Termin "czołg-pułapka" zadomowił się w publicystyce dotyczącej Powstania Warszawskiego. Zdaniem części badaczy pojazd miał zostać wprowadzony podstępem w mury obronne starówki i tam zdetonowany przez Niemców. Dzisiaj jednak znaczna większość historyków mówi o nieszczęśliwym wypadku, a nie o celowym działaniu.
Feralnego dnia, w godzinach porannych, broniące południowych granic Starego Miasta powstańcze oddziały zauważyły grupowanie się niemieckich sił w okolicach ulicy Senatorskiej. Około godziny 9.00 na powstańców ruszyły dwa czołgi Panzer IV. To nie były jedyne maszyny, które Niemcy rzucili do walki na tym odcinku.
Towarzyszył im Funklenkpanzer-Schwerer Ladungstraeger B-IV, nazwany później czołgiem-pułapką. W istocie nie był to czołg, a opancerzony pojazd, który był przeznaczony do stawiania min. Jego zadaniem było pozostawienie ładunków wybuchowych przy barykadzie, co umożliwiłoby jej sforsowanie.
Po zaciętej batalii powstańcom z batalionu "Gustaw" udało się unieruchomić maszynę rzucając w nią butelkami z benzyną. Kierujący pojazdem uciekł z maszyny. Wóz został dość szybko ugaszony, odpalony i wprowadzony na starówkę przez rozebraną specjalnie do tego celu część barykady.
Co dziwne, Niemcy odstąpili od atakowania B-IV, w celu jego przejęcia bądź zniszczenia. Właśnie to miałoby być przesłanką przesądzającą o tym, że pojazd opancerzony B-IV był rodzajem "konia trojańskiego". Po tym jak maszyna znalazła się na starówce wywołała ogromny entuzjazm powstańców, którzy chętnie podziwiali zdobycz. Pojazd wzbudził również radość ludności cywilnej. Powstańcy nie byli jednak świadomi z jakim sprzętem mają do czynienia. W środku nowej konstrukcji, z którą warszawiacy wcześniej się nie zetknęli, znajdowało się 500 kg materiałów wybuchowych, które pierwotnie miały służyć do niszczenia powstańczych umocnień.
Najprawdopodobniej członkowie batalionu "Młot" byli tymi, którzy triumfalnie objechali pojazdem Starówkę. Maszynę szczelnie otaczał szpaler gapiów. Około godziny 18.00 pojazd skręcił w ul. Kilińskiego. Za chwilę maszyną miał zająć się Witold "Wiktor" Piasecki, pirotechnik. Mógł zapobiec tragedii - to on miał szansę rozpoznać z czym mają do czynienia powstańcy.
Właśnie szedł na oględziny pojazdu, kiedy usłyszał eksplozję i zobaczył ścianę ognia. Siła wybuchu była olbrzymia. Na miejscu zginęło kilkaset osób, powstańców, cywili, mężczyzn, kobiet i dzieci. Niektóre źródła mówią o 300 ofiarach śmiertelnych, niektóre nawet o 500. O wiele bardziej prawdopodobna jest jednak ta pierwsza liczba.
Kierujący pojazdem podczas triumfalnej jazdy po starówce najprawdopodobniej przypadkowo nacisnęli dźwignię zwalniającą skrzynię z półtonową bombą. Materiał wybuchowy upadł na ziemię. To uruchomiło zapalnik czasowy.
Po kierujących czołgiem nie pozostał nawet ślad. Siła eksplozji zerwała balkony na starówce, na których powstańczej zdobyczy przyglądali się gapie.
Chociaż w publicystyce przez wiele lat dominowała narracja o "czołgu-pułapce", dzisiaj źródła historyczne przeczą tezie o zamierzonym działaniu Niemców. Wiele wskazuje na to, że eksplozja była tragicznym w skutkach wypadkiem.
Kilka lat po wojnie przy ul. Kilińskiego 3 wzniesiono pomnik z fragmentem gąsienicy. Inskrypcja zawiera prawdopodobnie błędną liczbę 500 ofiar. W 1992 roku 13 sierpnia został ustanowiony Dniem Pamięci Starówki.
KAMIL FEJFER, Moje Miasto
Jan Grużewski; Stanisław Kopf (1957) Dni Powstania, Kronika Fotograficzna Walczącej Warszawy, Warsaw: PAX, pp. 144.
Antoni Przygoński (1980) Powstanie Warszawskie w sierpniu 1944 r.; Tom 2, Warsaw: Polskie Wydawnictwo Naukowe, pp. s. 33.
Za udostępnienie zdjęć dziękujemy
Poznaj Tajemnice Państwa Podziemnego:
"Tajemnice Państwa Podziemnego" to dokumentalny serial historyczny wyprodukowany przez Polska Press Grupę we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego. Patronem medialnym jest miesięcznik "Nasza Historia".