący karate, miałby dać pobić się pijanemu mężczyźnie? Przecież to się kupy nie trzyma- uważa Radosław Majchrzak.

W całym śledztwie prowadzonym przez wiceprokuratora Knasta w ogóle nie badano wątku pobicia Majchrzaka przez funkcjonariuszy ZOMO. Analiza laboratoryjna szpikulca parasola nie wykazała na nim śladów krwi. Prokuratorskie śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców.

- Prokuratura Rejonowa Stare Miasto w Poznaniu podjęła bardzo dziwną decyzję, dlatego, że medyk sądowy wówczas stwierdził, iż te obrażenia, które skutkowały śmiercią Piotra Majchrzaka, mogły być spowodowane uderzeniem pałką milicyjną, a mimo to prokurator wydał decyzję o umorzeniu postępowania wobec braku dowodów na zaistnienie przestępstwa. – komentował prokurator Andrzej Pozorski, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. I dodawał: Kiedy czyta się tę decyzję procesową, nie sposób nie zadać pytania: jak to się stało? Młody człowiek w centrum Poznania, w obecności innych osób, doznaje obrażeń ciała, ginie, a prokurator stwierdza, że nie ma dowodów na zaistnienie przestępstwa.

Zbrodnia bez wyjaśnienia

Już po upadku systemu komunistycznego. Sejmowa Komisja Nadzwyczajna do Zbadania Działalności MSW uznała, że śledztwo w sprawie śmierci Majchrzaka zostało umorzone wbrew dowodom. Komisja Rokity nie wskazała jednak na odpowiedzialność zomowców, wytykając przede wszystkim prokuraturze zaniechania w śledztwie. W 2007 r. prokuratura IPN oddaliła wniosek rodziny Majchrzaków o wznowienie śledztwa uzasadniając to brakiem nowych dowodów w sprawie. W kolejnych latach dochodzenie było wielokrotnie wznawiane – nigdy jednak nie doprowadziło do wskazania sprawców tej zbrodni.

-  Jednocześnie, jak wiemy, było wokół tych postępowań w czasach komunistycznych i po roku 1989 dużo złej woli i funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, funkcjonariuszy ZOMO, komunistycznych prokuratorów i sędziów. Byli pojawiający się i znikający świadkowie, znikające dokumenty, raporty, w końcu głęboka dyskusja historyków, publicystów, ludzi świata nauki z wykluczającymi się właściwie tezami, ale nigdy nie doprowadziło to do wyjaśnienia śmierci Piotra Majchrzaka, który niezależnie od tego, przez kogo został zamordowany, jest ofiarą systemu komunistycznego. – mówił dr Karol Nawrocki, prezes IPN.

A jednak byli świadkowie.

W połowie lat ’90 o pamięć o Piotrze Majchrzaku upomnieli się młodzi poznaniacy z Ruchu „Naszość” oraz Radykalnej Akcji Antykomunistycznej (RAAK), którzy przez wiele lat- w rocznicę śmierci Piotra Majchrzaka organizowali w Poznaniu – „Marsze Pamięci” , domagając się wyjaśnienia kulisów tej zbrodni i postawienia sprawców przed sądem.

- Podczas jednego z pierwszych takich pochodów podszedł do nas starszy mężczyzna, który powiedział, że w tamtym czasie mieszkał w kamienicy na Fredry i przez okno widział zdarzenie. Widział zomowców, którzy bili młodego człowieka. Nikomu nic wtedy nie powiedział, bo się bał – wspomina w rozmowie z „Głosem” Piotr Lisiewicz, w latach ’90 lider „Naszości” i współorganizator demonstracji.

Prawdopodobnie do tego właśnie świadka dotarły też w 2001 roku dziennikarki Radia Merkury Poznań (obecna nazwa- Radio Poznań): Wanda Wasilewska i Maria Blimel, który również opowiedział im, że widział, jak funkcjonariusze bili Piotra. W 2009 r, kiedy doszło jednak do postępowania sądowego ( związanego z wnioskiem rodziny o zadośćuczynienie za śmierć syna w stanie wojennym – odrzuconego przez sąd) mężczyzna już nie żył. Sąd zaś z kolei uznał, że nagranie radiowe to niewystarczający dowód w sprawie. Do potencjalnych świadków – byłych pracowników restauracji W-Z dotarła też Anna Piasek- Bosacka, autorka filmu dokumentalnego „Pod opieką operacyjną” w 2013 r, opowiadającego o okolicznościach śmierci Piotra Majchrzaka.

- Uznaliśmy, że inicjatywa dowodowa w tej sprawie nie została wyczerpana. Należy przeprowadzić szereg czynności procesowych zarówno z dokumentów, jak i zeznań świadków. Dzisiaj niestety nie mogę państwu powiedzieć, jaką zakładamy wersję śledczych i jakie czynności chcemy przeprowadzić, ponieważ stałoby to w jawnej sprzeczności z interesem i dobrem prowadzonego postępowania. – mówił prokurator Pozorski.

19-letni Piotr Majchrzak jest jedną z kilku ofiar Stanu Wojennego w Poznaniu. Kulisy jego śmierci- podobnie jak dominikanin o. Honoriusza, Kowalczyka i kul pracownika „Ceglorza” Jerzego Karwackiego, Jana Ziółkowskiego - współpracownika Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Czerwca'56 w Poznaniu nigdy nie zostały wyjaśnione ponad wszelką wątpliwość. Czy tym razem będzie inaczej?

- Naprawdę to jest dla nas wielka rzecz, że IPN, czyli instytucja, która przez niektórych polityków chciałaby być likwidowana, zajęła się tą sprawą, bo to są właściwe ręce, to są właściwi ludzie i myślę, że nikt inny w Polsce nie byłby w stanie rzetelniej poprowadzić ewentualnego śledztwa. Po tylu latach właściwie na dalszy plan - przynajmniej dla mnie - schodzi jakieś poczucie sprawiedliwości w tym sensie, że trzeba ukarać sprawców. Dla mnie najważniejsze jest ustalenie prawdy. – mówił Jarosław Majchrzak, brat zamordowanego Piotra.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Symboliczny start wyborów w USA. Nocne głosowanie w New Hampshire

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia