Ostatni polski król do dziś budzi skrajne emocje
Stanisław August Poniatowski – ostatni król Polski - jest zarazem jednym z tych jej władców, którzy do dziś budzą najwięcej kontrowersji. Dla jednych był naiwnym pięknoduchem, dla innych gorliwym reformatorem, któremu przyszło działać w podłych czasach, dla jeszcze innych marionetką w rękach magnatów i Katarzyny II, są też tacy, dla których był po prostu zdrajcą.
Kim był człowiek, który niewątpliwie próbował uratować Rzeczpospolitą przed upadkiem, ale zarazem nijak nie zdołał mu zaradzić?
Ojciec przyszłego króla – Stanisław - był wojskowym i dyplomatą związanym z rodziną Czartoryskich, z których zresztą wywodziła się jego żona. To o tyle istotne, że ród Czartoryskich w pierwszej połowie XVIII wieku dosłownie trząsł polską polityką, a w latach 60. szykował nawet – z cichą pomocą Rosji - przewrót mający na celu zastąpienie króla Augusta III kimś z rodziny Czartoryskich. „Familia” Czartoryskich była jednym z najważniejszych stronnictw politycznych kraju, a Stanisław Poniatowski jednym z jej ważniejszych i bardziej szanowanych przedstawicieli.
Młody Stanisław August wzrastał więc w rodzinie silnej siłą swych potężniejszych patronów, korzystając jednocześnie ze wszystkich przywilejów należnych młodemu arystokracie. Odebrał staranne wykształcenie, mnóstwo podróżował po Europie, wykonywał dla Czartoryskich rozmaite misje polityczne w kraju i za granicą. To w ten sposób – pełniąc akurat funkcję sekretarza brytyjskiego ambasadora w Petersburgu - poznał w 1755 piękną księżną Katarzynę, żonę następcy rosyjskiego tronu Piotra Ulryka, znanego przez pół roku jako car Piotr III i nawiązał z nią gorący romans.
Dwa lata później, po zamachu stanu, Katarzyna II przejęła władzę po swym zamordowanym mężu i rozpoczęła okres swego 41 letniego panowania nad Rosją. A w roku 1764 niedawny sekretarz ambasady w Petersburgu był już jej kandydatem na króla Polski. Polska była de facto rosyjskim protektoratem już w czasach saskich, więc pośredni udział Rosji w elekcji 1764 roku nikogo szczególnie nie dziwił. Pole elekcyjne obstawiała prywatna armia Czartoryskich, jej z kolei pilnowały pułki rosyjskie rozmieszczone pod Warszawą. Słabiutka armia Korony prawie nie brała w tym udziału.
Wojna domowa na początek panowania
Panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego rozpoczęło się niewypowiedzianą wojną domową. Część szlachty uznała za policzek, że będzie nią rządził zaledwie „Ciołek” – chodziło o herb i pozycję rodową Poniatowskich, zbyt słabą by można było ich uznać za choćby drugorzędny ród magnacki. Trzy lata później wojna domowa stała się całkiem realna – gdy przeciwnicy nowego króla ogłosili konfederację barską i rozpoczęli działania zbrojne. W tle były tu także rosyjskie żądania przyznania praw „dysydentom” czyli innowiercom, co bardzo nie pasowało konserwatywnie nastawionej katolickiej szlachcie. W 1771 roku konfederatom udało się nawet na moment porwać króla – cała historia skończyła się jednak dość groteskowo – Stanisław August przekonał zamachowców, by go wypuścili, przespał się w chatce młynarza na Marymoncie i wrócił do zamku w eskorcie gwardzistów.
Król opowiadał się za modernizacją kraju – także kulturową. Już na koronację nie założył kontusza, co wywołało oburzenie szlachty. Rozdźwięk między nim, a szlacheckimi masami pozostawał wyraźny aż do ostatnich dni jego panowania. Kwestia dysydentów – i konfederacja barska – stały się zaś oficjalnym pretekstem I rozbioru Polski.
Król nie miał tu wiele do powiedzenia. Traktaty rozbiorowe podpisał, a w zamian dostał spłatę swoich długów – do których zapobiegliwie dodał parę zer. W relacjach z kolejnymi rosyjskimi ambasadorami był zwykle słaby czy wręcz bezwolny, żalili się oni w listach do Petersburga, że „jęczy” im i „nudzi”, gdy muszą wymóc na nim kolejne ustępstwa.
Reformy Stanisława Augusta Poniatowskiego
Zarazem jednak Stanisław August Poniatowski realnie reformował kraj. I to w tempie niewidzianym dotąd w Rzeczpospolitej. Stworzył pierwsze w historii świata ministerstwo oświaty – czyli Komisję Edukacji Narodowej. Jeszcze wcześniej otworzył pierwszą prawdziwą polską akademię wojskową – czyli Szkołę Rycerską. Zbudował i wyposażył wspaniałą Bibliotekę Królewską, uruchomił programy tworzenia zbiorów malarstwa i map, przeprowadził reformę monetarną i skarbową oraz całkiem sensowną modernizację skromnej polskiej armii. Była ona na przykład tą pierwszą w Europie, która zrezygnowała ze stosowania opancerzenia ochronnego przez kawalerzystów, co szybko skutkowało tym, że jeśli chodzi o skuteczność, polscy szwoleżerowie i ułani stali się godnymi następcami husarzy.
W 1780 roku udało mu się doprowadzić do wyjścia z kraju wojsk rosyjskich, które stacjonowały tu nieprzerwanie od czasów tłumienia konfederacji barskiej.
Najpierw uchwalił Konstytucję 3 Maja, potem podpisał traktaty rozbiorowe
W 1788 roku z kolei rozpoczęły się pod królewskim patronatem obrady Sejmu Wielkiego. Zaowocowały one uchwaleniem pierwszej w Europie i drugiej na świecie Konstytucji. Zarazem jednak Stanisław August Poniatowski nie potrafił konsekwentnie bronić tych osiągnięć. Zaledwie 14 miesięcy po uchwaleniu Konstytucji, po przegranej wojnie obronnej z Rosją, przystąpił do konfederacji targowickiej, a następnie „jęcząc” i „nudząc” podpisał traktaty rozbiorowe na sejmie Grodzieńskim.
W okresie insurekcji kościuszkowskiej jego rola ograniczała się do bycia tolerowaną przez powstańców formalną głową państwa – jeśli chodzi o realne decyzje, stracił jakikolwiek posłuch. Po klęsce powstania i trzecim rozbiorze, w 31 rocznicę koronacji Stanisław August Poniatowski podpisał przygotowany w Petersburgu akt abdykacji. Żył jeszcze przez 3 lata, utrzymując się z sutej pensji wypłacanej przez Rosjan. Po śmierci Katarzyny II jej następca Paweł I ściągnął go do Petersburga. Nowy car miał spore podejrzenia, że były polski król może być jego ojcem i może także dlatego próbował mu umilić ostatnie lata życia. Stanisław August Poniatowski zdążył pobrylować na carskim dworze przez mniej więcej 2 lata, po czym zmarł nagłą śmiercią, w dość tajemniczych okolicznościach, tuż po wypiciu filiżanki bulionu. Miał wówczas 66 lat.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!