W ciągu dwóch lat członkowie „AP” przeprowadzili akcje ekspropriacyjne oraz likwidacyjne. Jedna z nich – likwidacja 14-letniego Waldemara Grabińskiego, który groził im dekonspiracją, do dziś powoduje spory wśród mieszkańców Wolbromia. Z dokumentacji archiwalnej wynika, że organizacja została rozpracowana 14 kwietnia 1950 r. przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa.
„Bóg z nami”
Struktura „Armii Podziemnej” przedstawiała się następująco: Pionem dowódczym od września 1948 r. do sierpnia 1949 r. kierował H. Adamus ps. „Oldon”, natomiast od sierpnia 1949 r. do kwietnia 1950 r. Stanisław Gajos ps. „Wisła”, „Wyrąb”. Z kolei Z. Łupka ps. „Orzeł”, kierował pionem politycznym. Osoby wchodzące w jego skład zajmowały się m.in. szyciem opasek z napisem „Armia Podziemna”, redagowaniem i kolportażem ulotek konspiracyjnych, tj. „Orła Białego” i „Młodzieży Polskiej”. Pierwsza z nich głosiła: „Zrodził nas czyn, zrodziła nas walka z barbarzyńskim bolszewickim najeźdźcą. Naszą wolę wykuwa i kształtuje nienawiść do kajdan, w które przemocą usiłują nas zakłuć mordercy naszych braci, ojców, sióstr i matek. Nienawiść tą podsyca miłość do Ojczyzny i ukochanie wolności (…). Wolność i Niepodległość Ojczyzny zdobędziemy własnym wysiłkiem, zbrojnym czynem narodu, który jęczy w okowach bolszewickich. Kaci katyńscy, w ponurych, krwawych lochach UB i GPU tracą najlepszych synów narodu polskiego, jego kwiat, nas – młodzież (…). Krwią i płomieniem, trupami dzieci, kobiet i starców, nędzą i wyzyskiem ludu – znaczona jest droga do socjalizmu (…). Musimy zrozumieć, że tylko zbrojnym czynem uchronimy naszą kochaną Ojczyznę, od wcielenia jej w skład Rosji Sowieckiej (…). A więc do broni, do walki młodzieży polska (…)”. Ulotka „Orzeł Biały” informowała: „Rodacy! Ważą się losy historii. Apelujemy do was Rodacy, nie idźcie na lep komunistycznym pachołkom Stalina, pamiętajcie o tych tysiącach ofiar bestialsko zamordowanych w Katyniu, wiedzcie, że krew ich woła o pomstę do Boga (…). Wychowujcie swe dzieci w duchu religijnym, patriotycznym na dobrych obywateli Polski. Rodacy! Wzywamy was do walki, wiedzcie, że żadna kropla krwi przelanej nie pójdzie na marne, przyszła Polska wam za to zapłaci. Nie upadajcie na duchu! Odzyskamy wolność. Bóg z nami”. Ulotki konspiracyjne przekazywały prawdę o zbrodni katyńskiej, informowały o losie polskich patriotów, masowo skazywanych i rozstrzeliwanych, nawoływały do stawienia czynnego oporu rządowi komunistycznemu. Apelowano, aby dzieci były wychowywane w duchu patriotycznym i religijnym, aby nie zapomniały, że są Polakami i że to Polska jest ich Ojczyzną.
Mimo ostrzeżeń
T. Podsiadło ps. „Kruk” odpowiadał za dywersję. Jednym z członków tego pionu był Wacław Wójcikowski, s. Tomasza i Karoliny, urodzony 18 czerwca 1927 r. w Wolbromiu. Ukończył 4 klasy Szkoły Powszechnej, następnie podjął naukę w Zasadniczej Szkole Rzemiosł Rzeźnych w Wolbromiu. W „AP” przeprowadził wraz z Wacławem Piwowarskim akcję likwidacyjną na kpr. Władysławie Kamionce, funkcjonariuszu Milicji Obywatelskiej w Wolbromiu. Kamionka, s. Józefa i Julianny, urodzony 2 sierpnia 1927 r. w Bydlinie (p. olkuski), ukończył 6 oddziałów Szkoły Powszechnej, 15 kwietnia 1945 r. wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, a w 1946 r. do MO w Olkuszu, pracując w Ogrodzieńcu, a 15 lutego 1948 r. trafiając do Wolbromia. Armia Podziemna ostrzegała Kamionkę, aby zajął się przestępcami kryminalnymi, a nie krzywdził najuboższej ludności, która chcąc zapewnić wyżywienie swoim rodzinom, trudniła się potajemnie sprzedażą mąki, ospy, itp. Ludzie uważali go za „szubrawca”, „kanalię” i „pospolitego donosiciela”. Kiedy jeden z wolbromskich rzeźników ofiarował kapralowi wyroby mięsne jako prezent ślubny, Kamionka za „nielegalną działalność” ukarał go mandatem. Sporządził ponadto 27 doniesień na „bogaczy wiejskich i spekulantów”. Kilkakrotnie upominał go też Franciszek Kamionka, pasierb jego matki, aby wystąpił z MO. Pisemne i ustne ostrzeżenia nie przyniosły jednak żadnego rezultatu. Akcję likwidacyjną wykonano 2 kwietnia 1950 r. na trasie Bydlin/Lgota Wolbromska, kiedy kpr. W. Kamionka wracał z domu rodzinnego w Bydlinie. Zabrany pistolet i pas z kaburą zlikwidowanego funkcjonariusza członkowie przekazali kierownikowi pionu dywersyjnego. Janina Serafin, pochodząca z Bydlina, jadąc do pracy zauważyła, że na drodze leżał człowiek, a obok niego przewrócony rower. Poinformowała więc o tym miejscowy posterunek MO w Wolbromiu. Ściągnięta na miejsce Wanda Kamionka rozpoznała swojego nieżyjącego męża. W celu ujęcia sprawców, zarządzono za nimi pościg oraz obstawiono przystanki kolejowe. Akcję prowadzono wspólnie z funkcjonariuszami PUBP w Olkuszu.
„Nie umiecie szukać”
W śledztwie ustalono, że W. Kamionka został pozbawiony życia przez W. Wójcikowskiego i W. Piwowarskiego należących do zbrojnego podziemia. Pogrzeb milicjanta odbył się w Wolbromiu w kwietniu 1950 r. Jako ciekawostkę warto dodać, że trumna z ciałem zmarłego została wystawiona na widok publiczny w rynku, skąd kondukt żałobny udał się na cmentarz parafialny. W uroczystościach pogrzebowych wziął również udział W. Wójcikowski, jako członek Ochotniczej Straży Pożarnej w Wolbromiu. Stojąc na warcie oddał zmarłemu należny szacunek – salutując mu na pożegnanie. Waleria Sikora, ciotka W. Wójcikowskiego ucharakteryzowała go na kobietę i w góralskim stroju przeprowadziła do domu Eugenii i Kacpra Marchajskich. Mimo szeroko zakrojonej akcji UB o kryptonimie „Melina”, ukrywał się tam przez 6 lat, poznając córkę gospodarzy Bogumiłę – swoją przyszłą małżonkę. W materiałach archiwalnych zachował się anonimowy donos na ukrywającego się W. Wójcikowskiego: „Muszę was powstydzić, że nie umiecie szukać. Już dwa razy mieliście Wójcika. Byliście przy ty dziurze gdzie jest schowany. Wy go nie zobaczycie. Może wam psy wywąchają i go wyciągną dopiro (dopiero – DP). Wójciki zemdleć chcieli, tak w portki srali. Jest stodoła u stary Paciny, to ją w pieruny granatami rozbijcie. Jakie tam mają dojście do ni (niej – DP) zoboczcie (zobaczcie – DP) jako tam ściżka (ścieżka – DP) wydeptano do ni wnuczce Szczepankiewicz Rozalii narzeczony powiedziała, choć ją do Olkusza wezmo (wezmą – DP) to go też nie wyda. Pokażcie i czem (czym – DP) Olkusz pachnie. Stary Paciny nie dziwne go przetrzymywać. Za Niemców gorzy (gorzej – DP) było, a pełno konfidentów nocowała przy swoim zięciu Foltynie. Uwaga! Broń ma przy sobie. Jak go złapiecie dopiro (dopiero – DP) sobie Paweł pomówimy. Nagroda będzie, ale te stodołę sprzątnijcie i bo warto tego oddać w ręce Pawła”. W. Wójcikowski ukrywał się na strychu drewnianego domu, w słomie. Podczas rewizji K. Marchajski celem wprowadzenia w błąd funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa pozorował u siebie kaszel, wypluwając flegmę. Dodatkowo nakładając na widły słomę rzucał ją na podłogę. W ten sposób psy traciły trop i nie mogły odnaleźć poszukiwanego.